Ars Nova
#1
Ars Nova - Abrazando las sombras (2023)

[Obrazek: 1109021.jpg?2242]

tracklista:
1.Abrazando las sombras 05:10
2.En el fondo del lago 06:45
3.Sacrificio 04:45
4.El efecto mariposa 05:23
5.Otra vida 03:40
6.Kyoto 05:49
7.Fantasma (Motoko) 05:27
8.Con tu recuerdo 07:13
9.2020 04:46
10.El encuentro 05:41
11.Sueño lúcido 07:05
12.Paradoja de la memoria 04:11

rok wydania: 2023
gatunek: melodic power metal
kraj: Hiszpania

skład zespołu:
Alfonso Sánchez - śpiew
Daniel Alonso - gitara
Damià Ferràndiz - gitara basowa
Javier Suárez - perkusja


ARS NOVA z Badalony w Katalonii istnieje już wiele lat, faktycznie od roku 1998, przy czym do 2008 pod nazwa MAZO. Do tej pory mają na koncie dwie płyty z lat 2009 i 2018 (tylko digital) i mimo, że mówią o sobie jako o grupie grającej melodic metal z elementami progresywnymi, to ta progresywność w średnio udanym wydaniu do tej pory przeważała. Teraz, w lutym 2023 nakładem własnym i dzięki dystrybucji przez Rock CD Records, prezentują trzeci LP.

Tym razem jest album zdecydowanie godny uwagi, bo element melodyjnego grania został wysunięty ponad progresywność przekazu i ekipa proponuje miks power i heavy metalu w latino stylu, w pewnym stopniu przypominający tegoroczny niedawny debiut DELALMA.
Rozpoczynają od tytułowego melodic power Abrazando las sombras, z gościnnym udziałem jako wokalisty Israela Ramosa Solomando (AVALANCH, ALQUIMIA, AMADEUS) i mamy bardzo dobry, ciepły bujający w refrenie utwór zagrany z pasją i elegancją. Progresywnie? Wcale. Nie oznacza to, że to w ich grze zupełnie zanikło, bo jest kilka dłuższych utworów, gdzie progresywne aranżacje i wątki się pojawiają, choć nie stanowią głównej osi muzycznych wydarzeń. Mało tego w romantycznym i na swój sposób epickim En el fondo del lago z gustownymi partiami klawiszowymi i też od razu można powiedzieć, że Alfonso Sánchez to znakomity, a przy tym mało jednak znany wokalista, doprawdy dysponujący głosem, którego nie powstydziłby się żaden czołowy zespół z kręgu latino power i heavy. Dużo potrafi, bardzo dużo i to słychać w rozbudowanym, niezbyt szybkim i poetyckim songu Con tu recuerdo i gdyby szukać tu poza piękną latino romantyczną melodią jakichś składników progresywnych, to są to może tylko śladowe ilości. Piękne sola gitarowe w wykonaniu gościa - Guille T. Vargasa. I trzeci taki najdłuższy tu numer to Sueño lúcido, rytmiczny, pełen elegancji klasyczny power, gdzie także zadbano o misterne solowe partie gitar w tym w wykonaniu kolejnego zaproszonego muzyka, którego gościem nazwać trudno, bo to Juan Miguel Valero Pérez, członek MAZO w latach 2004-2007. I tu naprawdę nie ma nic progresywnego...
Tymczasem jest sporo tych progresywnych zmian tempa i melodii w iberyjsko- orientalnym Sacrificio. może warto było jednak zbudować tę kompozycję bliżej muzycznie świetnego melodic power refrenu niż mrocznej narracji z centralnej części. Wirtuozerski pojedynek Daniela Alonso z kolejnym gościem Jesúsem Sanzem. Ależ mocarny shred! Zniszczenie!
Liczne neoklasyczne ornamentacje w gorącym songu latino heavy El efecto mariposa i to jest także po prostu porywająca kompozycja! Z gracją, z wdziękiem grają przebojowy, melodyjny wręcz radiowo chwytliwy Otra vida z urzekającym refrenem, który można przypisać szkole fińskiej. Takie zapożyczenia do latino są zazwyczaj bardzo dane i w tym przypadku także. Onirycznie, lirycznie i dosyć brzmieniowo nowocześnie prezentują się w Kyoto i jeśli mówić o jakiejś progresywności na planie pierwszym, to w tej właśnie kompozycji. Nagle przechodzą do mocnej gitarowej brutalności we wstępie do szybkiego Fantasma (Motoko), z frapującym wykorzystaniem elektroniki w przerywnikach. Tak, jeszcze jedna potoczysta i zapadająca w pamięć melodia. Tak, mają pomysły jak tu zachwycić pod tym względem słuchacza. Progresywność? Raczej ujęcie modern. Gdzieś w 2020 pojawiają się echa stylu OPERA MAGNA i to także znakomicie zostało zrobione. Te refreny po raz kolejny pełne życia i te zdecydowane power metalowe ataki gitarowe! Klasa! Seria jest wspaniale kontynuowała w El encuentro, takim łagodnie dramatycznym, równocześnie podniosłym i majestatycznym w tym niezbyt szybkim tempie zwrotek. Nieco progresywności w aranżacji, ale akurat tyle, by to po prostu ubarwić i uczynić jeszcze ciekawszym. Tak piękna płyta musi mieć piękne zwieńczenie. Ma takie i to jest Paradoja de la memoria, fenomenalny nieubłagany killer na neoklasycznym fundamencie, gdzie także solo zagrał do niedawna jeszcze grający w zespole ARS NOVA, a poprzednio w MAZO, Carlos Sierra. W zasadzie instrumentalny utwór, bo jest to tylko krótka posępna teatralna narracja, ale to wszystko rozgrywa się doskonale bez słów...

Israel Ramos nie tylko zaśpiewał, ale przede wszystkim wykonał mix i mastering i jak zwykle to świetna robota. Wyborny sound każdego instrumentu z osobna (bas wymiata!) i umiejętne ich powiązanie w przestrzeni, słuszna i celna ekspozycja głosu wokalisty.
Gdzieś tam na obrzeżu wielkiego metalu hiszpańskiego ARS NOVA przez lata się znajdował, teraz tym wspaniałym, pełnym treści i wyśmienicie wykonanym albumem dołączył do ścisłej czołówki. Fani gatunku nie mogą przejść obok tej pozycji obojętnie.


ocena: 9,6/10

new 18.02.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości