Whatever End
#1
Whatever End - A Birth of Loss (2017)

[Obrazek: R-11859183-1523619354-1830.png.jpg]

trackista:
1.Intro 01:11
2.Evershift 07:46
3.Triarchy 08:07
4.Turgon 07:23
5.Blindsight 08:32
6.Birth of Loss 08:09
7.Evershift (acoustic version) 06:13

rok wydania: 2017
gatunek: progressive heavy/power/doom metal
kraj: Grecja

skład zespołu:
Kostas S. - śpiew
John I. - gitara
George B. - gitara basowa
John X. - perkusja
Theodore K. - instrumenty klawiszowe


Niezależna ekipa z Aten wydala swój jak do tej pory jedyny album nakładem własnym w czerwcu 2017 roku. Płyta godna uwagi, płyta z muzyką oryginalną i nietypową.

Zespół łączy tu styl progresywny w potężnej, ekspresyjnej heavy metalowej oprawie z doom o zdecydowanym wydźwięku epickim i robi to ogromne wrażenie. Może akurat w Turgon, gdzie żadna z tych opcji nie jest dostatecznie wyrazista, wyszło to po prostu tylko dobrze, ale większość pozostałych utworów jest znakomita. Po ambientowym, posępnym wstępie przychodzi kolej na Evershift pulsujący gitarami i niepokojącymi planami klawiszowymi w oddali i jest to siedem minut burzy i naporu w heroicznym stylu, z akcentami doom granego przez CANDLEMASS czy FORSAKEN, ale w warstwie muzycznej formalnie bogatszej niż typowy heavy/epic doom. I jak pięknie brzmi to także w łagodnej akustycznej bonusowej wersji...Kostas S. jest po prostu wybornym wokalistą, o głosie niezwykle donośnym i szlachetnie brzmiącym w barwie La Bestia, poddanej skrupulatnej rafinacji. Na szczególnie porażający popis przyjdzie pora w dalszej części albumu. Triarchy zbudowany jest na zrębach gothic/doom, klawisze są tu fenomenalne, a pełna dostojnej rozpaczy heroiczna linia melodyczna przypomina killery ISOLE z dawnych czasów. Zniszczenie! I nadchodzi Blindsight... Tu zniszczenie jest po prostu absolutne, bo majestat epicki jest po prostu niewyobrażalny. Jest tu wszystko, co stworzyli nieprzemijającego SOLITUDE AETURNUS, CANDLEMASS, FORSKEN i najlepsi z najlepszych Brytyjczycy. I jest po prosu zdumiewający popis wokalny Kostasa S.. Co za głos! Jakie wyczucie konwencji! Fantastyczny utwór tak niewinnie i skromnie rozpoczynający się od nokturnowego pianina. Jaki potem tajfun dom power nadchodzi! I jakie przejaśnienie na niebie w partii centralnej... Te klawisze!
Powoli, dostojnie i w stylu Mnichów, nie tylko z CANDLEMASS toczy się najbardziej archetypowo doomowy Birth of Loss, ale przecież wstawki o onirycznym charakterze to progresywne wyrażenie idei średniowiecznego klimatu doom metalu. Szybsze partie o power charakterze przeplatają się z kruszącymi, ale i tak polatującymi ku niebu fragmentami gotycko/melancholijnym.i

Wykonanie instrumentalne jest na najwyższym poziomie światowym, a przy tym ta oryginalność i świeżość przy ogromnym zgraniu tej ekipy.
Sound jest kapitalny, kruszący w gitarach, wieloplanowy, umiejętnie wydelikacony w partiach instrumentów klawiszowych i zdecydowany w brzmieniu sekcji rytmicznej. Cudeńko mixu i masteringu stworzone przez związanego z Grecją francuskiego gitarzystę i inżyniera dźwięku Davida Prudenta, który znany jest przede wszystkim jak spec od mixu i masteringu w ekstremalnych odmianach metalu.
Jednym słowem potęga. Po prostu technicznie doskonały melodyjny majestat i monument.


ocena: 9,5/10

new 3.08.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości