17.06.2018, 13:51:41
Cemetary - Godless Beauty (1993)
![[Obrazek: R-585480-1294128536.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/T7XkHM6kyVWDTtVXtbfOPRing7Y=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-585480-1294128536.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Now She Walks the Shadows 02:22
2. The Serpent's Kiss 03:45
3. And Julie Is No More 03:48
4. By My Own Hand 04:35
5. Chain 03:20
6. Adrift in Scarlet Twilight 04:55
7. In Black 04:21
8. Sunrise (Never Again) 05:27
9. Where the Fire Forever Burns 06:54
Rok wydania: 1993
Gatunek: Dark/Gothic/Death Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Mathias Lodmalm - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Anton Hedberg - gitara
Zriuko Culjak - bas
Juha Sievers - perkusja
CEMETARY Lodmalma od początku był zespołem "innym". Gdy Lodmalm przedstawił pierwszą płytę, "An Evil Shade of Grey", w roku 1992, to był to death metal inny niż wszystkie i kolejna płyta dokazała, że ten zespół i jego lider jest grupą poszukującą, oderwaną od głównych trendów i zdecydowanie nowatorską. Te poszukiwania doprowadziły do muzyki z drugiej płyty, wydanej przez Black Mark Production w październiku 1993 roku.
Ciężkie, klimatyczne granie, wyrosłe z death metalu w tym czasie się już kształtowało, zarówno pod wpływem PARADISE LOST, jak i MY DYING BRIDE, ANATHEMA czy CATHEDRAL.
To, co nowe szło z Anglii, Skandynawia była o krok z tyłu. Lodmalm w Szwecji zrobił ten krok tak zdecydowanie odrywający się od death metalu w czystej postaci pierwszy. Na tej płycie poniechał wchodzenia na obszary doom/death i raczej jest to album, będący pochodną "Shades Of God" z brutalnym, ale pełnym gotyckiej melancholii metalem, wyrosłym na gruncie tradycyjnego, klasycznego heavy. Pozostał growl, ciężki i nawet drapieżny, są riffy zaczerpnięte z thrashu w "Now She Walks the Shadows", jest tu szybkość, ale to tylko dwie minuty.
Ten album rozpoczyna się myląco, bo jego istotą i esencją jest klimat, podany w sposób surowy i brutalny, twardy i bezwzględny, jak w "The Serpent's Kiss". Te same motywy, podawane w jednoznacznie podawanych sekwencjach, mrok i melodia zawsze niepokojąca. Na całym LP słychać duże odniesienia w solach do PARADISE LOST, choć styl gry Lodmalma jest inny. Te sola to często tło, to druga gitara, a sposób wykorzystywania tych podawanych w tle motywów przejęły niemal wszystkie zespoły, jakie grały potem podobną muzykę.
"Adrift in Scarlet Twilight" to najlepszy przykład takiego powtarzania motywu na całej płycie. "And Julie Is No More" jest ponury, przesycony treścią, zmianami tempa. Jest tu melodia bardzo łagodna, szybka partia gitary i to najbardziej niespokojna kompozycja na tym albumie.
"Adrift in Scarlet Twilight" i "By My Own Hand" to już ten dostojny, mroczny CEMETARY, gdy grają niezbyt szybko w tempach już zbliżonych do doom/death, ale nie grają doom/death, jaki grali Anglicy. No najwięcej tego PARADISE LOST A.D. 1992 tu jest, temu nikt nie zaprzeczy, pewnie także w szybszym "Chain", gdzie heavy metal tradycyjny jest podany tak brutalnie, a jednocześnie przyciąga z magnetyczną siłą. Elektronicznie przetworzone głosy dodają tu kolejnej porcji niepokoju. Ta muzyka, jest w gruncie rzeczy duszna, mroczna, jest dark, choć ten termin jeszcze nie sprecyzował się jasno w tym czasie w metalowej muzyce. Głosy, skromne wstawki gitary akustycznej, to wszystko potęguje nastrój posępny jak w "In Black" i ten utwór jest tu czymś niezwykłym, głównie ze względu na wspaniały refren, który wyrasta tu i pojawia się nagle i demoluje melodyjną siłą, wzmocniony jeszcze prostym, jakże bardzo podkreślającym sens tej kompozycji, solem gitarowym. "Sunrise (Never Again)" szybki jak na ten LP, nagle jest hamowany gitara akustyczną, zawiera fragmenty z melorecytacjami i solem Lodmalma, jakiego już potem nigdy nie zagrał i jakiego może brakowało na "Shades Of God". Wstrząsający utwór poprzez przemieszanie tej pełnej zła brutalności i łagodności. Tu Mrok walczy ze Światłem, ale zwycięzcy nie ma. "Where the Fire Forever Burns" zawiera wszystkie doświadczenia muzyczne z tego albumu. Chłodny, rozwijający się powoli, z kruszącymi gitarami, jednocześnie bojowy i refleksyjny. Nie ma tu niespodzianek, tylko smutek i duma i pewna transowość, wytwarzana przez gitary.
Ta płyta to 40 minut grania niezwykłego, zespołowego i jakby w całości to wszystko wypowiedziane jest przez Lodmalma. Nie oznacza to, że pozostali statystują. Oni są z nim tu jednością. Szare, mocne, stalowe brzmienie gitar, oszczędna, ale wyrazista perkusja i bas.
Nie jest to płyta, której się słucha, a potem o niej zapomina. Ta muzyka zostawia w umyśle ślad, którego wymazać się nie da. Może nawet bliznę, której nie potrafi usunąć żaden chirurg duszy.
To, co nowe szło z Anglii, Skandynawia była o krok z tyłu. Lodmalm w Szwecji zrobił ten krok tak zdecydowanie odrywający się od death metalu w czystej postaci pierwszy. Na tej płycie poniechał wchodzenia na obszary doom/death i raczej jest to album, będący pochodną "Shades Of God" z brutalnym, ale pełnym gotyckiej melancholii metalem, wyrosłym na gruncie tradycyjnego, klasycznego heavy. Pozostał growl, ciężki i nawet drapieżny, są riffy zaczerpnięte z thrashu w "Now She Walks the Shadows", jest tu szybkość, ale to tylko dwie minuty.
Ten album rozpoczyna się myląco, bo jego istotą i esencją jest klimat, podany w sposób surowy i brutalny, twardy i bezwzględny, jak w "The Serpent's Kiss". Te same motywy, podawane w jednoznacznie podawanych sekwencjach, mrok i melodia zawsze niepokojąca. Na całym LP słychać duże odniesienia w solach do PARADISE LOST, choć styl gry Lodmalma jest inny. Te sola to często tło, to druga gitara, a sposób wykorzystywania tych podawanych w tle motywów przejęły niemal wszystkie zespoły, jakie grały potem podobną muzykę.
"Adrift in Scarlet Twilight" to najlepszy przykład takiego powtarzania motywu na całej płycie. "And Julie Is No More" jest ponury, przesycony treścią, zmianami tempa. Jest tu melodia bardzo łagodna, szybka partia gitary i to najbardziej niespokojna kompozycja na tym albumie.
"Adrift in Scarlet Twilight" i "By My Own Hand" to już ten dostojny, mroczny CEMETARY, gdy grają niezbyt szybko w tempach już zbliżonych do doom/death, ale nie grają doom/death, jaki grali Anglicy. No najwięcej tego PARADISE LOST A.D. 1992 tu jest, temu nikt nie zaprzeczy, pewnie także w szybszym "Chain", gdzie heavy metal tradycyjny jest podany tak brutalnie, a jednocześnie przyciąga z magnetyczną siłą. Elektronicznie przetworzone głosy dodają tu kolejnej porcji niepokoju. Ta muzyka, jest w gruncie rzeczy duszna, mroczna, jest dark, choć ten termin jeszcze nie sprecyzował się jasno w tym czasie w metalowej muzyce. Głosy, skromne wstawki gitary akustycznej, to wszystko potęguje nastrój posępny jak w "In Black" i ten utwór jest tu czymś niezwykłym, głównie ze względu na wspaniały refren, który wyrasta tu i pojawia się nagle i demoluje melodyjną siłą, wzmocniony jeszcze prostym, jakże bardzo podkreślającym sens tej kompozycji, solem gitarowym. "Sunrise (Never Again)" szybki jak na ten LP, nagle jest hamowany gitara akustyczną, zawiera fragmenty z melorecytacjami i solem Lodmalma, jakiego już potem nigdy nie zagrał i jakiego może brakowało na "Shades Of God". Wstrząsający utwór poprzez przemieszanie tej pełnej zła brutalności i łagodności. Tu Mrok walczy ze Światłem, ale zwycięzcy nie ma. "Where the Fire Forever Burns" zawiera wszystkie doświadczenia muzyczne z tego albumu. Chłodny, rozwijający się powoli, z kruszącymi gitarami, jednocześnie bojowy i refleksyjny. Nie ma tu niespodzianek, tylko smutek i duma i pewna transowość, wytwarzana przez gitary.
Ta płyta to 40 minut grania niezwykłego, zespołowego i jakby w całości to wszystko wypowiedziane jest przez Lodmalma. Nie oznacza to, że pozostali statystują. Oni są z nim tu jednością. Szare, mocne, stalowe brzmienie gitar, oszczędna, ale wyrazista perkusja i bas.
Nie jest to płyta, której się słucha, a potem o niej zapomina. Ta muzyka zostawia w umyśle ślad, którego wymazać się nie da. Może nawet bliznę, której nie potrafi usunąć żaden chirurg duszy.
Ocena: 9.9/10
19.02.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"