Sodom
#1
Sodom - Persecution Mania (1987)

[Obrazek: 2585.jpg?3536]

Tracklista:
1. Nuclear Winter 05:22       
2. Electrocution 03:11       
3. Iron Fist (Motörhead cover) 02:42       
4. Persecution Mania 03:36       
5. Enchanted Land 03:56       
6. Procession to Golgatha 02:00       
7. Christ Passion 06:10       
8. Conjuration 03:40      
9. Bombenhagel 05:04

Rok wydania: 1987
Gatunek: Thrash/Heavy Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Tom Angelripper - śpiew, bas
Frank Blackfire - gitara
Chris Witchhunter - perkusja



SODOM założone zostało w 1982 roku jako próba zmiany życia i ucieczki od pracy w kopalni. Obecnie SODOM i ich EP, jak i debiut z 1986 roku upatruje się jako jeden z filarów powstania black metalu. W latach 80. jednak SODOM, podobnie jak RUNNING WILD Kasparka, na lokalnej scenie nie był zbyt popularny i postrzegany raczej jako drugoligowa kopia dokonań VENOM i innych grup z UK.
Wszystko się zmieniło, kiedy do zespołu dołączył Frank Gosdzik, który zasugerował zmianę tematyki na wojenną i polityczną, a Tom Angelripper, którego interesowała historia, zgodził się i tak powstało Persecution Mania, wydane przez Steamhammer 1 grudnia 1987 roku.

Kiedy KREATOR zaczynało nieco zjadać w tamtym okresie własny ogon, SODOM zaprezentowało potężny, pancerny thrash metal, ucywilizowany i nieco uporządkowany w porównaniu z tym, co oferowało agresywne DARKNESS z Essen czy TANKARD z potężnymi kegami piwa. Stworzony tutaj materiał jest różnorodny i stosunkowo złożony jak na tamte czasy. Ciężar i agresja są na miarę tych z debiutu KREATOR, z pazurem DESTRUCTION oraz solami mocnymi i agresywnymi na granicy czytelności, z techniką na poziomie SLAYER, z typowo teutońskim brudem i ciężarem. Nuclear Winter to nieśmiertelna klasyka zespołu, tak jak sześciominutowy, utrzymany w wolniejszych tempach Christ Passion, który eksploduje w środkowej części niczym granat, gdzie wpływów VENOM nie brakuje. Frank Blackfire okazał się gitarzystą bardzo dobrym, czującym ten gatunek, wystarczy posłuchać wybornego Conjuration czy dobrego Bombenhangel, aby usłyszeć, jak rozbudowane potrafią być jego popisy.
Gra Chrisa Witchhuntera jest świetna i daleko temu do garażowej łupaniny, a bardzo dobre brzmienie solidnie eksponuję basową grę Tom Angelrippera, który wokalnie pomógł stworzyć pewien styl lokalnej sceny thrash metalowej. Trend, który trwa po dziś dzień. Electrocution to bez wątpienia podwaliny pod death metal, tak jak masywny, tytułowy Persecution Mania, pełen agresji i mocy, której nadaje tutaj sekcja rytmiczna.
To nie jest album długi, nie licząc małego przerywnika Procession to Golgatha i poprawnego coveru MOTORHEAD, jest to zaledwie 7 kompozycji, z czego Bombenhagel to pozostałości po fascynacji MOTORHEAD, dobre od strony technicznej, chociaż może za dużo w tym TANKARD momentami.
 
Tym albumem SODOM zwróciło na siebie uwagę i stało się czymś więcej, niż tylko teutońską odpowiedzią na VENOM i MOTORHEAD, ale to jeszcze nie tutaj osiągnęli szczyt popularności, ale był to pierwszy, słuszny i zdecydowany krok w tym kierunku. 
Jest to też pierwszy LP, na którym pojawiła się maskotka zespołu, noszący maskę gazową Knarrenheinz.


Ocena: 9/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Sodom - Agent Orange (1989)

[Obrazek: 2583.png?0656]

Tracklista:
1. Agent Orange 06:03       
2. Tired and Red 05:26       
3. Incest 04:39       
4. Remember the Fallen 04:20      
5. Magic Dragon 06:00      
6. Exhibition Bout 03:35       
7. Ausgebombt 03:04      
8. Baptism of Fire 04:04

Rok wydania: 1989
Gatunek: Thrash/Heavy Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Tom Angelripper - śpiew, bas
Frank Blackfire (Frank Gosdzik) - gitara
Chris Witchhunter - perkusja



Agent Orange to broń chemiczna, używana głównie przez USA w wojnie w Wietnamie i SODOM wzięło się za poważną, kontrowersyjną tematykę.
W tym samym składzie, 1 czerwca 1989 roku, niemiecki Steamhammer wydaje trzeci album SODOM.

Jeśli Persecution Mania uznać za próbę i eksperyment, to Agent Orange jest krystalizacją stylu i teutońskiego thrash metalu, bardziej dopracowaną, techniczną, z dużymi wpływami SLAYER i METALLICA. Nie boją się grać wolniej, jak w wybornym, zróżnicowanym Magic Dragon o AC-47, używanym w trakcie wojny w Wietnamie i którego zdjęcie posłużyło za inspirację do okładki tego LP.
To poważny i ciężki album niczym radioaktywne opady, ale nie przytłaczający, a to wszystko dzięki wybornej produkcji Harrisa Johnsa, który tworzył gwiazdy i był uznanym mistrzem w swoim fachu. Mroczny wydźwięk tego LP jest idealnie nakreślony już w mocarnym, tytułowym Agent Orange z zagrywkami w stylu SLAYER i wściekłymi, ostrymi jak brzytwa solami gitarowymi Frank Blackfire, szybkimi niczym seria z karabinu. Zaskakują środkową partią Tired and Red, pokazując przy tym złożoność swojej muzyki przy doskonałej podkreślonej grze Chris Witchhuntera, zadziwiają w ponurym, wolniej zagranym Remember the Fallen, aby zdewastować klasycznym, morderczym tempem w Exhibition Bout. Może tylko Incest i Baptism of Fire wypadają nieznacznie gorzej na tle pozostałych kompozycji, nadal to jednak solidny teutoński thrash pełen energii. Z kolei Ausgebombt to ponowne uzewnętrznienie fascynacji MOTORHEAD, dobre, ale nie porywające.

Długość tego LP jest idealna i nie ma żadnych zbędnych dłużyzn czy osłabiających momentów, a zagrane to wszystko zostało wyborne, z jeszcze lepszym wokalnie Tomem Angelripperem i udanymi gang chórkami.
Tym albumem SODOM zapisało się w annałach metalowej historii na zawsze i stał się jednym z najpopularniejszych zespołów niemieckich thrash metalowych.
Popularność jednak okazała się problematyczna i z powodów personalnych, niedługo po nagraniu tego LP z zespołu odszedł Frank Gosdzik, który miał dość panującego w grupie klimatu, przenosząc się do KREATOR.
Od tamtej pory, SODOM nagrywało systematycznie różne albumy, jedne kontrowersyjne, inne zachowawcze, ale żaden nie osiągnął poziomu Agent Orange, który jest wymieniany jednym tchem z Persecution Mania.
Do czasu niespodziewanego powrotu...


Ocena: 9/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości