Power Paladin
#1
Power Paladin - With the Magic of Windfyre Steel (2022)

[Obrazek: R-21640033-1641920846-7792.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Kraven the Hunter 05:30
2.Righteous Fury 05:13
3.Evermore 04:32
4.Dark Crystal 05:57
5.Way of Kings 05:11
6.Ride the Distant Storm 04:56
7.Creatures of the Night 05:38
8.Into the Forbidden Forest 07:32
9.There Can Be Only One 06:52

rok wydania: 2022
gatunek: melodic power metal
kraj: Islandia

skład zespołu:
Atli Guðlaugsson - śpiew
Bjarni Þór Jóhannsson - gitara
Ingi Þórisson - gitara
Kristleifur Þorsteinsson - gitara basowa
Einar Karl Júlíusson - perkusja
Bjarni Egill Ögmundsson - instrumenty klawiszowe


Najmniej ludny kraj nordycki czyli Islandia ma tylko ten jeden power metalowy zespół bazujący oczywiście w Reykjavíku. Istnieją od roku 2016, do 2020 pod nazwą PALADIN, ale ponieważ istnieją i inne grupy grające power metal pod tą nazwą, to w 2020 zdecydowali się ją rozbudować do POWER PALADIN. Ekipa debiutowała na początku stycznia, a wydawcą jest kolejny debiutant, wytwórnia Atomic Fire Records z niemieckiego miasta Donzdorf.

Chociaż można by oczekiwać tu "skandynawskich" metalowych korzeni i inspiracji, to jednak POWER PALADIN idzie nieco inną drogą. Taką bardziej kierującą się w stronę Niemiec i Włoch. Sporo tu rycerskiego folk fantasy power, gdzieś zakotwiczonego w starych fascynacjach BLIND GUARDIAN z niewinnego okresu wędrownych bardów, ale i z dużym ładunkiem tego bardziej nowoczesnego podejścia włoskiego, jaki prezentują chociażby WIND ROSE czy VEXILLUM.  Sam początek w postaci nieco celującego pod względem melodii refrenu w light metalowe listy przebojów Kraven the Hunter jest niespecjalnie ciekawy, choć gdy przychodzi do partii instrumentalnej, to zespół wykazuje nie tylko spore umiejętności, ale i inwencję. Potem się zdecydowanie rozkręcają prezentując może nie bardzo oryginalne, ale bardzo starannie przygotowane numery, takie jak niemal speedowy Righteous Fury (growle, growle w tle!), rozpoczynający się od dzwonów Dark Crystal, nasycony dramatyzmem i ostrymi gitarami niemal jak STEEL ATTACK (no ten lżejszy rzecz jasna...). Łagodniejszy zdecydowanie refren nie pozwala powiedzieć, że próbują tu zaistnieć brutalniej na siłę. Ale to refren mało oryginalny, także partia klawiszowa jakaś mało wyrazista.
Dobry, dopasowany do tego wszystkiego, pewny siebie wokalista Atli Guðlaugsson to mocny zespołu, zresztą jest to absolutnie profesjonalna i zgrana ekipa, a moim zadaniem na wyróżnienie zasługuje spośród instrumentalistów perkusista Einar Karl Júlíusson. Piękne wyczucie blach i garów w power metalu! Kapitalny jest zdecydowanie osadzony w szwedzkich realiach rycerskiego power metalu przełomu stuleci Evermore, doskonale poprowadzony przez nacierających gitarzystów świetna melodia, także zwrotek. Hit! I drugi hit to na pewno zwiewny, chwytliwy Way of Kings. Niby nic takiego, proste, jasne a przecież świetne właśnie w tej przejrzystej muzycznej prostocie. Coś z elementami tak rycerskiego folk jak i neoclassical można usłyszeć w udanym Ride the Distant Storm i tu wpływy włoskie są niezaprzeczalne. A z kolei Creatures of the Night jakże niemiecki i konkretniej mówiąc hansenowski, przy czym z wyraźną przewagą GAMMA RAY. Bardzo dobre, bardzo dobre! Łagodna, wysublimowana partia instrumentalna w tej kompozycji to ozdoba całego albumu. Pięknie, z klawiszami, i rockowo jak cholera. Gdyby nagrali album z tak granym metalem, można by mówić o sensacji. Sensacyjnymi jednak nie można nazwać dwóch ostatnich, najbardziej rozbudowanych kompozycji, choć to przecież bardzo dobre fantasy melodic power utwory, oczywiście biorąc poprawkę na refren w stylu HELLOWEEN z czasów Keeperów w Into the Forbidden Forest i wpływy MORIFADE czy najlepszych utworów MORNING DWELL, gdyby szukać czegoś ze Szwecji. Druga część tej kompozycji jest wolniejsza, bardziej dostojna i bardziej epicka i dobrze, że znalazły się tu takie urozmaicenia. Uroczyście galopuje There Can Be Only One po trochę niewyraźnym wstępie z pianinem i jest miejscami nawet monumentalnie i majestatycznie. Wyborna gra gitarzystów w solówkach! I zgrabne symfoniczne zakończenie - pełen wdzięku finał.

Sound niezbyt ciężki, choć miejscami słychać podrasowanie gitar, znakomite jest czytelne ustawienie wokalisty oraz perkusji, która ma tu niemal własny, odrębny plan. Udana przemyślana realizacja.
Jeden zespół mają na Islandii w tym gatunku, ale bardzo dobry i perspektywiczny. Mają potencjał by oczarować, może już w niedalekiej przyszłości.


ocena: 8,5/10


new 14.01.2022

Podziękowania dla wytwórni Atomic Fire Records za udostępnienie tego albumu.
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości