Virtual Symmetry
#1
Virtual Symmetry - Virtual Symmetry (2022)

[Obrazek: a4184919138_16.jpg]

Tracklista:
1. Virtual Symmetry (Part I. Amen / Part II. Dancing on Our Own / Part III. Tainted by the Sky) 19:59     
2. My Story Unfolds 06:06     
3. The Paradise of Lies 06:30     
4. Come Alive 06:25     
5. Butterfly Effect 05:17     
6. Fantasie di verità 07:03     
7. Rising 07:30     
8. Insomnia 04:05

Rok wydania: 2022
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: Szwajcaria

Skład:
Marco Pastorino - śpiew
Valerio Æsir Villa - gitara
Alessandro Poppale - bas
Alfonso Mocerino - perkusja    
Mark Bravi - instrumenty klawiszowe


VIRTUAL SYMMETRY istnieje już 13 lat i zaczynał jako solowy projekt Valerio Æsir Villa, który ostatecznie przerodził się w pełnoprawny zespół i po wielu zmianach składu zadebiutował w 2016 roku.
Nagrywał albumy długie. Bardzo długie, z rozciągniętymi do granic możliwości, które kończyły się po 23 minutach, a urozmaiceniem były kompozycje, które rzadko schodziły poniżej 7 minut. Technicznie była to muzyka dobra, ale jednak to był przerost formy nad treścią i technikalia nie zastąpią jednak zapadających w pamięć refrenów. Głównie z tego ten zespół był znany, no i oczywiście znakomitego Marco Pastorino, fenomenem wokalnym ostatnich lat, którego jednak potencjał nie do końca był wykorzystywany, przynajmniej tutaj.
Po dwóch albumach, poprzedni wydany nakładem własnym, przyszedł czas na trzeci, który wydała wytwórnia Sensory Records 16 września 2022 roku.

Coś się zmieniło. Niby tytułowy Virtual Symmetry to VIRTUAL SYMMETRY do jakiego przyzwyczaili już słuchaczy, bo jest 20 minut, są zbędne przerywniki, jakieś nawiązania do DREAM THEATER i DGM i główna oś kompozycji i melodia giną gdzieś w popisach gitarowych i łamańcach. Inny jest tutaj Pastorino. To wokalista znakomity i tutaj wspina się na swoje wyżyny i daje znakomite, bezbłędne jak zwykle popisy, pełne emocji, ale sam utwór to jednak tylko progresive metalowa poprawność dla najtwardszych z twardych słuchaczy progressive metalu.
My Story Unfolds to już zmiany, jest włoski rys progresywny grup SECRET SPHERE, ostatniego VISION DIVINE i LABYRINTH ostatnich lat, co podkreślają subtelne klawisze i ekspozycja wokalisty, który ma tutaj znaczenie kluczowe. The Paradise of Lies swoją lekkością przywodzi na myśl TEMPERANCE w bardziej progresywnej odmianie, wspartej SECRET SPHERE, SUSPYRE i DREAM THEATER. Klawisze subtelne, znakomite dalsze plany i wieloplanowy Marco Pastorino. Skrócenie kompozycji wyszło zespołowi na dobre, nawet jeśli momentami czuć, że było trudno i zostało to zrobione brutalnie, co słychać w zakończeniach niektórych utworów. Come Alive to typowy i powszedni progressive z hammondami i bardziej rockowy Pastorino jest tutaj oczywiście fantastyczny, ale zabrakło tutaj refrenu, który by zapadał w pamięć, choć motyw gitarowy jest interesujący. Butterfly Effect to przyjemne 5 minut z włoskim progressive i tutaj znacznie lepiej wpletli motywy rockowe, fantastycznie wypada tutaj bas, choć zwrotki momentami wydają się przekoloryzowane i pastelowe, refren może i typowy dla gatunku, ale czarodziej Pastorino wnosi to na nowy poziom.
Fantasie di verità to pokłosie DGM i DREAM THEATER i tutaj powraca VIRTUAL SYMMETRY niepotrzebnie przekombinowany i znacznie lepiej wypada Rising. Też progressive, niby też DREAM THEATER i DGM, może SUSPYRE, ale popisy techniczne są bardziej wyważone i nie przytłaczają tak bardzo, chociaż moim zdaniem tutaj klawisze są aż zbyt agresywne i spychają wokalistę na dalszy plan. Mimo pewnych zastrzeżeń, jest to lepiej zbilansowane.
Insomnia to ciche i spokojne zakończenie przy smyczkach i pianinie i taka chwila oddechu jest potrzebna. Pięknie Pastorino sprawdza się w klimatach okolic nostalgicznego progressive EVERGREY, głos pełen dramaturgii i tutaj można było wyciągnąć z tego więcej.

Brzmienie? Oczywiście, że Simone Mularoni. Perfekcyjny i selektywny jak zwykle. To aksjomat.
Pozostali muzycy tym razem na dalszym planie i dano większe pole do popisu Pastorino, dopracowując nieco melodie i moim zdaniem to krok w dobrą stronę, choć nieco nieśmiały, ale warty odnotowania, bo to najprzystępniejszy album VIRTUAL SYMMETRY, który nie odpycha aż tak bardzo przekombinowaniem, chociaż jeszcze trzeba tutaj popracować w sferze melodii i bardziej zapadających w pamięć refrenów.


Ocena: 7.7/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości