Sentinel Beast
#1
Sentinel Beast - Depths of Death (1986)

[Obrazek: R-2395262-1363911221-9863.gif.jpg]

Tracklista:
1. Depths of Death 02:52     
2. Mourir 02:47       
3. Dogs of War 03:18       
4. Corpse 04:11       
5. Evil Is the Night 02:37     
6. Sentinel Beast 04:58       
7. Revenge 04:25       
8. The Keeper 03:08     
9. Phantom of the Opera (Iron Maiden cover) 05:48

Rok wydania: 1986
Gatunek: Power/Speed Metal
Kraj: USA

Skład:
Debbie Gunn - śpiew
Barry Fischel - gitara
Mark Koyasako - gitara
Michael Spencer - bas
Scott Awes - perkusja


Założone przez Gunn, Spencera i Awesa SENTINEL BEAST w 1984 zapowiadało się obiecująco i na wielki sukces, bo w końcu kto mógł się pochwalić błogosławieństwem i dopingiem od takich gwiazd jak Kerry King i Kenny Powell?
Po nagraniu kompozycji Sentinel Beast, która znalazła się na kompilacji Metal Blade Metal Massacre VII, pełnoprawny kontrakt na debiutancki album został podpisany niemal natychmiast. Na ile w to wkład mogli mieć wcześniej wymienieni gitarzyści można tylko gdybać.
O konkretną datę wydania dzisiaj trudno, ale przyjęło się mówić, że album został wydany w czerwcu 1986 roku.

Jest SLAYER, jest OMEN, co za tym idzie jest i oczywiście NWOBHM, który był fundamentem dla rozwijającej się w USA sceny speed i thrash metalowej, a czego dowód dają w coverze Phantom of the Opera IRON MAIDEN, w którym jednocześnie pokazują, że przy takiej muzyce powinni byli jednak pozostać. Kiedy się już mówi o tym albumie, to wspomina się głównie albo właśnie cover, albo Sentinel Beast, który pomógł wypromować zespół.
Fischel/Koyasako to duet biegły, co słychać już w rozpędzonym Depth of Death, ale za bardzo próbują naśladować legendarny duet SLAYER i momentami jest to ledwie czytelny shred, który brzmi bardzo podobnie w każdym kolejnym utworze. Może i Dogs of War to dobry utwór, ale tutaj słychać to prawdopodobnie najbardziej. Kiedy próbują grać pod OMEN jak w Corpse, to niestety są to tylko 4 minuty bardzo poprawnego US Power, podobnie Revenge. Evil in the Night może i ograne do bólu, ale takich wariacji na temat Show No Mercy słucha się przecież dobrze.
Cichym bohaterem jest tutaj Spencer, który gra tutaj ciekawe rzeczy i stara się nadać finezji drugiemu planowi. Jego wyczyny tutaj są nie raz ciekawsze od gitarzystów, bardziej urozmaicone i nie ma tutaj prób tworzenia sztucznego skomplikowania popisów, bo jest to czytelne i melodyjne. Awes na perkusji zagrał dobrze, z energią, ale o sensacji tutaj nie może być mowy. Debbie Gun w tym repertuarze jest bardzo nierówna i lepiej sprawdza się w tempach OMEN jak w Dogs of War, gdzie śpiewa bardzo dobrze, niż SLAYER, gdzie zabrakło pazura, falsetów i potępieńczych krzyków, a przecież potrafi pokazać coś więcej w Evil is the Night. Słychać, że bardziej pasuje jej IRON MAIDEN i OMEN i są momenty, kiedy śpiewa obok.
SOLICITOR w 2020 roku pokazał, czego dokładnie zabrakło tutaj.

Produkcja jak na 1986 rok, kiedy pojawiły się takie rzeczy jak debiut WHIPLASH, kolejny album MEGADETH czy nawet MYSTO DYSTO, jest nie do przyjęcia. Kartonowa perkusja, za bardzo cofnięte gitary i ogólny chaos. Ten produkcyjny dramat nijako naprostowała zremasterowana reedycja Marquee Records, w którą słychać, że włożono sporo serca i starano się poprawić największe mankamenty. Dzięki temu album zamiast brzmieć jak garażowa amatorszczyzna brzmi jak typowy speed metal lat 80-tych bez fajerwerków i jeśli ktoś ma już zamiar sięgnąć po ten album, to tylko w tej bardzo limitowanej edycji.
Jak na Metal Blade to było ogromne rozczarowanie.
To rozczarowanie przerzuciło się na zespół, bo debiut okazał się kompletną klapą, a odejście Spencera do FLOTSAM AND JETSAM  przypieczętowało los grupy i rozpadła się w 1987.
Muzycy rozeszli się do swoich codziennych zajęć, Spencer odszedł z F&J już w 1988 roku, znikając z radarów i tylko Debbie Gunn próbowała się realizować w kilku grupach, jednak bez większych sukcesów.
Niespodziewanie, w 2007 roku Debbie Gunn ogłosiła powrót SENTINEL BEAST, jednak poza demo i kompilacją dem niewiele z tego wyszło i w 2011 roku o zespole kompletnie ucichło i jedynym wartym odnotowania przypomnieniem był remaster z 2015 roku.
Ani dobra kopia SLAYER, ani doby OMEN, a jedynie poprawny i bezpieczny amerykański speed metal, jednocześnie grzeczny, a taka muzyka grzeczna być nie może.
Rynek brutalnie to zweryfikował.


Ocena: 6.5/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości