Hunted
#1
Hunted - Welcome The Dead (2010)

[Obrazek: R-11799455-1522658251-1607.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Welcome the Dead (intro) 01:19     
2. Silence of Minds 06:03     
3. Chosen 04:28       
4. Aria (In Memoriam) 08:48     
5. Impaled 00:33       
6. The Incident 05:11     
7. I Want Nothing 05:23       
8. Scars 05:41       
9. Shadows 07:00       
10. The Heart Collector (Nevermore cover) 05:49

Rok wydania: 2010
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: UK

Skład:
Chris G. - śpiew
Steven Barberini - gitara
Jonathan Letson - bas
Matthew Thomas - perkusja


HUNTED istnieje na scenie brytyjskiej od 2006 roku i po wielu zmianach składu udało się nagrać demo w 2009 roku, które przeszło bez większego echa, a rok później debiut, który wydany został nakładem własnym 4 listopada, a 29 lipca 2011 roku pojawiła się reedycja nakładem Massacre Records.

Zespół można w skrócie opisać jako COMMUNIC i NEVERMORE na fundamencie BIOMECHANICAL. Jest COMMUNIC w solidnym, pełnym dramaturgii Aria (In Memoriam), w którym też są podejścia do muzyki pokrętnej i chaotycznej BIOMECHANICAL w drugiej połowie. Jest NEVERMORE w Silence of Minds z ciekawymi przejściami i tu słychać brytyjską szkołę gry, tak jak w wybornych ozdobnikach gitarowych Chosen, pełnym jakże charakterystycznej energii Wysp. I Want Nothing mogło powstać tylko tam, chociaż tutaj bliżej im do COMMUNIC w zwolnieniach niż do NEVERMORE, ale Seattle z wcześniejszych albumów słychać w The Incident. Pomysłów mają dużo, może nawet za dużo, ale nie można im odmówić, że w tej pokrętnej muzyce jest coś hipnotyzującego i Scars wachlarzem gatunkowym przyciąga.
Shadows jest gdzieś pomiędzy kontynentami, bo jest USA i Kanada, jest Norwegia, również Szwecja i Grecja, ale uwypukla to minus tego albumu - mnogość pomysłów nie przekłada się na jakoś i w tym wszystkim zabrakło czegoś konkretniejszego, co by się wybijało.
Wykonawczo jest to bez zarzutu - sola są dobre i bardzo dobre, bas to nie jest tylko przedłużenie gitary i sprawnie wypełnia przestrzeń wraz z potężną perkusją, tworząc kompetentną i dobrze zgraną sekcję rytmiczną. Wokalnie Chris G. jest dość jednowymiarowy i nie powala zasięgiem, ale zaśpiewał ten materiał dobrze i się postarał i tutaj również nie można niczego zarzucić. Jednak mimo różnorodności wkrada się pewna monotonia i wszystko zaczyna się zlewać w jedno. Słucha się tego dobrze, ale części bardziej heavy metalowe, szybsze są ciekawsze od tych wolniejszych i zabija je to samo, co debiut NEVERMORE. Brak wyrazistej melodii i próba przykrycia tego technikaliami i dzikimi zmianami temp.

Tim Hamill odpowiada za mix, John K z BIOMECHANICAL za mastering i ta płyta nie mogła brzmieć bardziej brytyjsko. Wspaniały sound podkreślający metaliczny bas z delikatnie cofniętą, ale mocną perkusją.
Konkretnie nie ma się tutaj do czego przyczepić, ale niestety nie ma też czego konkretnie pochwalić. Mówi się, że od przybytku głowa nie boli i to jest chyba wyjątek, potwierdzający regułę.
Po nagraniu tego albumu zespół udzielał się tylko lokalnie, zyskując nieznacznie większą popularność dzięki reedycji Massacre Records, ale to nie zmieniło pozycji zaplecza sceny brytyjskiej. Były obietnice EP, ostatecznie skończyło się tylko na obietnicach i od 2016 roku zespół nie przejawia żadnej aktywności.


Ocena: 7.1/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Hunted - Deliver Us (2021)

[Obrazek: 969562.jpg?4424]

Tracklista:
1. Velvet Worm 03:20     
2. Salvation on a String 05:03     
3. For the Blind 07:11     
4. Burning Ones 07:40     
5. The Black Shore 03:31     
6. The Lie 04:39     
7. One More Time 06:32     
8. Misled 05:28     
9. Time Will Tell 03:57     
10. Our Final Embrace 08:28     
11. Maldito Sea Tu Nombre 03:51

Rok wydania: 2021
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: UK

Skład:
Chris G. - śpiew
Steven Barberini - gitara
Jonathan Letson - bas
Matthew Thomas - perkusja


Niespodziewanie po wielu latach milczenia do życia powróciło HUNTED w znanym z debiutu składzie, ogłaszającym kontrakt z cypryjskim Pitch Black Records i albumem, który zostanie wydany 10 września 2021 roku.

Od debiutu minęła grubo ponad dekada, to i muzyka musiała zostać zaktualizowana wraz z trendami i do wpływów NEVERMORE, COMMUNIC, BIOMECHANICAL CONTROL DENIED można doliczyć NEW EDEN, JUDICATOR w tym, jak płynnie przechodzą od motywów amerykańskich do bardziej europejskich, ale to też może być IMAGIKA w One More Time.
Wpływów jest dużo i jest to muzyka skomplikowana, połamana, wymagająca od słuchacza sporej uwagi, aby wyłapać wszystkie melodie. Przeładowany debiut pokazuje, że zespół jest w stanie pomieścić jeszcze więcej i Misled wypada bardzo chaotycznie, łącząc heavy, US Power, progressive i jest to przesycenie, jakiego BIOMECHANICAL już nie wytrzymało i wielu ludzi się odwróciło. Ten album ma właśnie problemy bliskie temu, co BIOMECHANICAL, czyli barokowy przesyt wszystkiego, ale potrafią przejść z jednej skrajności do drugiej i bardzo oszczędny Velvet Worm z wymęczoną przez USPM melodią nie powala i takie grupy jak NEW EDEN, chociaż nie mogę się też pozbyć skojarzeń z CYPHER SEER, które łączyło wiele gatunków w sposób mistrzowski.
Nie wszystko jednak jest tutaj nijakie i zlepione bez pomysłu i w For the Blind, któremu daleko do oryginalności, ale to, jak zespół się tutaj rozumie i wspiera jest warte odnotowania, tak jak ekspozycja melodii. Dobrze brzmią również w klimatach bardziej nawiązujących do debiutu The Black Shore i będącym gdzieś pomiędzy SHATTER MESSIAH a NEVERMORE The Lie. Time Will Tell to bardzo nijakie granie amerykańskie NEVERMORE i PATHOSRAY z niezbyt interesującym refrenem.
Zaskakują w ostatnim Our Final Embrace, który jest bardzo skromną, rockową balladą, przypominającą solowe dokonania Warrela Dane'a. Dobrze zagrane, elegancko i spokojnie, z ładnym dalszym planem, w którym słychać kobiecy głos w oddali. Trudno uwierzyć, że po takich atakach zespół jest w stanie zaoferować coś bardziej przyswajalnego.
Dziwnym wyborem wydaje się też być bonus dołączony do wersji CD, cover Maldito Sea Tu Nombre ANGELES DEL INFIERNO, który wypada tutaj bardzo heavy metalowo i klasycznie, czyli przymiotniki, które do zawartości niezbyt pasują.

Świetnie tutaj brzmi gitara i delikatnie wysunięty, metaliczny bas, ale moje wątpliwości budzi bardzo sucha perkusja, która momentami brzmi jak automat albo opukiwany karton po telewizorze, co słychać szczególnie w bardziej dynamicznych dla sekcji momentach, co było bolączką wielu zespołów USA i to można było zrealizować lepiej. Na pochwałę zasługuje selektywność i prawie wszystko słychać dobrze.
O ile instrumentalistom zarzucić coś trudno, bo grają dobrze, to wokalnie Chris G. budzi wątpliwości. Słychać, że jest bardziej wszechstronny i ma więcej do zaoferowania niż na płycie poprzedniej i growle jak i średnie rejestry wypadają mu dobrze, kiedy jednak próbuje śpiewać wyżej wypada to bardzo blado, prawdopodobnie też dlatego w ostatecznym mixie jest on bardziej cofnięty, a w wysokich rejestrach nawet zagłuszany przez instrumenty.
Powrót niespodziewany, ale muzyka raczej powszednia i przewidywalna. To solidny LP, któremu wykonawczo zarzucić można niewiele, poza właśnie brakiem oryginalności czy świeżości.
Ułożona pod dzisiejsze standardy kontynuacja debiutu przy takich grupach jak JUDICATOR czy NOVERIA to może być za mało, aby sięgnąć gwiazd, ale i taka muzyka ma swoją niszę i w taką grupę też chyba mierzyli tutaj i debiutem.
Ukłon w stronę fanów udany, ale nic poza tym.


Ocena: 7/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Pitch Black Records.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości