![]() |
Steelpreacher - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (https://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: NOWOŚCI PŁYTOWE 2025 (https://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=270) +--- Dział: NOWOŚCI - RECENZJE 2025 (https://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=271) +--- Wątek: Steelpreacher (/showthread.php?tid=2048) |
Steelpreacher - Memorius - 27.06.2018 Steelpreacher - Hellraiser (2011) ![]() Tracklista: 1. The Dreamweaver 04:32 2. We want Metal (We want beer) 03:49 3. Give 'em hell 04:05 4. Forces of hell 05:26 5. Route 666 (re-recording) 04:51 6. To hell and back 04:23 7. Locked and loaded 04:32 8. Atlantean Dawn 04:18 9. Hellraiser 04:44 10. Bitchcraft 03:31 11. Heavy Metal Hunter (Metalucifer cover) 05:02 Rok wydania: 2011 Gatunek: Heavy Metal Kraj: Niemcy Skład zespołu: Jens "Preacher" Hübinger -śpiew, gitara Muskel - bas Hendrik Beerkiller - perkusja "We want Metal, we want Beer ". Taka dewiza jest wizytówką tego zespołu, który działa od roku 2001 w niezmiennym składzie jako trio.
STEELPREACHER nigdy nie był traktowany do końca poważnie, chyba nawet przez samych członków i określenie pubowy heavy metal w odniesieniu do ich muzyki używane było bardzo często. Piwo i metal to thrash metalowy TANKARD, jednak w przypadku ekipy "Preachera" Hübingera to czysty heavy metal tradycyjny, bardzo niemiecki, ale i niepozbawiony zapożyczeń z anglosaskiej stylistyki gatunku. Trzeba powiedzieć, że ich trzy poprzednie albumy wydane w latach 2002-2008 nie zawojowały im wysokiej pozycji i zazwyczaj traktowane były jako ciekawostka w wykonaniu wesołego bandu o niezbyt dużych umiejętnościach i możliwościach twórczych. Imprezowy, luzacki heavy metal pubów i barów do posłuchania w tle pomiędzy kolejnymi butelkami czy kuflami złocistego płynu. "Hellraiser", wydany nakładem własnym w maju, nieco się różni od albumów poprzednich samym podejściem do zagadnienia kopiowania innych i co ciekawe to jest atut tej płyty. STEELPREACHER gra niemal we wszystkich stylach wypracowanych głównie przez niemiecką czołówkę z ostatnich 30lat, wcale się z tym nie kryje i wyrywając z oryginałów mięsiste cytaty, odważnie buduje z nich swoje kompozycje. No fajnie grają ten cover heavy metal i "Atlantean Dawn" to taki chwytliwy RUNNING WILD, jakiego w ostatnich latach działalności Kasparek proponował bardzo mało."Bitchcraft" pewnie nie zajął by ostatniego miejsca na płytach MOTORHEAD z XXI wieku a "The Dreamweaver" to taki IRON MAIDEN, jakiego nie ma pewnie już ze 20 lat. Naturalnie w to wszystko wplecione są elementy najprostszego niemieckiego grubo ciosanego heavy i nie ma mowy o próbach podszywania się pod znane marki. Jest też i oczywiście granie z kręgu ACCEPT w "Give 'em hell"i tu podobnie jak w "Hellraiser" jest najwięcej z tego, co ten zespół grał wcześniej w przeważającej większości. Na płycie znalazł się zresztą także ich zapewne najbardziej znany numer "Route 666" pochodzący z debiutu i tym samym tytule i trzeba przyznać, że pod względem wykonania instrumentalnego ta nowa wersja prezentuje się dużo lepiej, choć Hübinger nadal w zasadzie śpiewać nie umie. Za to partie gitarowe, a zwłaszcza sola, są lepsze niż do tej pory a z całą pewnością Muskel i jego bas to najlepsze co można usłyszeć na tym LP w warstwie instrumentalnej. Zdecydowanie imprezowo do piwa podgrywają w "We want Metal, we want beer" z charakterystycznym krzyczanym chóralnym refrenem dla publiczności, ale próbują również nieco cięższego mroczniejszego heavy/power w "Forces of hell"i nawet wychodzi to im to nieźle, przy czym o jakieś oznaki oryginalności tu bardzo trudno, choć dobrze się tego słucha. Podobnie jak i "Locked and loaded" potoczystego i mięsistego heavy metalu z zaskakująco dobrymi gitarowymi motywami przełamującymi niemiecką przewidywalność. Jak zwykle STEELPREACHER dorzuca porcję ostrzej potraktowanego amerykańskiego glamu tym razem w "To Hell and Back", bo przecież w końcu grają dla rozrywki i zadowolenia konsumentów. Konsumenci powinni być zadowoleni, bo grupie udało się nagrać dobrą płytę. Taką, której po raz pierwszy słucha się bez zażenowania i rozmyślania nad kondycją niemieckiego metalowego zaplecza. Taką z dobrymi kompozycjami, dobrze i pewnie zagranymi i z bardzo dobrym brzmieniem w każdym aspekcie ze wskazaniem na sekcję rytmiczną.
To heavy metal typowo niemiecki i do fanów lubiących granie tradycyjne z tego kraju z pewnością trafi. To najlepszy jak dotąd LP zespołu i pierwszy, po przesłuchaniu którego można tym panom postawić skrzynkę piwa. Ocena: 7,1/10 5.05.2011 RE: Steelpreacher - Memorius - 09.05.2021 Steelpreacher - Back from Hell (2021)
![]() Tracklista:
1. Here for the Beer 02:59
2. Back from Hell 03:50 3. Da Damn Booze 02:36
4. Wish You Were Beer 03:51
5. The Iron Calls 04:12
6. Beer Meat'n Metal 04:33
7. Rock for Your Life 03:09
8. Bad Things Never Last 04:44
9. Titanfall 06:05
10.Masters of the Underground 05:14
Rok wydania: 2021
Gatunek: heavy metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Jens "Preacher" Hübinger -śpiew, gitara
Andi the Wicked (Andreas Dötsch) - gitara
Muskel - gitara basowa
Hendrik Beerkiller - perkusja
Kto najbardziej sławi napoje wyskokowe w Niemczech? Poza TANKARD, rzecz jasna. Tak, oczywiście, STEELPREACHER. Co kilka lat, dosyć regularnie ta ekipa nagrywa nową płytę z kompozycjami ku chwale piwa (słusznie!) i mocniejszych napojów i teraz w maju 2021 prezentuje album "Back From Hell" wydany przez niedużą wytwórnię A Chance for Metal z Nadrenii Westfalii. Grupa w roku 2018 została wzmocniona przez drugiego gitarzystę Andreasa Dötscha (ex WOLFEN) i po raz pierwszy od początku istnienia prezentuje się jako kwartet.
Komiksowa okładka, zabawne, nieskomplikowane teksty i... udany klasyczny heavy metal.
Here for the Beer to otwarcie zmetalizowanym rokendrolem, rytmiczne hard'n'heavy z elementami stylu ZZ TOP i już jesteśmy zachęceni do spożycia piwka, albo nawet dwóch, a nawet trzech, bo zaraz potem atakują znakomitym classic heavy metalowym killerem tytułowym, dynamicznym, heroicznym i ze wspaniale galopującymi gitarami. Jednak co dwie gitary to nie jedna!
I konsumujemy "procenty" dalej w krótkim Da Damn Booze, chuligańskim rock/metalowym Da Damn Booze i czuć ten luz, czuć ten luuuz. Atmosfera niezobowiązującej zabawy wszechobecna. A przy tym jakie kapitalne odwołanie do korzeni rocka! I jeszcze raz to samo w szybkim Wish You Were Beer. No to już wszystko było w muzyce, ale jak fajnie się tego tu słucha w wykonaniu STEELPREACHER. W Beer Meat'n Metal nieco więcej podejścia southern i ta akurat kompozycja brzmi niespecjalnie ciekawie na tle innych, nadmiernie topornie i kanciasto. Rock for Your Life jest taki wystylizowany na amerykański arena metal i w tej konwencji wypada nieźle, a na pewno udane są tu sola obu gitarzystów. Przyjemniej się jednak słucha spokojniejszego, trochę wolniejszego, ale bardzo rytmicznego Bad Things Never Last z udanym refrenem w opcji tradycyjnego heavy metalu.
Ponieważ jednak nie samym alkoholem człowiek żyje to w The Iron Calls mamy klasyczny bojowy heavy metal, jaki w Niemczech gra się z powodzeniem od 40 lat i jest dostojnie, i jak na STEELPREACHER nawet monumentalnie. Zdecydowanie słychać, że "Preacher" jest w bardzo dobrej formie, bo takie bardziej heroiczne numery nie zawsze mu w przeszłości wychodziły idealnie, tu zaś jest przekonujący. Także rycerski i heroiczny jest najbardziej rozbudowany Titanfall skonstruowany z wolniejszych i masywnych partii classic metalowych i szybszych o cechach power metalowych. A wszystko ciąży ku monumentalności partii centralnej oraz rozkwita w gitarowych natarciach solowych. Bardzo dobry utwór, gdzieś z obszarów i klimatów WIZARD.
Masters of the Underground jest swoistym utworem bonusowym, zwracającym uwagę na wydany w marcu przez A Chance for Metal DVD koncertowy, gdzie obok STEELPREACHER występują także DRAGONSFIRE i SECUTOR.
Wyborna jest realizacja. Jeśli gitary po prostu doskonale ryczą w teutońskim stylu, to perkusja jest już przepotężna z bębnami jak bojowe litaury (Beerkiller niszczy i dewastuje!). I przepyszny metaliczny bas słychać, choć mógłby być może jeszcze mocniej wyeksponowany.
Na piwko czy kieliszeczek ze STEELPREACHER? W roku 2021 jak najbardziej tak.
ocena: 7,8/10
new 9.05.2021
RE: Steelpreacher - SteelHammer - 04.09.2025 Steelpreacher - Gimme Some Metal (2025) ![]() Tracklista: 1. Hell Ain't What it Used to Be 03:40 2. Drinking the Night Away 03:59 3. Gimme Some Metal 04:08 4. Hell Is on Fire 04:14 5. Heart of Darkness 04:49 6. Green-Bottled Beer 02:16 7. Midnight Sensation 04:49 8. Forever Free 05:04 9. Dawn of War 05:56 10. Hell Awaits 04:35 11. Hell Ain't What it Used to Beer 03:41 Rok wydania: 2025 Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Jens "Preacher" Hübinger - śpiew, gitara
Andi the Wicked (Andreas Dötsch) - gitara
Muskel - bas
Kevin Kurth - perkusjaSTEELPREACHER z nowym perkusistą, Kevinem Kurthem aka K.K. Wild zaprasza na kolejną popijawę 5 września 2025 roku, tym razem zorganizowaną nakładem własnym.
Kurth obija biedny zestaw perkusyjny z typowo dużą, teutońską siłą i słychać, że był dobrym wyborem. Sekcja rytmiczna zabija swoją siłą i luzem w wyluzowanym Drinking the Night Away, który jest gdzieś pomiędzy ZZ TOP a ROSE TATTOO. Oczywiście sam Preacher śpiewa dokładnie tak, jak należało oczekiwać i jego nieokrzesany głos pasuje do tej buntowniczej muzyki, a kiedy trzeba potrafi zaskoczyć wysoką, heavy metalową manierą, jak w teutońskim, utrzymanym w stylu ACCEPT Gimme Some Metal.
Oczywiście STEELPREACHER się nie wyrywa w kwestii innowacji i od strony technicznej zostało to zagrane dobrze, kompozycje są utrzymane w typowym dla STEELPREACHER i germańskiego heavy metalu stylu i słychać, że dobrze się bawili, grając Heart of Darkness czy wyluzowanym Green-Bottled Beer, w stylu ZZ TOP, chociaż ten utwór kończy się zdecydowanie zbyt szybko i nagle. To teutoński heavy metal ze wszystkimi jego plusami i minusami. Z elementów słabszych należy wymienić rockowy Midnight Sensation, zagrany w wolniejszych tempach i zaśpiewany bardzo chaotycznie, z bardzo przeciętnym refrenem w stylu AC/DC. Obiecująco zaczyna się Forever Free w stylu NITROGODS, gdzie próbują być zbyt amerykańscy i zabrakło tutaj ewidentnie procentów w refrenie.
Co innego epicki Dawn of War w stylu WIZARD i MAJESTY, który jest bardzo dobry i autentyczny w swoim patosie. Ewidentnie zabijają i na takie kompozycje warto czekać! Dobry jest Hell Awaits w typowo podpitym stylu TANKARD. No i na koniec jest jeszcze zakrapiany piwem Hell Ain't What it Used to Beer, który jest bardziej zalkoholizowaną wersją otwieracza, gdzie gościnnie wystąpił TANKARD.
Brzmienie głębokie i zabójcze, z ryczącymi gitarami i surową perkusją, dokładnie takie, jakiego należy się spodziewać po teutońskim ataku stali i browaru.
Materiał jest tutaj równy, ale poz Dawn of War nie wyróżnia się niczym ponad germańską scenę kultu piwa.
Poprzedni album miał więcej ciekawych kompozycji i killerów, tutaj jest w większości dobrze, ale bez blasku. Mimo to, nie ma co odmawiać zaproszenia, bo piwo jest nadal dobre, a STEELPREACHERto nadal miłe towrzystwo, z którym warto spędzić czas.
Ocena: 7.2/10
SteelHammer
|