Harmony (Chile)
#1
Harmony - From The Beginning (2003)

[Obrazek: 47682.gif]

tracklista:
1.Save Your Time 06:32
2.Far Away 05:40
3.Crystal Twins 04:27
4.Tears 02:49
5.The Price of Trust 08:31
6.Braveheart 05:44
7.It's Overkill 03:56
8.Love Me Again 06:31
9.Laury Lane 05:20
10.Until the End 04:36

rok wydania: 2003
gatunek: neoclassical power metal
kraj: Chile

skład zespołu:
Alfredo Castro - śpiew
Cristián Sepúlveda - gitara
Roberto Uribe - gitara basowa
Rodrigo Inostroza - perkusja
Felipe Hunrichse - instrumenty klawiszowe


HARMONY z miasta Concepción w prowincji Bio Bio powstał w roku 2000 z inicjatywy chilijskiego Guitar Hero, neoklasycznego shreddera Cristiána Sepúlveda, który skupił wokół siebie wysokiej klasy muzyków i wokalistę o dużej rozpiętości głosu Alfredo Castro. Grupa wzorowała się na stylu szwedzkim neoklasycznego power metalu, po części na dokonaniach RISING FORCE Yngwie Malmsteena, po części MEDUZA i MAJESTIC oraz STORMWIND.

Najlepiej się tu prezentują szybkie, brawurowo wykonane neoklasyczne utwory o znakomitych melodiach, takie jak otwierająca ten album Save Your Time, czy bardziej rockowo rozpoczęty Far Away, pełne wysokiej klasy solówek i wysmakowanych wstawek klawiszowych wybornego w neoklasycznej konwencji Felipe Hunrichse. Zresztą, w Far Away prezentuje on także zagrywki charakterystyczne dla stylu brytyjskiego wykorzystania instrumentów klawiszowych przełomu lat 70tych i 80tych (np RAINBOW). Jest nawet miejscami trochę progresywnie, także w dostojnym instrumentalnym Crystal Twins i niemetalowo w zagranej przy pianinie łagodnej kompozycji Tears. Jest spokój i elegancja w elegijnym The Price of Trust, rozbudowanym i umiejętnie rozłożonymi akcentami w kilku wątkach. No i przepięknie gra Cristián Sepúlveda dzielnie wspierany przez klawiszowca w rozległych partiach instrumentalnych. Dramatyczne sola gra w pełnym ekspresji i bardzo szybkim heroicznym neoklasycznym Braveheart z karkołomnymi popisami całego zespołu, oczywiście także w neoklasycznym stylu. Wielka klasa! I ponownie brawurowo w znakomitym zagranym w dwóch tempach power metalowym malmsteenowskim It's Overkill. Romantycznie jest w skandynawskim, rockowym i podniosłym stylu w Love Me Again i tu się właśnie zbliżają do STORMWIND, choć słychać także echa ARTENSION. Jeszcze jeden popis zespołu to power metalowy Laury Lane z atrakcyjną melodią, zagrany z pasją i pasją zaśpiewany wysoko przez Alfredo Castro. Kończą bardzo łagodnie i nastrojowo utworem Until the End z artystycznym śpiewem i zachwycającą gitarą akustyczną. Wspaniale to wzmacniają w drugiej części i epicki dramatyzm jest tu nieodparty w manierze neoklasycznej.
No cóż, ogólnie wyśmienita odpowiedź z Chile na muzykę dominatorów szwedzkich w gatunku neoclassical.

Produkcja własna jest dobra, choć brak tu jednak lepszego masteringu i całościowo to nieco sucho brzmi, a najbardziej perkusja. Bardzo dobrze grający basista został także nieco skrzywdzony nieuzasadnionym cofnięciem go zbyt głęboko za klawisze. Jednak maestria wykonania wynagradza tu po części te niedostatki.
Klasa tych muzyków i ich umiejętności techniczne zachwycają, podobnie jak aranżacyjne zaawansowanie samych kompozycji. Niestety, żadna wytwórnia nie zdecydowała się na wydanie tej płyty dla jest szerszej prezentacji, co jednak nie zniechęciło zespołu do przygotowania drugiego albumu.


ocena: 9,6/10

new 2.12.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Harmony - The Prophet Land (2006)

[Obrazek: 140538.jpeg]

tracklista:
1.Killing the Dreamer 04:03
2.Thorns and Crosses 07:37
3.The Wizard 06:08
4.From the Hell 04:06
5.The Last Hope Song 05:51
6.Echoes of Fire 08:02
7.Rain on Paradise 05:02
8.Speed and Shouts 03:26
9.The Prophet Land 10:14

rok wydania: 2006
gatunek: power metal
kraj: Chile

skład zespołu:
Alfredo Castro - śpiew
Cristián Sepúlveda - gitara
Alvaro Fuchser - gitara
Roberto Uribe - gitara basowa
Rodrigo Inostroza - perkusja


W roku 2006 HARMONY zdołał zainteresować swoją muzyką lokalną wytwórnię Mylodon Records z Concepción, która raczej specjalizowała się w rocku i metalu progresywnym. Wydała ona drugi album zespołu w połowie grudnia 2006. W grupie zaszły do tego czasu spore zmiany. Odszedł klawiszowiec Felipe Hunrichse, pojawiło się natomiast wsparcie dla Cristiána Sepúlveda w postaci drugiego gitarzysty Alvaro Fuchsera.

Zmiany pojawiły się także w samej muzyce. Element neoklasyczny zszedł gdzieś na plan dalszy, zresztą brakowało tu klawiszowca, który by tak dobrze ornamentował te utwory z taką gracją, jak to robił Felipe Hunrichse. Zespół zasadniczo przeszedł na pozycje bardziej typowego power metalu szwedzkiego o szlifie heroicznym i gdyby szukać pewnych analogii, to zaprezentował muzykę pośrednią pomiędzy STEEL ATTACK a ZONATA, ale także i w kilku utworach nadal nawiązujących do heroicznego RISING FORCE. Castro śpiewa przeważnie niżej, a malmsteenowskie popisy Sepúlveda już nie są tak zdecydowanie zarysowane jak na debiucie.
Znacznie lepsza jest także produkcja, głębszy sound sprawia wrażenie bardziej masywnego, sekcja rytmiczna jest także bardziej słyszalna. To brzmienie tak do złudzenia przypominało styl realizacji typowy dla Szwecji.
Jest energia power metalu słyszalna w melodyjnym, ale bezkompromisowym ataku w szybkich, lecz niepozbawionych epickich wolniejszych nieco fragmentów Killing the Dreamer, The Wizard (potężne apokaliptyczne zakończenie !) z duetami i pojedynkami gitarzystów, gdzie jednak zawsze zwycięsko wychodzi Cristián (choć niekoniecznie w świetnym instrumentalnym The Last Hope Song...). Wysokiej klasy melodyjne dumne refreny, atrakcyjne melodie przewodnie w zwrotkach w bojowym stylu. Porywający jest w tym stylu From the Hell, gdzie Castro śmielej sięga po wysokie udramatyzowane wokale w amerykańskim stylu, a refren jest wzmocniony przez chórki. Z melodyjną agresją i pasją atakują w szybkim Rain on Paradise, lekko zmieniając kaliber w refrenie przypominającym ZONATA z ich najlepszych  utworów. I ta końcówka... Moc! Speed and Shouts... Musi być szybko i jest, a całość jest utkana jako melodyjny speed/power niemal z taką precyzją jak kompozycje CACOPHONY. Dewastujące sola i jeden jedyny raz wygrywa Alvaro Fuchser. Mordercze pierwsze solo - genialne! Zniszczenie!
Uwagę zdecydowanie zwracają uwagę długie, formalnie rozbudowane kompozycje o epicko - progresywnym charakterze z akcentami orientalnymi i ancient oraz skromną raczej dawką ozdobników neoklasycznych i pierwszy z nich to dostojny i chłodno dramatyczny Thorns and Crosses z przepięknym, pełnym smutku refrenem. W połowie płyty pojawia się Echoes of Fire i tu więcej jest rwanych gitarowych fraz, więcej "kashmirowych" zagrywek, leniwie miejscami niemal toczącej się historii o poetyckim, baśniowym wydźwięku, z pietyzmem opowiedzianej przez wokalistę. Taki bardziej malmsteenowski refren z lat 80tych przypomina nagrania z debiutu. Trochę może rozczarowuje gitarowa część instrumentalna, oczekiwać można było więcej monumentalizmu. I ten fragment z odgłosami współczesnej bitwy też raczej zbędny dla budowania klimatu. I na koniec także niezbyt szybki i najdłuższy epicki i również poetycki w łagodnych partiach z gitarami akustycznymi The Prophet Land. Muzyczna epopeja o narastającym napięciu.

Jest to album wyborny, choć stylistycznie odmienny od debiutu. To wybitny przykład, jak szwedzki power metal można grać z podobną gracją i finezją także w Ameryce Południowej.
Niestety, ta płyta była ostatnią w dorobku grupy. W ekipie doszło do rozłamu na tle dalszej muzycznej drogi i stylu. Nie udało się przezwyciężyć tego impasu i zespół został oficjalnie rozwiązany w roku 2008. Żaden z muzyków, nawet lider Cristián Sepúlveda nie odnieśli już potem żadnego sukcesu na metalowej scenie. 
Wspaniały, nieodżałowany zespół z Chile.


ocena: 9,7/10

new 3.12.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości