Memento Mori
#1
Memento Mori - Rhymes of Lunacy (1993)

[Obrazek: R-6521245-1441662000-1228.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Rhyme 01:03
2.The Seeds of Hatred 06:09
3.Morbid Fear 04:19
4.The Caravan of Souls 05:54
5.Lost Horizons (Michael Schenker Group cover) 05:57
6.When Nothing Remain 05:10
7.Forbidden Dreams 03:55
8.Little Anne's Not an Angel 04:55
9.Fear of God 05:11
10.The Riddle 01:56
11.The Monolith 07:17

rok wydania: 1993
gatunek: power/doom metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Messiah Marcolin - śpiew
Mike Wead - gitara, gitara akustyczna, instrumenty klawiszowe
Nikkey Argento - gitara
Marty Marteen - gitara basowa
Snowy Shaw - perkusja


W roku 1991 Messiah na życzenie Edlinga opuszcza CANDLEMASS. Sporo się o tym mówiło i różnie... Jednak ktoś taki jak Messiah nie mógł pozostać poza światową sceną metalową i już w 1992 wraz z Mike Weadem utworzyli grupę MEMENTO MORI. Wead występował już wspólnie z Marcolinem w CANDLEMASS w roku 1987, w tym samym roku jednak odszedł, by poprowadzić power/speed/thrashowy HEXENHAUS. W MEMENTO MORI pojawili się basista z tego zespołu Mårten Sandberg (Marty Marteen) oraz Snowy Shaw, wschodząca gwiazda perkusyjnego zestawu.
To, co zaczęło przeszkadzać Edlingowi dla Weada było atutem. Ponieważ zasadniczo Wead był zainteresowany nieco szybszą i ostrzejszą muzyką, niż ta proponowana przez CANDLEMASS, postanowił on połączyć elementy epic heavy/doom z power (po części także progressive) stylistyką kładąc podwaliny pod gatunek określany później jako power/doom, który zresztą stał się niebawem szwedzką specjalnością. Fani CANDLEMASS usłyszeli ponownie Szalonego Mnicha w jego klasycznych wokalnych interpretacjach i dynamiczne dosyć miejscami ostre partie gitarowe duetu Wead & Argento. W roku 1993 szwedzka  uznana wytwórnia Black Mark Production wydała pierwszą płytę zespołu, który z miejsca określono mianem "supergrupy".

Na płycie znalazły się, jako można było oczekiwać, instrumentalne miniatury Weada i nieco bardziej rozbudowany Forbidden Dreams, stanowiące zasadniczo łączniki dla utworów o morcznej, po części mistycznej atmosferze, pełnych finezyjnej i nieco progresywnej gry obu gitarzystów i spojone natchnionymi partiami wokalnymi Messiaha, choć o mniejszym ciężarze, niż w CANDLEMASS. Czasem się to wszystko przekształca w układy nazbyt skomplikowane i paradoksalnie zbliża do tego, co Edling robił w CANDLEMASS po odejściu Vikstroma, a bez Marcolina...
To można usłyszeć w Morbid Fear, Little Anne's Not an Angel, czy też Fear of God, zbudowanym na nerwowym rytmie o orientalnej progresywnej stylizacji.
Przeważa jednak jasno wyrażony power/doom ze specyficznym akcentowaniem w ramach powtarzalnych uporczywie motywów, w tym orientalnych, jak w znakomitym The Seeds of Hatred. Te melodie, gdy są epickie jak tutaj, to wyborna nieprzemijająca nowa wartość w metalowej muzyce. Klimat i jeszcze raz klimat dominuje w potężnym riffowo The Caravan of Souls i tu chyba jest starego CANDLEMASS najwięcej, zwłaszcza w monumentalnym refrenie. Poraża posępny i niepokojący When Nothing Remain, a końcowy The Monolith, najdłuższy i kunsztownie zaaranżowany stanowi podsumowanie i muzyczne credo MEMENTO MORI na tej płycie. Do historii metalu przeszło niezwykłe solo gitarowe z tej kompozycji.
Jest na tej płycie kompozycja, która jest czymś więcej niż tylko coverem. Gdy Schenker skomponował i zaprezentował Lost Horizon na płycie MICHAEL SCHENKER GROUP wiele lat wcześniej, to po prostu wyprzedził epokę. Stworzył, może nawet nieświadomie, podwaliny nowego gatunku - power/doom właśnie i fenomenalnie wyczuł to Wead. To perła, to Czarny Brylant, tu dodatkowo doszlifowany niesamowitym wokalnym wykonaniem przez Messiaha i lekko odświeżoną formułą gitarową. Absolutny kult i jeden z najpiękniejszych coverów w historii metalu. Power/doom!

Stronę produkcyjną wzięli na siebie Wead i Shaw. W zasadzie określili na długie lata sound power/doom z chłodnymi, niezbyt ciężkimi gitarami i perkusją na odrębnym planie oraz cofniętymi instrumentami klawiszowymi. Podobną realizację miały także później chociażby albumy MEMORY GARDEN. Jednych ta muzyka zachwyciła, innych oczkujących CANDLEMASS Mark II pozostawiła obojętnymi. Ale nie Lost Horizon. To po prostu niemożliwe.


ocena: 8,7/10

new 11.09.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości