![]() |
Medevil - Wersja do druku +- Drużyna Spolszczenia (https://druzynaspolszczenia.pl) +-- Dział: MMS - RECENZJE (https://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=183) +--- Dział: Heavy/Power/Melodic/Epic/Doom/Gothic... (https://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=186) +---- Dział: M (https://druzynaspolszczenia.pl/forumdisplay.php?fid=199) +---- Wątek: Medevil (/showthread.php?tid=3982) |
Medevil - SteelHammer - 15.04.2023 Medevil - Mirror in the Darkness (2023) ![]() Tracklista: 1. Dead Before Birth 06:18 2. Among Thieves 05:00 3. Pray for Me 06:35 4. The Signal 07:22 5. Smoke and Mirrors 01:48 6. Weight of the Crown 04:18 7. Mirror in the Darkness 08:31 8. Gateways 02:41 9. Veiled 03:56 10. No Peace in Rest 09:23 Rok wydania: 2023 Gatunek: Progressive Power Metal Kraj: Kanada Skład zespołu: Liam Collingwood - śpiew Gary Cordsen - gitara Brett Gibbs - gitara Eric Wesa - bas Chris Malcolmson - perkusja MEDEVIL to zespół mało znany, założony w 2014 roku w Chilliwack. Nagrali debiutancki album w 2016 roku, wydany nakładem własnym i był to ukłon w stronę thrash metalowych i można było usłyszeć w tym DEATH ANGEL, BLIND ILLUSION, może nawet MORGANA LEFAY w wolniejszych pasażach i MANILLA ROAD. Poza amerykańskim pierwiastkiem było MERCYFUL FATE, ale to w końcu jedna z wielu inspiracji, które pomagały ukształtować scenę USA.
Debiut był dobry, ale zabrakło własnej tożsamości i był to raczej przekrój różnych pomysłów, gdzie nawet można było doszukać się SKULLVIEW i w tym eklektyzmie nie było żadnej spójności. Trudno też było mówić o kompozycjach czy melodiach szczególnie zapadających w pamięć.
Album został wydany niespodziewanie i w smutnych okoliczność, ponieważ w trakcie nagrań zmarł perkusista Chris Malcolmson i płyta została wydana ku jego pamięci 7 kwietnia 2023 roku nakładem własnym.
Tym razem jest mniej thrash metalu, a więcej masywnego, typowego progressive power metalu amerykańskiego, co już słychać w mrocznym, potoczystym Dead Before Birth, którego posępność i konsekwencja, z jaką został odegrany może kojarzyć się z MORGANA LEFAY. Kontynuacją tego masywnego grania jest Among the Thieves, również bardzo udany i zagrany z dużą pewnością siebie i jasno zaznaczoną melodią i wypada to znacznie ciekawiej niż to, co gra chociażby PROJECT: ROENWOLFE.
Eksperymenty zaczynają się od Pray for Me i tutaj idą w stronę progressive i mroczny klimat gryzie się z lekkim, słodkim refrenem w klimatach DREAM THEATER. The Signal próbuje podobnych kontrastów, ale momentami można się tu doszukać VOIVOD w tym, jak mechanicznie zostało to odegrane.
Weight of the Crown to relikt lat 90., osadzony w groove i bardziej eksperymentalnych klimatach NEVERMORE i druga część albumu to już niestety niewyrazisty progressive power metal, zgodny z konwencją, jaką tutaj obrali, ale myślę, że w Mirror in the Darkness można było wpleść lepiej motyw ancient, chociaż może lepiej, gdyby go w ogóle nie było. Zbędny eklektyzm jest w mało metalowych Veiled i Gateways, które przypominają bardziej numetal i groove, szczególnie w samplach i to wyszło bardzo średnio.
Na koniec 10 minut z masywnym progressive power No Peace in Rest. Tutaj połączenie stylów MORGANA LEFAY, METAL CHURCH i KREATOR z czasów Endorama się gryzie. Szczególnie to słychać w drugiej połowie i jakby się nad tym zastanowić, to jest kilka rozwiązań przypominających bardziej progresywny okres KREATOR. Niestety w sposób niekorzystny.
Tym razem postawiono na sound nowocześniejszy, ze znacznie mocniejszymi gitarami i głębszym basem, jest bardziej selektywnie i sterylnie, a perkusja jest na dalszym planie. Jak na nakład własny jest dobrze i mastering Jeff Blacka kojarzy się z USA, eksponując to, co najistotniejsze, czyli siłę gitar i punktujący bas.
Liam Collingwood na debiucie bardziej inspirował się wokalnie Mille Petroza i UDO, tym razem jest jak połączenie Davida Wayne'a i Mike'a Howe i w tych bardziej amerykańskich momentach wychodzi mu tu bardzo dobrze, słucha się go lepiej. W bardziej przerysowanych momentach jak Veiled brzmi już fatalnie, zbyt pastelowo i manierycznie.
Zagrane to zostało dobrze, ale nie obyło się bez wpadek i druga połowa albumu jest zdecydowanie słabsza, ale chociaż na tym LP grupa stara się czymś wyróżnić i melodie, mimo że już ograne przez wielu innych, są lepsze niż klimaty thrashu lat 80.
Dobra płyta, dobry hołd dla zmarłego perkusisty i nie ma się czego wstydzić. Dobry, tradycyjny progressive power metal, ale nic ponad to.
Ocena: 7.2/10
SteelHammer
Podziękowania dla MEDEVIL oraz Asher Media za udostępnienie albumu.
|