![]() |
Black Sweet - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (https://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (https://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (https://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186) +---- Dział: B (https://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=188) +---- Wątek: Black Sweet (/showthread.php?tid=2966) |
Black Sweet - SteelHammer - 23.12.2019 Black Sweet – The Lights (2019) ![]() Tracklista: 1. We Go 03:57 2. The Lights 03:18 3. Beautiful World 04:06 4. Break and Remake 04:02 5. Trim Away 06:09 6. Walk in the Rain 03:21 7. Leader of My Life 03:41 8. Trigger 03:44 9. Prisoner of Love 04:53 10. Dear My Friend 05:07 11. We Are One 04:02 Rok: 2019 Gatunek: Melodic Metal Kraj: Japonia Skład: Masashi Washizuka – śpiew, gitara Satoshi Kusunoki – gitara Jun Yoshida - bas Daichi Kusunoki – perkusja Zespół powstał w 2014 roku i założony został przez braci, Satoshi i Daichi, z początku pod nazwą Hidden Christian. Skład został uzupełniony o wokalistę i basistę i od tamtej pory zmieniło się niewiele, poza nazwą, która została zmieniona w 2017 roku na Black Sweet i udział Yuhki jako producenta.
Debiut to była muzyka niezbyt ambitna z kręgów melodic metal z lekkim, heavy metalowym zacięciem i tutaj jest coś podobnego, choć nie do końca.
Niby jest melodic, niby jest metal, ale jest i przesłodzony j-rock.
Zaangażowanie Yuhki słychać, bo coś z melodic metalowej wersji Galneryus jest w The Lights i nawet nie jest to przesłodzone, z całkiem niezłymi solami i wyraźnie zaznaczonym refrenem.
W otwierającym to wszystko We Go chyba tego zabrakło, bo to coś jak odciążone Anthem, przemieszane z Galneryus z dwóch epok. Nie brzmi to źle, ale strasznie schematycznie i taka jest właśnie cała płyta.
Jest tutaj kilka dobrych pomysłów, jak wyluzowane gitarowe wtrącenia w Break and Remake z pewnie zaśpiewanym refrenem, gorszą częścią jednak jest umiejscowienie w tym wszystkim wokali – filtr kompletnie niepotrzebny na początku, tym bardziej, że Masashi Washizuka nie śpiewa tak źle. Trim Away to typowa japońszczyzna i taki kawałek mógł powstać tylko tam. Refleksja i ciepło razem, bardzo ładne tło i Washizuka zabiera nas we wspaniałą podróż.
Może nie jest to szorstki, twardy i dumny heavy czy power metal, ale melodic metal zagrany z wyczuciem i klasą. Takie utwory są często bardzo przesłodzone i siłowe, jednak nie tutaj. Co nie zmienia faktu, że jest tu typowo japońskie wykonanie, co nie każdemu może odpowiadać.
Po tej kompozycji bywa już różnie.
O ile jeszcze Walk In the Rain słucha się przyjemnie, tak Leader of My Life to raczej mętny, zmetalizowany j-rock z nienajgorszym solem, z kolei Prisoner of Love niezły, ale przesłodzony i daleko mu do Seven Seas, które niestety prawdziwej szansy nigdy nie dostało. Trigger to granie poprawne, z kolei Dear My Friend… to jest właśnie stereotyp Japonii i jest to muzyka z tego kraju w najgorszym wydaniu, bo jest nie tylko typowy słodzik japoński, ale i okcydentalizacja dla tłumów młodzieży zachodniej. Jest nawet klaskanie. Po prostu brzmi to okropnie i wzbudza ogromny niesmak.
Na zakończenie melodic power bez historii We Are One, z którego niewiele się pamięta.
Solidna i miękka produkcja, ale kiedy trzeba selektywna, dobrze dobrana do muzyki i praca została dobrze wykonana. Gitarowo, kiedy gitarzyści mogą zaszaleć jest całkiem nieźle, ale słychać, że gatunkowe ramy bardzo ich ograniczają i muszą się hamować. Sekcja rytmiczna niezła, ale to raczej poziom poprawny bez większych fajerwerków.
Masashi Washizuka to niezły wokalista i słucha się go bardzo dobrze, chociaż nie ratuje on kompozycji słabych i tam brzmi bardzo blado.
Muzycznie nie jest to złe i wykonanie jest całkiem niezłe, ale momentami kompozycje zakrawają o kompletną kompromitację i żenadę.
To dobra płyta, ale kolejna do stosu z Japonii, po części z najgorszymi jej elementami.
Ocena: 7/10 SteelHammer |