Crystal Gates
#1
Crystal Gates - Torment & Wonder: The Ways of the Lonely Ones (2022)

[Obrazek: 1048389.jpg?5348]

Tracklista:
1. The Ways of the Lonely Ones 01:19     
2. My Glorious Fall 04:09     
3. Alive for the Journey 05:30     
4. A Lonely Dreamer's Wish 03:45     
5. The Stars Temple 07:07     
6. Moonshine & Sorrow 04:38     
7. Winter Ghost 04:32     
8. Nightmares 04:20     
9. Soul of Rain 03:59     
10. Torment & Wonder 12:00     

Rok wydania: 2022
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Łotwa

Skład:
Carolina Pérez - śpiew
Benjamín Machín - gitara
Guillermo Albano - bas
Gastón Lorenzo - perkusja
Juan José Leyton - instrumenty klawiszowe


CRYSTAL GATES zaczynało w 2013 roku i przeszło bardzo długą drogę, tak długą jak z Urugwaju, w którym zaczynali, do Łotwy, wydając wiele singli i mając stosunkowo stały skład.
Po 9 latach istnienia, w końcu udało im się nagrać debiut, którego wydaniem zajmie się włoska wytwórnia WormHoleDeath.

Jak na zespól z kręgów Female Fronted to grają tutaj zaskakująco dobrze, szczególnie gitarzysta Benjamín Machín, który czasami potrafi nawet podać delikatnie neoklasyczny ozdobnik jak w bardzo solidnym Alive For the Journey. My Glorious Fall to bezbłędne otwarcie albumu, które mówi wszystko o tym, jaka muzyka czeka słuchacza. Tradycyjna, bez niespodzianek, z nośnymi i delikatnie nawet heroicznymi refrenami inspirowanych Skandynawią w kwestii rozmachu, ale operatika metalu z piejącymi wokalistkami nie ma zbyt dużo i Carolina Pérez ma głos bardzo atrakcyjny, nie jest piskliwa i śpiewa bardzo pewnie, z delikatnością i zwiewnością podkreślaną przez wzorowo zrealizowane orkiestracje.
Oczywiście NIGHTWISH nie mogło zabraknąć, ale A Lonely Dreamer's Wish jest przyjemne dzięki bogatym aranżacjom i gitarze, która wspaniale tutaj maluje pierwszy plan, do tego warta odnotowania jest tutaj płynność. Jest też Winter Ghost, ale niestety poza znakomitymi orkiestracjami jest to utwór co najwyżej poprawny i o ile SONATA ARCTICA jeszcze byłaby jakoś do przetrawienia, to za bardzo tutaj chwilami zbliżają się do bardzo mętnego grania AVANTASIA i nawet solo gitarowe jest tutaj zupełnie nijakie na poziomie Unia. No i tak jeszcze wspominając o Unia, to ta nieprzyjemna beznamiętność gatunkowa jest też w The Stars Temple i to jest 7 minut niczego, bo nie ma ani dobrego refrenu, ani nawet melodii.
Gatunkowo czysty i inspirowany bajkowym NIGHTWISH Moonshine & Sorrow jest bardzo udany i melodyjny, orkiestracje i przestrzeń są równie udane jak w najlepszych kompozycjach LEAVES' EYES i jest tutaj ta nuta nostalgii. Bardzo konserwatywny gatunkowo i pozytywny Nightmares znakomity w swojej przewidywalności i świetnym, nośnym refrenie, ale takie kompozycje jak Soul of Rain, gdzie łączą symphonic z bardziej przebojowym gothic i elektroniką wychodzą płasko i tutaj zabrakło czegoś w refrenie, który wydaje się pusty. Są subtelne orkiestracje, ale niewykorzystana przestrzeń jest niezrozumiała i tutaj są błędy VISIONS OF ATLANTIS.
Torment & Wonder, zgodnie ze zwyczajem, kończący album kolos, ambitny i to jest dobrze poprowadzone 12 minut. Świetnie zaśpiewane i bardzo energicznie zagrane przez sekcję rytmiczną. Orkiestracje dobrane ze smakiem, na wysokim poziomie, może mogłoby się tutaj więcej dziać i więcej zmian tempa, ewentualnie trochę skrócić, ale jak na debiutantów, to wychodzą z tego testu obronną ręką.

Produkcja wzorowa, selektywna i z mocnymi bębnami, ale niczego innego poza perfekcją po Sebastian "Seeb" Levermannie, który ma doświadczenie w symfonicznym metalu nie można było oczekiwać.
Może i nie jest to album poszerzający horyzonty czy nowa jakość, ale jest to solidny i tradycyjny, ale skostniały symfoniczny power, w którym w tym roku wydaje się, że niewiele ciekawego się dzieje i razem z EMETROPIA to dobry album na sezon ogórkowy.
Solidny, optymistyczny debiut.


Ocena: 7.7/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni  WormHoleDeath.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości