In Flames
#1
In Flames - The Jester Race (1996)

[Obrazek: LTYwNDUuanBlZw.jpeg]

tracklista:
1.Moonshield 04:58
2.The Jester's Dance 02:09
3.Artifacts of the Black Rain 03:17
4.Graveland 02:46
5.Lord Hypnos 04:01
6.Dead Eternity 05:01
7.The Jester Race 04:51
8.December Flower 04:10
9.Wayfaerer 04:41
10.Dead God in Me 04:15

rok wydania: 1996
gatunek: melodic death metal (gothenburg)
kraj: Szwecja

sklad zespołu:
Anders Fridén - śpiew
Jesper Strömblad - gitara, instrumenty klawiszowe
Glenn Ljungström - gitara
Johan Larsson - gitara basowa
Björn Gelotte - gitara, perkusja

Mniej więcej pięć lat po uformowaniu się sceny Gothenburg jej liderzy, a może tylko IN FLAMES uświadomili sobie, że takie granie jak na "Lunar Strain", czy albumach AT THE GATES prowadzi ostatecznie w ślepą uliczkę i do zastoju. Jeśli gothenburg metal miał wyjść szerzej poza hermetyczne grono fanów ostrych brzmień, musiał zwiększyć swą melodyjność i taka idea przyświecała muzykom IN FLAMES, gdy rozpoczęli prace nad "The Jester Race". Nie skorzystano już ponownie z usług Mikaela Stanne z DARK TRANQUILLITY i płyta została nagrana z nowym wokalistą Andersem Fridénem poprzednio w... DARK TRANQUILLITY. 

Wydany w lutym 1996 przez Nucleat Blast "The Jester Race" był z pewnością pierwszym albumem gothenburg metalu z tak wyraźnie zaznaczonym naciskiem na melodie, przy czym w znacznej mierze opartych o muzyczną filozofię klasycznego, heroicznego heavy metalu lat 80tych. Z całą pewnością duży wpływ na to wszystko miał Jesper Strömblad, grający w HAMMERFALL od roku 1993. W nagraniu tej płyty wzięła udział spora armia gości, o nazwiskach znanych wówczas głównie tylko fanom lokalnej sceny szwedzkiej i byli wśród nich i Oscar Dronjak, i Fredrik Nordström (instrumenty klawiszowe), których Jesper zaprosił tu w ramach znajomości z HAMMEFALL właśnie.
Czasem takie płyty, pierwsze płyty o decydującym dla tworzenia gatunku, bywają genialne i ponadczasowe, jednak "The Jester Race" do takich nie należy. Koncepcja melodic death metal na pewno jest tu budowana z naciskiem na melodic, jednak chyba do końca IN FLAMES nie wiedział, jak ma to wszystko wyglądać. Jest to album poniekąd eklektyczny, bo obok relatywnie brutalnych kompozycji Dead God in Me czy Graveland mamy tu delikatny instrumentalny The Jester's Dance i ogólnie sporo instrumentalnego grania (Wayfaerer). Te najbardziej melodyjne kompozycje mają bez wątpienia znaczenie kluczowe do tworzenia potem kolejnych podgatunków w obrębie szeroko rozumianego extreme melodic metalu i tak obdarzony folk metalowymi rycerskimi akcentami Moonshield rozwinął się potem stylowo, chociażby w twórczości AMON AMARTH, a potężny, fantastycznie ozdobiony gitarowymi ornamentacjami Lord Hypnos w muzyce KALMAH. Artifacts of the Black Rain z kolei to podwaliny pod ten najbardziej "mainstreamowy", czy może lepiej powiedzieć archetypowy melodic death metal szkoły skandynawskiej, jaki królował co najmniej przez następne dziesięć lat. IN FLAMES wprowadził do kompozycji bardzo melodyjne, czytelne sola i takie można usłyszeć w December Flower. Zagrał je mało znany gitarzysta ze Sztokholmu Fredrik Johansson. Wykonanie całości stoi na bardzo wysokim poziomie i postawiono na czytelność aranżacji i wyrazistą pozbawioną brutalnego chaosu grę wszystkich instrumentalistów. Piękne, bogate partie perkusji zagrał przyjęty początkowo jako gitarzysta Björn Ingvar Gelotte.
Mastering po raz drugi i ostatni wykonał Staffan Olofsson i ten sound jest umiarkowanie dobry, stanowiąc głębszą i mocniejszą wersję z debiutu, ale jak bardzo tu daleko do głębokiego soczystego soundu klasycznego szwedzkiego death metalu ENTOMBED czy DISMEMBER.

Patrząc z perspektywy czasu, jest to jednak album bardziej wpływowy niż muzycznie wybitny. Kompozycje są bardzo dobre, ale czuć, że właściwy kierunek jest dopiero w fazie poszukiwań.
Z "The Jester Race" nierozerwalnie związany jest kolejny LP "Whoracle", gdzie grupa rozwinęła nowy styl w jeszcze pełniejszej formie.


ocena: 8/10

new 10.04.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
In Flames - Whoracle (1997)

[Obrazek: LmpwZWc.jpeg]

tracklista:
1.Jotun 03:54
2.Food for the Gods 04:19
3.Gyroscope 03:26
4.Dialogue with the Stars 03:01
5.The Hive 04:03
6.Jester Script Transfigured 05:45
7.Morphing into Primal 03:05
8.Worlds Within the Margin 05:06
9.Episode 666 03:45
10.Everything Counts (Depeche Mode cover) 03:17
11.Whoracle 02:43

rok wydania: 1997
gatunek: melodic death metal (gothenburg)
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Anders Fridén - śpiew
Jesper Strömblad - gitara, instrumenty klawiszowe
Glenn Ljungström - gitara
Johan Larsson - gitara basowa
Björn Gelotte - gitara, perkusja

Wydany w październiku 1997 roku przez Nuclear Blast album "Whoracle" stanowi logiczną kontynuację "The Jester Race", jednak wzbogaconą o doświadczenia z prac na tym LP, w bardziej dookreślonej gatunkowej formule.

Konstrukcja płyty jest podobna jak poprzedniej, są także dwie kompozycje instrumentalne. Z całą pewnością jednak wspaniały, genialnie gitarowo rozegrany Dialogue with the Stars jest ozdobą tego LP w stopniu większym, niż The Jester Dance płyty poprzedniej. Nowością jest umieszczenie covera DEPECHE MODE w melodic death metalowej aranżacji i to się potem przyjęło na całym świecie w tej kategorii muzycznej. Faktem jest, że pop i rockowe utwory różnych wykonawców w wersji extreme innych grup są często ciekawsze.
Nie to jest jednak najważniejsze. Niezwykle ważny jest potężny początek tej płyty z pełnym niezwykłej elegancji Jotun, wzbogaconym o fantastyczny krążący gitarowy motyw przewodni. Zaraz potem dwa niesamowite killery. Food for the Gods i ten nerwowy styl rytmiczny pracy gitar, który przeszedł do kanonu i stał się po prostu obowiązkowy w gatunku. No jest tu ta dumna epickość, jest surowy brutalny majestat. I jeszcze więcej majestatu w nawiązującym do rycerskiego folka Gyroscope. Surowy i brutalny to minstrel, ale jak przy tym oczarowujący swoją gitarową opowieścią. Nie ustępują w The Hive i moc przekazu świetnej melodii w umiarkowanym tempie jest kolosalna. A przy tym taki spokój, taka pewność siebie. Majstersztyk, także w dyskretnym posiłkowaniu się motywami neoklasycznymi. Może środkowa, nieco brutalniejsza i miejscami nadmiernie pokomplikowana część płyty (Jester Script Transfigured, Morphing into Primal) jest nieco słabsza, ale potem nadchodzi posępny motyw główny Worlds Within the Margin i kolejna nowa jakość się pojawia w muzyce gothenburg, taka która potem tak bardzo się rozwinęła w fińskim ekstremalnym graniu, nie tylko zresztą INSOMNIUM. I tak dużo jasno wyrażonej melodii w Episode 666. W pewnym sensie pomost do "Colony"...

Nowa jakość to brzmienie uzyskane przez Fredrika Nordströma. Zapewne niemal optymalny sound dla klasycznego melodyjnego gothenburga, ze zdecydowanie zarysowanymi wszystkimi instrumentami, odrębnością planu klawiszowego, gdy występuje, oraz wysunięciem wokalisty przed gitary. A warto było Fridéna wyeksponować, bo tym razem zaśpiewał lepiej niż rok wcześniej. Po raz kolejny coś wzorcowego dla gatunku, coś do czego się potem porównywało innych.
Album bez wątpienia doskonalszy pod każdym względem od poprzedniego, choć oczywiście już nie tak świeży, jeśli chodzi o tworzenie czegoś nowego w muzyce. Płyta mocno ugruntowała pozycję IN FLAMES na scenie już nie szwedzkiej, ale światowej i zespoły naśladujące jego styl zaczęły się pojawiać w błyskawicznym tempie, także w Ameryce Północnej.
W tym samym roku odchodzi Glenn Ljungström, pojawia się też nowa sekcja rytmiczna. Grupa powoli przygotowuje się do nagrania następnej płyty "Colony".

ocena: 9,2/10

new 10.04.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
In Flames - Colony (1999)

[Obrazek: 161.jpg?2257]

tracklista:
1.Embody the Invisible 03:37
2.Ordinary Story 04:16
3.Scorn 03:38
4.Colony 04:39
5.Zombie Inc. 05:05
6.Pallar Anders visa 01:41
7.Coerced Coexistence 04:14
8.Resin 03:21
9.Behind Space '99 03:58
10.Insipid 2000 03:45
11.The New Word 03:18

rok wydania: 1999
gatunek: extreme melodic metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Anders Fridén - śpiew
Jesper Strömblad - gitara, instrumenty klawiszowe
Björn Gelotte - gitara
Peter Iwers - gitara basowa
Daniel Svensson - perkusja


Jest zrozumiałe, że ten album budził i budzi nadal gorące spory i kontrowersje, ale o wiele ważniejszą prawdą jest to, że to album swoisty, wpływowy i przełomowy. Stary skład się rozsypał z różnych, także poza muzycznych powodów i przyjście nowych ludzi do zespołu musiało wywrzeć wpływ na całokształt IN FLAMES jako zjawiska muzycznego, jakim się bez wątpienia stał w ciągu kilku poprzednich lat.
Choć melodic death metal wyewoluował z thrashu i death metalu jako odpowiedź na potrzebę istnienia melodyjnego, ale w miarę brutalnego metalu, to w kształcie z lat 1993-1998 pozostawał jednak gatunkiem niszowym, hermetycznym, a w ostatnich z wymienionych lat spychanym w cień przez odradzający się także w Szwecji power metal. Żadne zaklinania rzeczywistości tego nie zmienią i nie zmienia tego także ogromna liczba zespołów w Twierdzy Gothenburg, Szwecji i Europie. Kalka z kalki stawała się nazbyt widoczna, nazbyt słyszalna, płyty były muzycznie mało czytelne, wtórne... IN FLAMES przełamał ten ślepy zaułek nagrywając "Colony", gdzie potężne brzmienie, ostry wokal i ogólna agresja wykonania podporządkowane były Melodii. Takiej przez duże M właśnie. Tu miały być hity na głębokiej, rockowej podbudowie, po części także odejście od ponurej death metalowej warstwy lirycznej i zastąpienie jej opowieściami o sprawach bardziej codziennych, także o wydźwięku społecznym. Nuclear Blast wydał ten album z pewnymi obawami 31 maja 1999 i faktycznie, konsumenci poprzednich LP IN FLAMES częściowo ten album zignorowali, ale ilu pojawiło się nowych fanów! Tak, Nuclear Blast na "Colony" zarobiło mnóstwo pieniędzy, a nabywcy nie wyrzucili ich w błoto.
Hity, mocne melodyjne metalowe hity następują tu jeden po drugim z wiodącymi szybszymi Embody the Invisible, rytmicznym i dramatycznym Coerced Coexistence. Może Insipid 2000 się prezentuje na tym mniej atrakcyjnie. Te wolniejsze jak Ordinary Story, Colony zawierają nawet bardzo łagodne rock metalowe partie, o lekko gothic metalowym wydźwięku i łączenie tego z brutalnymi harsh metalowymi partiami świetnie śpiewającego Fridéna wypada imponująco. Wyborny Resin jest najbardziej mroczny, najbardziej epicki i należy w znacznej mierze do poprzedniej muzycznej epoki IN FLAMES, podobnie jak nowa wersja gotheburgskiej kompozycji z roku 1994 Behind Space '99.

Nowa jakość? Na pewno także w opcji soundu i utalentowany Göran Finnberg zrobił coś nowego, coś wypośrodkowującego gusta... Ten sound wyznaczył kierunek utrzymywany do dziś w produkcjach gatunku melodic death metal/extreme metal i tego brzmienia gitar nie da się z niczym pomylić.

Album wpływowy? Bezwzględnie tak, jednak jasne odpowiedzi na pewne pytania daje dopiero "Clayman".


ocena: 8,5/10

new 10.06.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości