The Ferrymen
#1
The Ferrymen - The Ferrymen (2017)

[Obrazek: R-10416542-1496997759-2467.jpeg.jpg]

tracklista:
1.End of the Road 04:31
2.Ferryman 04:47
3.Fool You All 03:42
4.Still Standing Up 05:20
5.Cry Wolf 04:56
6.One Heart 06:10
7.Darkest Hour 04:29
8.How the Story Ends 04:55
9.Enter Your Dream 04:19
10.Eyes on the Sky 05:13
11.Eternal Night 04:52
12.Welcome to My Show 04:15

rok wydania: 2017
gatunek: melodic heavy/power metal
kraj: Hiszpania/Szwecja/USA

skład zespołu:
Ronald Romero - śpiew
Magnus Karlsson - gitary, gitara basowa, instrumenty klawiszowe
Mike Terrana - perkusja

Rośnie popyt, rośnie moda na ciepły, ultra melodyjny heavy/power i liczni giganci metalu wychodzą tym oczekiwaniom naprzeciw. Tym razem trzech Mistrzów połączyło siły w THE FERRYMEN. Płyta została wydana przez Frontiers Records w czerwcu 2017 roku.
Magnus Karlsson (PRIMAL FEAR, FREE CALL, ALLEN-LANDE, KISKE/SOMMERVILLE itd ) jest tu twórcą repertuaru i gra na większości instrumentów, poza perkusją, za którą zasiadł Mike Terrana (ARTENSION, AXEL RUDI PELL, MASTERPLAN, METALIUM, YNGWIE MAMLSTEEN, RAGE itd). No i jako wokalista Chilijczyk Ronald Romero (LORDS OF BLACK, RAINBOW).
Wspaniały skład i można oczekiwać wiele.

W zasadzie mamy tu potęgę brzmienia heavy/power w stylu PRIMAL FEAR, kompozycje gdzieś tam zbliżające się do MASTERPLAN i specyficzny styl shredu Karlssona w solach.
Początek płyty jest znakomity i zarówno End of the Road jak i Ferrymen to wysmakowany melodyjny heavy/power z kapitalnymi partiami wokalnymi Romero, zagrany po mistrzowsku w nieprosty sposób. Czuć MASTERPLAN, mimo braku Grapowa i Lande, ale ten klimat jest w świetnym Still Standing Up z odrobiną melancholii w klawiszach i symfonicznych interludiach oraz w metalowo romantycznym Cry Wolf. Romantyzm... No przecudowny ciepły romantyzm i zaduma w balladowym One, w przepięknie ujętym stylu lat 80tych. Potęga i przebojowość Darkest Hour przypomina te lekko mroczne killery Jorna Lande solo, zresztą i ostrzejszy w zwrotkach  (i jaki refren!) How the Story Ends też można skojarzyć z szeroko rozumianym Lande. Co za kopalnia metalowych hitów! Ciepła melancholia, delikatny smutek, dramatyzm... Enter Your Dream. Przecudowny, bo tu jest LORDS OF BLACK, tu jest Romero z tamtego zespołu, a jednocześnie, po raz kolejny podkreślam, jakie to bliskie Jorna i MASTERPLAN. Wzruszające, poruszające granie w wyjątkowo zwiewnym Eyes on the Sky z ultra przebojowym refrenem w stylu lat 80tych. Dokładają uroczystego ciepłego klimatu w songu Eternal Night z refrenem polatującym ku niebu i niesamowitymi przejściami. Wyciskacz łez w najlepszym tego słowa znaczeniu.I na koniec rozpędzony i potoczysty Welcome to My Show  w stylu mocarnych heavy rockerów stadionowych lat 80tych. Rewelacja! Buja jak DREAM EVIL i DIO. Popisowe zagrywki solowe Karlssona fenomenalne w starym dobrym stylu. Grupa przedstawia jednak także bardziej radiowo przystępny numer o hard rockowym zabarwieniu jak Fool You All i tu trochę zabrakło tej niezwykłej przebojowości jaka cechuje mocniejsze kawałki. Ponadto akurat tutaj skomplikowane popisy gitarowe Magnusa w solach były zbędne. Powstał kontrast, by nie powiedzieć dosadniej - zgrzyt. Taki błąd Karlsson popełnił także w przypadku nagrań innej swojej grupy - FREE CALL.

Grają we dwóch, ale moc jest niezaprzeczalna. To Giganci. Taka ciepła, taka przytulna, taka przyjazna metalowa muzyka. Także za sprawą Romero, który śpiewa fenomenalnie i jest to czołowe gardło melodyjnego metalu na świecie na dzień dzisiejszy. Ten rockowy feeling, ta lekka chrypka... Jest po prostu Królem.
Do tego dochodzi piękna staranna produkcja. No, ale jeśli za mix i mastering bierze się Simone Mularoni z DGM, to czy może być inaczej? I ostre i miękkie, i klarowne i lekko rozmyte, i ciepłe i zimne... Wszystko jest i wszystko jak należy. Uczta dla ucha pod tym względem.
Tak. Jeśli ktoś zatęsknił za "starym"  MASTERPLAN czy za mniej progresywnym ALLEN/LANDE, to ten album jest absolutnie trafnym wyborem. Bardzo trudno jest nagrać coś tak zakorzenionego w tej tradycji i jednocześnie tak wybornego. Klasa!
No i ten Romero... Złote Gardło.
Takiej muzyki potrzeba więcej i jeszcze więcej.


ocena: 9,7/10

new 8.04.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
The Ferrymen - A New Evil (2019)

[Obrazek: R-14253083-1570799639-1991.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Don't Stand in My Way 05:02
2.Bring Me Home 06:23
3.A New Evil 03:52
4.The Night People Rise 03:37
5.Save Your Prayers 05:14
6.Heartbeat 05:43
7.Your Own Hero 04:49
8.No Matter How Hard We Fall 04:31
9.My Dearest Fear 04:40
10.You Against the World 03:54
11.All We Got 03:50

rok wydania: 2019
gatunek: melodic heavy/power metal
kraj: Hiszpania/Szwecja/USA

skład zespołu:
Ronald Romero - śpiew
Magnus Karlsson - gitary, gitara basowa, instrumenty klawiszowe
Mike Terrana - perkusja


Przewoźnik zaprasza na swoją łódź po raz drugi. Wrzesień to miesiąc premiery "A New Evil", która miała miejsce najpierw w Japonii, gdzie płytę wydał King Records (w Europie Frontiers Records).

Napisałem kiedyś - "Takiej muzyki potrzeba więcej i jeszcze więcej." I taką muzykę daje THE FERRYMEN po raz drugi. Jest to przepiękny album z melodyjnym heavy/power w tradycji MASTERPLAN z fenomenalnymi wokalami Ronalda Romero, który jest, i to jest niezaprzeczalnie, aktualnie jednym z najlepszych wokalistów metalowych świata i każdy jego występ to uczta dla fanów śpiewu na niebotycznie wysokim poziomie. On tu jest połową, a może nawet więcej niż połową muzycznej istoty tej płyty, bo Karlsson i Terrana, są wspaniali w swej skromności, a przecież grają fenomenalnie. Te przejścia Terrana, te sola gitarowe Karlssona, te gustowne ascetyczne, a zarazem pełne emocji klawisze...
THE FERRYMEN gra w tym swoim umiarkowanym tempie killer za killerem, a Romero po prostu czaruje i czaruje bez przerwy. Żadnych dłużyzn, żadnych wydumanych kolosów, zwarte skomasowane gitarowo kompozycje z płynnymi przejściami do refrenów i konsekwentnym generowaniem tego ciepłego, lekko melancholijnego klimatu jakim epatowali na pierwszej płycie. Ogromna swoboda wykonania cechuje to wszystko, zero grania siłowego, które przecież jest często elementem zabijającym heavy/power. Oczywiście, nie taki heavy/power jaki jest tutaj, bo to jest podszyte takim niesamowitym rockowym feelingiem! Jest moc melodyjnego heavy/power, który spycha na margines brutalną power/thrashową nawalankę. Ludzie chcą czegoś innego... Zwłaszcza chyba po tym, jak w niebyt odszedł MASTERPLAN. Tu to jest, jest to wszystko. Może i w pewnym stopniu niektóre z tych kompozycji nie mają aż tak nośnych refrenów jak te z 2017, ale magia jest niezaprzeczalna i to wciąga, wciąga samym głosem Romero. Z kolei to, co najbardziej nostalgiczne i romantyczne, to co smutne chwilami, jest oddane z jeszcze większym pietyzmem i z jeszcze większym żarem. I dotyczy to nie tylko Heartbeat...
Ogromna elegancja, ogromne wyczucie konwencji i godna podziwu konsekwencja w tworzeniu zapadających w pamięć kompozycji w jednym stylu, bez popadania w schematyzm. Poetycka refleksyjność, podkreślona wycyzelowanymi szczegółami. Raz jedna z tych kompozycji wydaje się piękniejsza, a raz inna... Do tego jednak THE FERRYMEN przyzwyczaił już w roku 2017.


Bardzo dobrze się stało, że niczego tu nie zmieniano w brzmieniu całości w stosunku do pierwszej płyty. Mistrz Jacob Hansen poszedł śladami Mistrza Simone Mularoni i wszystkie elementy ciepłego głębokiego soundu z oddzielnym planem klawiszowym i wyważoną głośnością perkusji zostały utrzymane. Moc, potężna gorąca moc!
Kolejne wielkie święto melodyjnego metalu.
Pozostaje tylko czekać na dzień, gdy Przewoźnik przypłynie po nas po raz trzeci.


ocena: 9,6/10

new 10.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
The Ferrymen - One More River to Cross (2022)

[Obrazek: 994254.jpg?0432]

tracklista:
1.One Word 04:58
2.The Last Wave 04:47
3.Shut It Out 05:25
4.City of Hate 05:07
5.One More River to Cross 06:17
6.Morning Star 06:39
7.Hunt Me to the End of the World 04:54
8.Bringers of the Dark 05:33
9.The Other Side 04:21
10.The Last Ship 04:08
11.The Passenger 04:16

rok wydania: 2022
gatunek: melodic heavy/power metal/ AOR
kraj: Hiszpania/Szwecja/USA

skład zespołu:
Ronald Romero - śpiew
Magnus Karlsson - gitary, gitara basowa, instrumenty klawiszowe
Mike Terrana - perkusja


Styczeń 2022 i Trzech Mistrzów pod szyldem THE FERRYMEN pojawia się po raz trzeci z nowym albumem, wydanym przez Frontiers Records.

I tak zaczyna się to trochę nieoczekiwanie, lekko progresywnie z rozległymi partiami klawiszowymi i manierze MASTERPLAN w dynamicznym, ale refleksyjnym One Word, gdzie fenomen wokalny Romero kieruje się z powodzeniem na terytoria Lande. Interesujące, ale chyba nie tego się tu oczekuje. The Last Wave romantyczny i tak naprawdę to melodic heavy metal z wyraźnymi akcentami AOR w planie klawiszowym i radiowym, łagodnym refrenem... Jeśli tak, to jest to postu dobre, lecz ograne w ramach gatunku. Co by jednak nie powiedzieć, to wysmakowane i zaawansowane technicznie solo Karlssona tu się na pewno da zauważyć. Oczywiście rozumiem ostatnie fascynacje Karlssona wysublimowanym hard rockiem i melodic rockiem, jednak w tak gładkiej i poprawnej, zadowalającej wszystkich kompozycji jak Shut It Out po prostu szkoda talentu Romero, a Terrana wymyślnymi zagrywkami perkusyjnymi nie jest w stanie tu wnieść ożywienia. Do tego tym razem w prostej, radiowej kompozycji takie progresywnie rozgrywane solo gitarowe? Wreszcie ciężej, mroczniej i zdecydowanie bardziej w manierze melodic heavy/power w City of Hate i tu zwrotki są wyborne, refreny godne uznania, a wszystko jest tym co od zawsze LORDS OF BLACK robi po prostu lepiej.
I w połowie albumu wreszcie killer na miarę oczekiwań od THE FERRYMEN. Rozdzierający serce, zagrany w umiarkowanym tempie One More River to Cross to popis Romero na nieprawdopodobnym poziomie i potwierdzenie, że Karlsson jeszcze się nie wystrzelał z takich niszczących, dewastujących pomysłów na melodic heavy/power. Hit nad hity! A zaraz potem coś na kształt Sailing Ships WHITESNAKE na wstępie w Morning Star, potem bardziej DIO w tym mocnym akcentowaniu gitary i basu i w końcu dostojny, majestatyczny i ultra melodyjny THE FERRYMEN. Potęga aranżacji! Te dumne motywy ancient w epickim stylu! I pięknie bujający w spokojnym tempie Hunt Me to the End of the World, taki najpiękniejszy MASTERPLAN w tej niewymuszonej elegancji... Symfonizacje, chóry to plan drugi, ale nie drugorzędny szybszego Bringers of the Dark z dawką równorzędną delikatnego romantyzmu i wysmakowanego mroku i to robi wrażenie, zdecydowanie robi! Moc! Moc nie opuszcza ich przy wybornym, dumnym i ciepłym zarazem The Other Side z ponownie wspaniale wbudowaną symfoniką. Ach ten Karlsson, co za wyczucie konwencji... Bardzo dobry przecież masterplanowy The Last Ship na tle kilku poprzednich numerów wydaje się minimalnie mniej interesujący, ale to w sumie drobna różnica.
I na koniec wyjątkowo ciężko, jak na ten album, w masywności gitary w dramatycznym, to pulsującym energią, to pełnym rozmachu romantyzmem The Passenger. Sztuką jest to tak połączyć. Doprawdy.

Trzej Mistrzowie i wykonanie jest rzecz jasna mistrzowskie. Ronnie to Galaktyczny Heros Artystycznego Śpiewu, po prostu! Sola Kalrssona majstersztyk, perkusja Terrana, no po prostu Terrana w całej okazałości. Czwarty Mistrz to Simone Mularoni. Po raz kolejny fantastyczny sound stworzył ten Geniusz Brzmień w swoim studio w San Marino. Szlachetna stal, imponujące detale, perfekcyjne niuanse dalszych planów.
Wielki to zespół, wiodący w świecie w tym gatunku, jednak tym razem ten początek nieco niewyraźny. Dobra muzyka to za mało, by była godna THE FERRYMEN, a początek to właśnie tylko dobra muzyka. Niemniej, bezwzględnie ten album to jedno z wydarzeń nie tylko stycznia, ale całego roku.


ocena: 9/10

new 26.01.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości