Thelemite
#1
Thelemite - Thelemism (2021)

[Obrazek: SR-0278.jpg]

tracklista:
1.Unholy Steel 03:29
2.In for the Kill 04:58
3.Anatolia 03:51
4.Up on the Cross 04:42
5.I Love Death 05:52
6.Eternal Evil 05:52
7.Exile 04:43
8.Violator 04:25
9.Psycho 05:24

rok wydania: 2021
gatunek: heavy/power metal
kraj: Grecja

skład zespołu:
Yannis Manopoulos (Johnny Nightelf) - śpiew, gitara
Zack Kotsikis - gitara
Nikos Michalakakos - gitara basowa
Renos Lialioutis - perkusja


THELEMITE to nie jest nowy zespół. Już w roku 2013 zadebiutowali w barwach wytwórni Steel Gallery Records albumem "Slave To Desire" z muzyką z pogranicza melodyjnego rocka i metalu. Teraz po latach grupa wraca z albumem zdecydowanie heavy metalowym reklamowanym jako nowy "Painkiller". Płyta została wydana przez Sleaszy Rider Records na początku lipca.

Stworzenie nowego "Painkiller" to oczywiście zadanie piekielnie trudne i tu należy traktować te porównania bardziej jako chwyt reklamowy niż rzetelne spełnienie obietnicy. Jeśli już szukać painkillerowych nawiązań, to są to bardziej odniesienia do SIN STARLETT w nieco mniej atrakcyjnym wydaniu. Niemniej Exile, Unholy Steel w tej manierze heavy/power i In for the Kill są udane z dodatkowym wskazaniem na pełne energii, udane riffy tej trzeciej kompozycji. Epicko i melodyjnie w bardzo dostojnym stylu na sporej szybkości! Yannis Manopoulos jako gitarzysta osiąga na tym LP bardzo dobre efekty prostymi środkami jednak jako wokalista sprawdza się najlepiej w wyższych rejestrach, natomiast śpiew, który można by określić jako "halfordowy" szczególnie udany nie jest. W Anatolia wplatają wokalizy i motywy narodowe w kompozycję ostrą i surową, pełną epickiego napięcia, ale o niemal heavy/thrashowym zabarwieniu. Apokaliptyczne przejścia Up on the Cross w Up on the Cross wzmagają efekt ostrych zwrotek, potem jednak trochę się to rozpływa w meandrach bardziej rockowego grania melodyjnego refrenu i średniej sile rażenia, ale po raz kolejny znakomite solo gitarowe ratuje tę kompozycję.
Ekipa ma nadal pewne ciągoty do grania znacznie łagodniejszego i realizuje to w pastelowej kompozycji I Love Death, od czasu do czasu wzmacniając to akcentami gitarowymi oraz pewnymi bardzo udanymi akcentami progresywnymi. Gdy jednak zaczynają grać rzeczy mroczne w stylu mixu KING DIAMOND i BLACK SABBATH w sosie doom w Eternal Evil,  to wypada to bardzo przeciętnie i jakoś ogólnie ta kompozycja nie pasuje do całości płyty. Kiedyś w 2013 EVERDOME w Grecji nagrał album z podobną muzyką, z której wynikało niewiele poza doskonałym wokalem Matsa Levena. Tu partie wokalne są mocno przeciętne. W końcowej fazie płyty wracają do grania bliższego "Painkiller" w niezłym Violator, ale zakończenie to sympatyczny i wyważony melodic heavy metal z hard rockowymi, przebojowymi akcentami w postaci Psycho.

Zagrane jest to wszystko bardzo kompetentnie i może się podobać zarówno to, co pokazuje znany z fenomenalnego THE SILENT WEDDING perkusista Renos Lialioutis, jak i doświadczony basista Nikos Michalakakos (także BLIND JUSTICE, DARK NIGHTMARE, RAGENHEART, SPITFIRE). Mocna gitarowo realizacja zbliża całość do heavy/power głównego nurtu w odpowiedni sposób, jednak kompozycyjnie jest to album po prostu dobry i takich porywających utworów jak In for the Kill jest tu za mało, by całość uznać za następcę "Painkiller".


ocena: 7,5/10

new 8.07.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Thelemite - Survival of the Fittest (2023)

[Obrazek: 1136403.jpg?2539]

tracklista:
1.Night of the Wolf 04:53
2.Black Hearted 04:06
3.NWO 03:59
4.The Fire Still Burns 04:18
5.Bad For You 04:27
6.Living Without You 05:04
7.White Dreams 04:20
8.In a Damaged Brain 04:23
9.Already Dead 04:45
10.Making Love 03:41
11.Visions from the Past 06:54

rok wydania: 2023
gatunek: heavy metal
kraj: Grecja

skład zespołu:
Yannis Manopoulos (Johnny Nightelf) - śpiew, gitara
Zack Kotsikis - gitara
Nikos Michalakakos - gitara basowa
Renos Lialioutis - perkusja

Druga płyta THELEMITE wydana została w lipcu jak poprzednio przez Sleaszy Rider Records. Skład bez zmian, okładka bojowa i klasycznie heavy metalowa.

Właśnie. Klasyczny heavy metal ustąpił tendencjom heavy/power i zespół już nie stara się podążać drogami JUDAS PRIEST, zaskakując w Night of the Wolf czymś na kształt reminiscencji OZZY OSBOURNE, tak powiedzmy z lat 1983-1986 czyli nie tych najlepszych... Gitara stylizowana na Lee, wokal na pana Osbourne'a i tak to się przeciętnie zaczyna i toczy. Potem jeszcze w In a Damaged Brain także kręcą się po obrzeżach O.O. przy czym ta akurat bardziej klimatyczna i niepokojąca kompozycja jest dobra, jest formalnie zdecydowanie bogatsza i lepiej zaaranżowana od pozostałych. Prosty, melodyjny heavy metal na fundamencie hard'n'heavy to Bad For You i Black Hearted, a The Fire Still Burns i White Dreams bardziej na typowo hard rockowym. Brak większej chwytliwości, a zaprezentowane tematy muzycznie raczej już mocno ograne przez innych. Chociaż refren z Bad For You to taki, jaki się lubi w tego rodzaju muzyce.
Ciekawy i na czasie temat NWO tu został potraktowany w lekko mroczny sposób, jednak specjalnie tu oryginalnością classic heavy w średnich tempach nie zadziwiają poza apokaliptyczną solówką gitarową. Jakoś też wokalnie tu się frontman nie popisał i ogólnie Johnny Nightelf nie może uznać występu na tej płycie za udany.
Słabiutka semi akustyczna ballada o radiowym nastawieniu w stylu amerykańskim Living Without You została nie wiedzieć czemu umieszczona centralnie, druga, Already Dead jest lepsza, poetycki dramatyzm z tego emanuje, przy czym w takich zadumanych pastelowych barwach. Piękne solo i ta gitara rozpacza absolutnie autentycznie. I zaraz potem fatalny, prymitywny heavy metal w raczej ospale się toczącym Making Love. Nadzieja na zatarcie nie najlepszego wrażenia całości pozostaje jeszcze w rękach Visions from the Past, utworu najdłuższego, także nastrojowego, nawet z cechami melodyjnego progresywnego metalu, co już samo w sobie jest niespodzianką. Jest dobrze obmyślony motyw główny, czeka się jednak na coś więcej i tego ostatecznie się nie można doczekać. Ostrzejszy wokal  miejscami przypomina Olivę z SAVATAGE, ale na tym muzyczne podobieństwa się kończą.

Brzmienie bardzo dobre, klasyczne, bez szarż na stole inżyniera dźwięku, wysokiej klasy gra w solach gitarowych. Ogólnie jednak repertuar jest miałki i w pewnym stopniu zespół cofa się stylistycznie do swojego debiutu z 2013. W roku 2023 jako grupa grająca melodic heavy metal ma jednak niewiele do zaoferowania, jako poszukująca innych rozwiązań także nie bardzo.


ocena: 6,2/10

new 7.07.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości