Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:1.072
Disarmonia Mundi - Nebularium (2001)
Tracklista:
1. Into D.M. 03:06
2. Blue Lake 07:02
3. Mechanichell 05:02
4. Guilty Claims 07:15
5. Burning Cells 04:38
6. Demiurgo 07:07
7. Nebularium 07:07
8. Awakening 02:51
Rok wydania: 2001
Gatunek: Melodic Death Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Benny Bianco Chinto - śpiew
Ettore Rigotti - gitara, perkusja, instrumenty klawiszowe
Simone Palermiti - gitara
Mirco Andreis - bas
Multiinstrumentalista Ettore Rigotti postanawia w 1999 roku założyć swój własny zespół, DISARMONIA MUNDI, będąc zafascynowanym muzyką, jaka napływała ze stolicy melodic death metalu, Goteborga, choć nie tylko.
Udało się zebrać skład debiutantów i nakładem własnym wydać debiut w 2001 roku.
AT THE GATES, SOILWORK, DARK TRANQUILITY, IN FLAMES, DESULTORY, EUCHARIST, tutaj jest wszystko i jeszcze więcej w stężeniu wręcz zabójczym, a w wykonaniu zaskakującym, świeżym, z zaskakującymi aranżacjami jak w wolniejszym Guilty Claims, gdzie Goteborg uderza czystymi wokalami pełną mocą, a płaczące gitary w stylu DESULTORY i EUCHARIST czarują konsekwentnie wygrywanymi, powolnymi melodiami. Kompozycje są długie, rozbudowane, ale nie nieprzystępne, refreny zachwycają, jak w rewelacyjnym Guilty Claims czy klasycznie surowym i zimnym jak AT THE GATES Blue Lake, który miażdży atomową perkusją i gęstym, lepkim basem. Benny Bianco Chinto to znakomity i wszechstronny wokalista, którego growl wgniata w ziemię, a czyste zaśpiewy tworzą wspaniały kontrast, chociaż nie we wszystkich kompozycjach zachwyca. Od strony technicznej zostało to wszystko wykonane na bardzo wysokim poziomie, nie bez powodu w większości kompozycji gra tutaj trzech gitarzystów i ich sola, pojedynki są tutaj znakomite, tak jak nieszablonowe przejścia i zmiany klimatu. Chinto daje tutaj radę w każdej wersji, chociaż może obeszło by się bez ryków w stylu metalcore w Mechanichell czy Burning Cells.
Jak bardzo pokrętna to potrafi być muzyka i jak wiele inspiracji w jednym utworze Ettore Rigotti potrafi zmieścić słychać w rewelacyjnym Demiurgo, chociaż to nie jest jeszcze szczyt jego możliwości w muzyce pokrętnej i wykraczającej poza ramy. Chociaż lekko eksperymentalny Nebularium mógł być lepszy, szczególnie w kwestii spójności w łączeniu tych wszystkich motywów.
Jak na produkcję własną to brzmienie jest dobre, szczególnie w sekcji rytmicznej i ustawieniu basu, który brzmi wspaniale, ale słychać niedopracowanie i brak profesjonalnego studia, szczególnie w kwestii wokalisty, który często jest zagłuszany i zlewa się z gitarami, które chwilami potrafią być zagłuszone przez perkusję.
Bardzo dobry debiut i hołd Włoch dla Szwecji.
Ocena: 8.2/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:1.072
Disarmonia Mundi - Fragments of D-Generation (2004)
Tracklista:
1. Common State of Inner Violence 05:19
2. Morgue of Centuries 04:18
3. Red Clouds 05:21
4. Quicksand Symmetry 04:38
5. Swallow the Flames 03:48
6. Oceangrave 04:06
7. A Mirror Behind 05:35
8. Come Forth My Dreadful One 04:14
9. Shattered Lives and Broken Dreams 04:16
10. Colors of a New Era 05:00
Rok wydania: 2004
Gatunek: Melodic Death Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Ettore Rigotti - śpiew, gitara, perkusja, instrumenty klawiszowe
Claudio Ravinale - śpiew
Mirco Andreis - bas
Gościnnie:
Björn Ove Ingemar Strid - śpiew
Benny Bianco Chinto - śpiew
Willy Barbero - gitara
Ettore Rigotti powraca po trzech latach studyjnego milczenia w okrojonym składzie, ale z kontraktem z uznaną włoską wytwórnią Scarlet Records, która wydała album 17 maja 2004 roku.
Gościnnie na tym LP zaśpiewał sam Björn Ove Ingemar Strid z legendarnego SOILWORK i tutaj zaczyna się jego wieloletnie współpraca z tym zespołem. Od strony wokalnej nie można tutaj niczego zarzucić, growl i harsh i są wystarczająco głębokie i rozdzierające, grający tutaj jako muzyk sesyjny Willy Barbero gra bardzo dobre sola gitarowe i jego gra nie budzi najmniejszych zastrzeżeń. Jest wszechstronny i słychać, że ma wyczucie, nawet w słabszych, przerysowanych kompozycjach w stylu SONIC SYNDICATE jak Red Clouds, w którym mogli sobie darować rap, sama melodia jednak i solo są bezbłędne i rewelacyjne.
Dużo tutaj jest SOILWORK, co nie dziwi, skoro Rigotti nigdy nie ukrywał bycia fanem grupy. No i jest jeszcze oczywiście Björn Strid, który na szczęście nie przyćmiewa tutaj pozostałych muzyków. To nie jest album zły, tylko bezpieczny w ramach melodic death metalu głównego nurtu Goteborga tamtego okresu, z czystymi wokalizami i kontrastami, od pastelowych po partie ostrzejsze. Dobrze się słucha Common State of Inner Violence czy Quicksand Symmetry, ale to sprawne i przewidywalne szwedzkie granie, tak jak Swallow the Flames w stylu IN FLAMES, z kolei Oceangrave można uznać za prototyp 5 STAR GRAVE. Rozbujany A Mirror Behind jest udany, tak jak klasyczny dla gatunku Come Forth My Dreadful One i jeśli rozpatrywać którąś kompozycję w kategorii killera, to tylko Shattered Lives and Broken Dreams w tym, jak autentycznie udało im się odtworzyć styl SOILWORK. Zakończenie w postaci nostaligcznego Colors of a New Era niezłe, ale BLEED IN VEIN chyba takie rzeczy grało lepiej.
Szwedzki mastering w wykonaniu Mistrza Göran Finnberg jest oczywiście bardzo dobry i to skandynawski standard gatunkowy, do jakiego przyzwyczaił i pomagał tworzyć.
Od strony technicznej to solidny album, chociaż bardziej zachowawczy i prostszy od poprzedniego. Największym problemem jest jednak nie wykonanie, a kompozycje, które są zdecydowanie słabsze od tych na debiucie. Równy, ale raczej tylko sprawny LP.
Ocena: 7.4/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:1.072
Disarmonia Mundi - Mind Tricks (2006)
Tracklista:
1. Resurrection Code 04:25
2. Mindtricks 03:52
3. Celestial Furnace 03:48
4. Nihilistic Overdrive 04:51
5. Parting Ways 04:01
6. Venom Leech and the Hands of Rain 05:03
7. Liquid Wings 04:36
8. Process of Annihilation 03:44
9. Last Breed 03:37
10. A Taste of Collapse 03:33
11. Mouth for War (Pantera cover) 03:52
Rok wydania: 2006
Gatunek: Modern Melodic Death Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Ettore Rigotti - śpiew, gitara, perkusja, instrumenty klawiszowe
Claudio Ravinale - śpiew
Gościnnie:
Björn Ove Ingemar Strid - śpiew
Claudio Strazzullo - gitara
Na trzecim albumie, Ettore Rigotti zagrał na wszystkich instrumentach w niemal wszystkich kompozycjach. Płytę wydało Scarlet Records 29 czerwca 2006 roku.
Ten album swego czasu wzbudził wiele kontrowersji, głównie z powodu ewolucji w kierunku łagodniejszej, bardziej przystępnej strony melodic death metalu z czystymi zaśpiewami i wyeksponowanymi melodiami. Ta muzyka ma pazur, oczywiście na tyle, na ile konwencja pozwala. Nadal jest harsh, ostre, gitarowe szarże i perkusja, jednak jest to chwilami łagodne jak BULLET FOR MY VALENTINE, jednak bez ich dynamiki i melodyki, co słychać już w tytułowym Mind Tricks.
Od strony wykonawczej jest to poprawne i nie tak porywające, jak poprzednie dwie płyty. Gościnnie tutaj występujący Claudio Strazzullo to jednak nie Benny Bianco Chinto i gra co najwyżej sprawnie. Jest tutaj kilka pomysłów na dobre refreny, jak przerysowany i pastelowy Celestial Furnace czy Nihilistic Overdrive w stylu SONIC SYNDICATE, ale to już raczej muzyka dla tych, którzy lubią modern metal z naleciałościami post metalu. W tym stylu najlepszy na tym albumie jest rozmarzony i przestrzenny Venom Leech and the Hands of Rain. Pięknie tutaj płynie refren, a wokalne przeciwieństwa dobrze się tutaj przyciągają. Pomysłów zabrakło w kompozycjach ostrzejszych, jak zupełnie bezbarwny Parting Ways czy zachowawczy Resurrection Code, nie wspominając o fatalnych klawiszach w Liquid Wings. Próbują tutaj dramatyzować i kombinować, ale brutalne partie prowadzą donikąd i wypadło to pospolicie, szczególnie w bezsensownej, środkowej części w stylu OPETH. Może i Process of Annihilation by zachwycał motywami ancient, gdyby nie istniało SCAR SYMMETRY, z kolei Last Breed to tylko poprawne granie w stylu Goteborga. Na cover PANTERA lepiej spuścić zasłonę milczenia, tak jak na przeciętny i niepotrzebnie rozwrzeszczany A Taste of Collapse z melodią rodem z bandu emocore.
Co się stało na tym LP trudno powiedzieć, ale w porównaniu z poprzednimi jest to ogromny krok wstecz, tak od strony wykonawczej jak i kompozycyjnej. Może ta płyta została nagrana zbyt szybko i dlatego kompozycje są tak nieprzemyślane i niedopracowane.
Wyszedł materiał bardzo mainstreamowy, z przebłyskami, które ratują ten album od kompletnej kompromitacji, jednak nie od stwierdzenia, że to poprawne i poprawne rzemieślnictwo.
Ocena: 6.4/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:1.072
Disarmonia Mundi - The Isolation Game (2009)
Tracklista:
1. Cypher Drone 04:29
2. Structural Wound 03:18
3. Perdition Haze 04:20
4. Building an Empire of Dust 04:23
5. Stepchild of Laceration 05:01
6. The Isolation Game 04:05
7. Blacklight Rush 03:47
8. Glimmer 02:01
9. Ties That Bind 04:05
10. Losing Ground 04:14
11. Same Old Nails for a New Messiah 03:58
12. Digging the Grave of Silence 04:18
13. Beneath a Colder Sun 01:25
Rok wydania: 2009
Gatunek: Progressive/Melodic Death Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Ettore Rigotti - śpiew, gitara, bas, perkusja, instrumenty klawiszowe
Claudio Ravinale - śpiew
Gościnnie:
Björn Ove Ingemar Strid - śpiew
Alessio Ferrero - instrumenty klawiszowe
Po premierze Mind Tricks, wielu postawiło krzyżyk na DISARMONIA MUNDI, Scarlet Records nie przedłużyło współpracy, a o samym zespole jakoś ucichło. 9 grudnia 2009, nakładem własnej wytwórni Coroner Records, Ettore Rigotti wydaje czwarty album DISARMONIA MUNDI, chociaż oficjalnie premiera odbyła się miesiąc wcześniej w Japonii, 6 listopada za sprawą uznanej wytwórni Nexus.
Mogło się wydawać, że regres na poprzednich LP wynikał z okrojonego składu, jednak tutaj Rigotti udowadnia, że to nieprawda. Kompozycje są bardzo rozbudowane formalnie i wieloplanowe, pokrętne w aranżacjach i agresywne w klawiszach. Najsłabszy, ale bardzo dobry Cypher Drone dobrze przygotowuje na zmasowany atak szaleństwa i melodii. Gitara jest ostra jak brzytwa, perkusja głęboka i potężna jak seria z karabinu. Wokalnie jest to najlepszy album tej grupy, wszyscy śpiewają tutaj świetnie, z żywiołem i pazurem, Björn Strid, jak i Rigotti z Ravinale niszczą i dewastują. Stylistyka THE HAUNTED, SOILWORK, DARK TRANQUILLITY ze SCAR SYMMETRY działa tutaj świetnie, jednocześnie jest też tutaj coś z klasycznego IN FLAMES w rozpędzonym i ostrym Structural Wound.
To jest album bardzo spójny i równy, bardziej dopracowany, słychać to w sposobie rozmieszczenia czystych wokali w Structural Wound i jak spokojnie zostało to rozegrane, a przy tym dobrze przemyślane. Wolniejszy, rozbujany, puszczający oko w stronę groove i metalcore Perdition Haze miażdży sekcją rytmiczną i czystymi wokalizami, jakże kojącymi i potrzebnymi, dającymi chwilę wytchnienia od bezlitosnego natarcia. Agresywny Building an Empire of Dust ma w sobie moc SOILWORK i Goteborga, jakiej w tamtym czasie zaczynało powoli brakować. Gościnnie zagrał tutaj Olof Mörck z DRAGONLAND i może w klasczynym melodic death metalowym Stepchild of Laceration tak tego nie słychać, tak w Same Old Nails for a New Messiah słychać powoli tworzące się zalążki AMARANTHE. Sola gitarowe na tym LP są bardzo dobre, krótkie, ale treściwe i niesamowicie melodyjne, z rockowym luzem i heavy metalowym feelingiem. Wystarczy posłuchać miażdzącego Ties That Bind, który kasuje wszystko, co było na Mind Tricks. Nie wspominając już o tytułowym The Isolation Game, który niszczy swoją lekkością! Może niepotrzebnie zaczepiają lekko o death metal w stylu ASPHYX pancernymi riffami w Blacklight Rush z atomowym i nieco chaotycznym refrenem, ale jest to chaos kontrolowany w stylu SCAR SYMMETRY. Piękny jest Losing Ground z magicznymi ozdobnikami gitarowymi, z kolei szaleństwo i naładowanie pomysłami wymyka się spod kontroli w rewelacyjnym Digging the Grave of Silence. Japończycy dostali jeszcze bonus The Shape of Things to Come i szkoda, że nie znalazł się na europejskim wydaniu, bo to bardzo dobry, klasyczny melodic death metal sceny szwedzkiej.
Brzmienie jest znakomite i od początku do końca stworzył je Ettore Rigotti. Klasyczne, z mocnymi gitarami i perkusją w towarzystwie miażdżących wokali.
Poziom wykonania jest bardzo wysoki i Ettore Rigotti okazał się multiinstrumentalistą z najwyższej półki. Wokalnie ten LP to ekstraklasa i wszystko zostało wykonane wspaniale.
To nie jest album łatwy i przy pierwszych odsłuchu można pominąć pewne detale, kiedy jednak chwyci, to już nie odpuszcza i to płyta, która przetrwała próbę czasu bez problemu.
Wysmakowany i rewelacyjny melodic death metal Goteborga z Turynu!
Ocena: 9.7/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:1.072
Disarmonia Mundi - Cold Inferno (2015)
Tracklista:
1. Creation Dirge 05:28
2. Stormghost 04:24
3. Behind Closed Doors 03:16
4. Coffin 04:01
5. Oddities from the Ravishing Chasm 07:20
6. Slaves to the Illusion of Life 03:35
7. Blessing from Below 04:45
8. Magma Diver 03:55
9. Clay of Hate 04:11
10. Toys of Acceleration 04:49
Rok wydania: 2015
Gatunek: Extreme/Melodic Death Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Ettore Rigotti - śpiew, gitara, bas, perkusja, instrumenty klawiszowe
Claudio Ravinale - śpiew
Gościnnie:
Björn Ove Ingemar Strid - śpiew
Następca The Isolation Game był bardzo wyczekiwany, przynajmniej przez tych, którzy go w tamtym czasie docenili. DISARMONIA MUNDI ponownie zniknęło i powróciło z nowym albumem dopiero po sześciu latach, 9 czerwca 2015, ponownie nakładem własnej wytwórni Coroner Records.
Nie mamy tutaj do czynienia z kontynuacją The Isolation Game, jest bardziej mainstreamowy melodic death metal Goteborga, w wersji ostrej i brutalnej, co słychać w niezłym Creation Dirge czy najlepszym na tym LP Oddities from the Ravishing Chasm. Wszystko, co najlepsze ze SCAR SYMMETRY łączy się tutaj z MERCENARY i siedem minut jest tutaj idealnie wykorzystanych na rozwinięcie melodii i delikatnego refrenu przy znakomitych ornamentacjach gitarowych oraz wieloplanowych aranżacjach. Jeśli szukać kontynuacji The Isolation Game, to właśnie tutaj. Reszta kompozycji to powrót do pomysłów z Mind Tricks oraz Fragments of D-Generation, są one jednak lepiej rozwinięte, melodie zdecydowanie mocniej zaznaczone, jak w solidnym Stormghost czy mniej udanym, przerysowanym Coffin. Chwilami jednak trudno pozbyć się wrażenia, że niektóre kompozycje i pomysły są niedokończone, nie do końca przemyślane czy rozwinięte. Dobrym tego przykładem jest niedopracowany Slaves to the Illusion of Life czy najbardziej odstający Behind Closed Doors. Znakomity motyw przewodni i motoryka MERCENARY, jednak nie wykorzystane w pełni. Wielka szkoda, bo mógł być z tego prawdziwy hit.
Klasyczny melodic death metal IN FLAMES łączy się z CHILDREN OF BODOM w Clay of Hate, ale wyszło to bardzo przeciętnie i nie wytrzymuje to porównania ze znakomitym debiutem THE EMBODIED. To samo można powiedzieć o Magma Diver, który jest co najwyżej poprawny. Toys of Acceleration to dobry melodic death metal w stylu SONIC SYNDICATE, ale daleko temu do najlepszych hitów DISARMONIA MUNDI, ale w czasie kryzysu lepszy rydz niż nic.
Ponownie wokalnym wsparciem jest Björn Strid i tutaj nie ma żadnych zastrzeżeń. Wokaliści śpiewają znakomicie, tak jak Rigotti gra bardzo dobrze na wszystkich instrumentach. Perkusja nie brzmi jak automat i ma moc, podobnie jak gitary i może tylko zabrakło tutaj bardziej wyrazistego planu dla basu.
Brzmienie zostało ponownie samodzielnie wykonane przez Ettore Rigotti i inspiracje sztandarową produkcją Jacoba Hansena są tutaj oczywiste. Sound może i powszedni dla gatunku, co nie zmienia faktu, że nadal bardzo dobry.
Kolejna laurka dla Goteborga prosto z Turynu, chociaż nie tak atrakcyjna, jak ta z 2009 roku.
Ocena: 7.1/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:1.072
Disarmonia Mundi - The Dormant Stranger (2025)
Tracklista:
1. Adrift Among Insignificant Strangers 06:48
2. Oathbreaker 05:11
3. Shadows of a World Painted Red 04:39
4. Illusion of Control 04:48
5. Outcast 04:38
6. Warhound 05:06
7. Crossroads to Eternity 04:14
8. 8th Circle 06:39
9. The Dormant Stranger 04:42
10. Architects of Negativity 04:41
11. Sheer Nothing 03:49
Rok wydania: 2025
Gatunek: Melodic Death Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Ettore Rigotti - śpiew, gitara, bas, perkusja, instrumenty klawiszowe
Claudio Ravinale - śpiew
Gościnnie:
Björn Ove Ingemar Strid - śpiew
Od ostatniego albumu DISARMONIA MUNDI minęło ponad dziesięć lat. W składzie bez zmian i nadal za wszystkie instrumenty odpowiada tutaj Ettore Rigotti, a wokalnym wsparciem jak zwykle są Claudio Ravinale oraz znakomity Björn Strid. Premiera odbędzie się 21 marca 2025 roku nakładem wytwórni Coroner Records, której Rigotti jest właścicielem.
Kontynuacja Cold Inferno i Fragments of D-Generation, ale zagrana ze znacznie większym zaangażowaniem i energią, niż to było w 2015 roku. Wspaniały jest utrzymany w stylu MERCENARY Oathbreaker, tak jak rozbudowany i brutalny Adrift Among Insignificant Strangers i w obu tych kompozycjach sola są bardzo eleganckie, tak jak perkusja, która uderza z siłą bomby atomowej. Klimat tego LP jest wspaniały, tak jak autentyczność i szczerość, której na Mind Tricks oraz Cold Inferno brakowało, nostalgiczna moc Shadows of a World Painted Red w refrenie niszczy absolutnie wszystkie obiekty dzięki świetnej prezentacji melodii, subtelnym klawiszom i nakładkom wokalnym. Świetne w tej kompozycji są dialogi pomiędzy wokalistami.
Nie ma tutaj wrażenia, że któraś kompozycja jest niedokończona i ogólnie jest to LP spójny i dobrze przemyślany, chociaż zdecydowanie łagodniejszy, jak w ułożonych i wolniejszych Illusion of Control czy The Dormant Stranger. Ładnie to wygląda w łagodnym refrenie Architects of Negativity ze świetnymi przyspieszeniami w zwrotkach czy rytmicznym, hipnotycznym Outcast, w pewnym sensie może nawet lekko gotyckim w sposobie, w jaki frazowany jest refren. Gubią się trochę w szybszych i bardziej klasycznych kompozycjach, jak Warhound i tutaj wychodzi brutalizacja ARSIS czy kontrowersyjnymi zwrotkami, jak Crossroads to Eternity, w którym refreny są o wiele bardziej atrakcyjne i bliskie MERCENARY. 8th Circle to klasyczny melodic death metal w stylu DARK TRANQUILITY oraz IN FLAMES, najsłabsze jednak są tutaj zaśpiewy w stylu hardcore/groove, które pojawiają się od czasu do czasu na tym LP i od strony wokalnej to jest najsłabszy element tego albumu, chociaż to może być też kwestia zbytniego ich wysunięcia w pewnych momentach, jak w The Dormant Stranger. Harsh, growl, czyste zaśpiewy oraz Björn Strid to moc i potęga, jakiej się oczekuje.
Brzmienie idealnie dobrane do materiału, w kategorii sharp & clear, jeszcze bardziej dopracowane niż to na Cold Inferno. Wspaniałe są osobne plany dla czystych wokali i to, jak ostre są tutaj gitary i nieprzytłaczające przy tak potężnej perkusji i syczących talerzach.
DISARMONIA MUNDI powróciło po latach i ten album to sukces. Feniks powstał z popiołów i to ważny powrót na scenę, szczególnie, że to materiał wysokiej jakości.
Ocena: 8.4/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Coroner Records.
|