Rage of Romance
#1
Rage of Romance - Dark Equation of God (2022)

[Obrazek: MzEtMjE5OS5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Sands of Time 04:32         
2. Distant Worlds 04:34        
3. Burnt so Beautiful 04:30         
4. Kingdom of Ashes 04:12         
5. Thorns of My Halo 03:54         
6. Ground on Fire 04:46         
7. Mooncry 04:33         
8. Dark Sides of God 05:18         
9. Imperators 07:48

Rok wydania: 2022
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Grecja

Skład:
Estíbaliz Ramos - śpiew
Leonidas Deligiorgis - gitara
Iraklis Deligiorgis  - bas
Nick Tsiligoudis - perkusja
Kostas Giannikopoulos - instrumenty klawiszowe


Poboczny projekt braci Irakilsa i Leonidasa Deligiorgis z WINDFALL, założony w 2010 roku i raczej jako pocieszenie po braku zainteresowania nowymi nagraniami grupy, mimo kilku prób. Na debiucie gościnnie zaśpiewała wokalistka Vicky Psarakis, obecnie kojarzona z metalcore'owym THE AGONIST i był to album poprawny gatunkowo, ale z brakiem pomysłu na melodie. Na kolejnym albumie z 2017 roku zaśpiewała Maxi Nil (JADED STAR, VISIONS OF ATLANTIS), ale mimo zmiany składu muzyka nadal była niezbyt porywająca. Po 5 latach, z Nickiem Tsiligoudisem już jako oficjalnym perkusistą i oficjalnie zatrudnioną wokalistką, próbują po raz trzeci na wydanym 16 grudnia 2022 roku przez Steel Gallery Records albumie.

I po raz trzeci zespół niczym nie zaskakuje. Estíbaliz Ramos to standardowa gatunkowo wokalistka i na szczęście nie męczy. Słychać, że ma umiejętności, bo to materiał wymagający, próbujący łączyć różne motywy i nastroje. Na szczególne uznanie zasługuje tutaj sekcja rytmiczna. Iraklis Deligiorgis i Nick Tsiligoudis grają tutaj znakomicie, kompletnie dominując pierwszy plan i w partiach instrumentalnych często zupełnie przyćmiewają gitarzystę, ale za to dobrze wtóruje im Kostas Giannikopoulos, tworząc przyjemne i chłodne, typowo greckie tło. Grają sprawnie i inteligentnie i naprawdę warto ich tutaj posłuchać.
Największym minusem tego albumu, tak jak zresztą poprzednich, jest totalny i bezlitosny atak różnymi motywami i pomysłami słuchacza, bez skupienia się na wyeksponowaniu głównej melodii, przez co same kompozycje często niczego poza techniką wykonania nie reprezentują. Kiedy grają prościej, jak w Sands of Time albo w stylu NIGHTWISH i SIRENIA jak w Burnt So Beautiful, to jest to granie przyjemne i dobre, trzymające się określonych ram i bez zbytnich zapędów progresywnych. Distant Worlds to już przykład kompletnego chaosu. Bezsensowne nakładki wokalne, melodie zupełnie niedopasowane do tego, co śpiewa wokalistka, brak konsekwencji i płynności w przejściach z jednego motywu do drugiego. Zlepek pomysłów, które do siebie nie pasują. Podobnie w Kingdom of Ashes, w których echa EPICA łączą się z DIMLIGHT w sposób mało atrakcyjny, w którym gdzieś ginie motyw przewodni.
Ground on Fire to przykład skandynawskiego grania zespołów melodic power i symphonic, w którym znów wychodzi tradycyjne dla zespołu poplątanie, ale najgorzej wypada na albumie Dark Sides of God. Symphonic? Progressive? Modern? Power? Fatalna mieszanka i zupełny brak zdecydowania, czy to ma być TO-MERA, DIMLIGHT czy może jednak Skandynawia.
Jest jednak jedna kompozycja, która wyróżnia się na plus i to Mooncry. Może i jest to typowa ballada, ale w końcu zespół tutaj współpracuje i wszystko jest zagrane jak należy, spokojnie i kojąco, ze wszystkim, co najlepsze z WITHIN TEMPTATION i SIRENIA. Ładne i zgrabne, przez niepotrzebnego przesytu, jaki dominuje na albumie.
Na koniec Imperators, 8 minut epickiego metalu z elementami wczesnego TRISTANIA i chaotyczności połączonej z brakiem pomysłu BATTLELORE. Niespójnie, bezsensownie i do niczego to nie pasuje, z przeciętnym refrenem i zupełnie bez wyrazu.

Iraklis Deligiorgis ponownie zadbał o brzmienie i jest ono znakomite, typowo greckie w ustawieniu mocnej, surowej perkusji i ascetyczne w planie klawiszowym, do tego bardzo selektywne i dopracowane w najmniejszych szczegółach. Wspaniale to brzmi i należą się wyrazy uznania za taką sekcję rytmiczną, której jest częścią.
Kompozycyjnie jest nierówno, eklektycznie i jak to w RAGE OF ROMANCE, ciągle szukają i nie mogą się zdecydować, co chcą grać, co tworzy albumy, które są bardzo niespójne, a ta niespójność uwydatnia, jak bardzo te LP są nierówne.
Mimo to, jest to pierwszy album RAGE OF ROMANCE, który mogę uznać za dobry, z całej dyskografii za najbardziej czytelny i z jakąś treścią.
Wygląda na to, że poza znakomitą pracą Iraklisa Deligiorgisa, to synkretyzm przyćmiewający melodie pozostanie znakiem charakterystycznym tego zespołu.


Ocena: 7/10

SteelHammer

Podziękowania dla wytwórni Steel Gallery Records za udostępnienie materiału.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości