Celestial Wizard
#1
Celestial Wizard  - A Sinister Awakening (2019)

[Obrazek: R-13356129-1552672481-3405.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Unbreakable Steel of Time & Flame 00:58
2.A Sinister Awakening 05:19
3.Harbinger of Time, Pt. 1 04:37
4.Kingdom in the Sky 05:54
5.Harbinger of Time, Pt. 2 04:29
6.Witch's Bane 04:04
7.Dragonson 06:38
8.Weaver of Dark Shadows 04:30
9.Warriors of Might 06:28
10.Journey to Trollhyden 06:16

rok wydania: 2019
gatunek: extreme melodic epic metal
kraj: USA

skład zespołu:
Mikey Noir Kent - śpiew (harsh)
Nick Haberthier - śpiew (clean), gitara, gitara basowa (3, 9)
Guillermo Jurado - gitara, gitara basowa
Adrian Lenhart - perkusja


CELESTIAL WIZARD to grupa z Denver w Colorado, znana wcześniej jako SOLARFALL. W ubiegłym roku nazwa ta została zmieniona i grupa przedstawiła w wersji digital swój pierwszy LP, wydany na nośniku CD  w styczniu 2019 nakładem własnym.

Reprezentuje ona styl power oparty o dwa wokale - harsh i clean i tradycyjną heroiczną fantasy narrację, wspartą skromnymi elementami symfonicznymi. Jest w tym wszystkim stylizowanie się na KALMAH i na CHILDREN OF BODOM, riffy są typowe dla fińskiej estetyki, natomiast czyste wokale dla klasycznego heavy i melodic power. Po części specyficzne umiejscowienie w tym wszystkim symfonizacji przypomina filozofię melodic black metal w odmianie symfonicznej (Harbinger of Time, Pt. 2, Witch's Bane). Ekipa brzmi ciekawiej, gdy gra szybciej i dosyć wolno rozkręcający się A Sinister Awakening jest bardzo dobry. Harbinger of Time, Pt. 1 2 jest już mniej interesujący, bo z jednej strony to ospałe próby tworzenia klimatu w oparciu i spokojne tempa i użycie zmasowanych klawiszy,a z drugiej - brak pomysłu na dobre melodie. Kingdom in the Sky jest ponownie znakomity  w szybkich fragmentach, z dobrze wplecionymi symfonizacjami, ale akcenty melancholijne już im nie dorównują. W ponurym Dragonson oraz w zawierającym elementy średniowiecznego folka Weaver of Dark Shadows są blisko ciężkich albumów KALMAH, ale to "blisko" nie oznacza jednak podobnego przygniatającego ciężaru extreme melodic grania. Jest trochę zastanawiające, że zespół z USA gra tak w sumie delikatnie i miękko ten gatunek. Zwykle przeciwnicy amerykańskiego extreme melodic z klawiszami zarzucają grupom z tego kraju nadmierną brutalność i surowość przekazu, tu jednak tego argumentu nie można użyć. Brzmi to wszystko dosyć pastelowo i wersja digital wydawała się ostrzejsza. Bardzo marnie wypada tu mieszanka stylu NORTHER  z folk melodic power w Warriors of Might, z fatalną, kompromitującą partią czystego wokalu. Natomiast zamykający ten album Journey to Trollhyden jako epicki extreme nie jest zły i zyskuje dzięki strzelistym planom symfonicznym.
Harsh niezły, czyste wokale generalnie raczej zbędne, tym bardziej, że Nick Haberthier ma głos bardzo łagodny. Gitarowo poprawnie, ale nic tu nie powoduje żywszego bicia serca. Trochę to za miękkie, za mało energiczne, za mało agresywne.
Wyrazy szacunku za próby zrobienia czegoś w tak trudnym gatunku, ale to co najwyżej poprawna, nie zbudzająca większych emocji muzyka, grana w samym USA lepiej przez sporo istniejących i nie istniejących już zespołów (DESTROY DESTROY DESTROY).


ocena: 6,8/10

new: 5.02.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Celestial Wizard  - Winds of the Cosmos (2022)

[Obrazek: 1047072.jpg?1007]

tracklista:
1.Intro: Andromeda 02:25
2.Revenant 05:30
3.Ice Realm 04:08
4.Powerthrone 04:30
5.Eternal Scourge 05:32
6.Steel Chrysalis 04:26
7.Undead Renegade 05:04
8.Cyberhawk 04:26
9.Winds of the Cosmos 07:44

rok wydania: 2022
gatunek: extreme melodic epic metal
kraj: USA

skład zespołu:
Mikey Noir Kent (Amethyst Noir) - śpiew (harsh)
Nick Haberthier - śpiew (clean), gitara
Guillermo Jurado - gitara, gitara basowa
Tim Gillman - perkusja


CELESTIAL WIZARD z Denver przypomina o sobie nową płytą, której premiera nakładem własnym została przewidziana na 15 lipca 2022. W zespole jest jedna zmiana i nowym perkusistą jest Tim Gillman.

Jedna zmiana... Jest inna zmiana, znacznie ważniejsza. Może tego nie słychać w takim po prostu dobrym numerze Revenant, gdzie słychać echa muzyki z debiutu i takiego zachwiania proporcji pomiędzy heavy, power i extreme melodic, ale potem... Zespół jest zupełnie odmieniony, okrzepł, wie co chce grać i robi to znakomicie. Masa hitów i killerskich momentów niemal w każdej kompozycji, a najwięcej wspólnego to ma z pewnością z KALMAH, takim bez dominujących klawiszy, a to że dużo tu czystych wokali, to tylko na plus i z pożytkiem dla urozmaicenia tych utworów. To się już słyszy w Ice Realm i poza tym słyszy się wzorcową współpracę gitarzystów i świetnie zaplanowane i wykonane sola. No i Amethyst Noir znacznie lepszy na swojej pozycji niż na pierwszej płycie. Pięknie te gitary chodzą w zagranym w umiarkowanym tempie Powerthrone, te ozdobniki są bogate, a refren refleksyjny i zapadający w pamięć.
Centralnie ustawiony został Eternal Scourge i to jest hit nieprawdopodobny. Tak, słychać KALMAH, ale ten KALMAH genialny w tempach i rozwiązaniach aranżacyjnych. Zdumiewające, porywające. Zniszczenie! Potem mocny, masywny, galopujący i epicki Steel Chrysalis - kolejny hit nie ustępujący niczym numerom KALMAH. Heroizm się tu wylewa strumieniami i to w absolutnie niewymuszony sposób. I gniotą, ciężko napierają w Undead Renegade w kalmahowym stylu i nie odpuszczają tu ani na moment. Wyborna robota gitarzystów, także w tych dusznych, posępnych wolniejszych fragmentach. Esencja stylu w tym gatunku metalu. Jeden raz, w Cyberhawk zbliżają się do amerykańskiego stylu i tak nieco to przypomina MAVERICK HUNTER i DESTROY, DESTROY, DESTROY. Na koniec długi i epicki Winds of the Cosmos i jest tu sporo bardzo dobrych momentów, jednak całościowo do końca nie przekonuje. Te motywy główne już się słyszało i na fińskich extreme melodic albumach, i szwedzkich z inklinacjami viking, i jest to po prostu dobry utwór, pozbawiony charyzmy wiodących tu kompozycji.

Wyborne brzmienie. Tak klarownie Amerykanie grają extreme melodic metal raczej rzadko i rzadko kiedy gitary są tak ciekawie ustawione, a perkusja aż tak mocno syczy blachami.
Wzorcowe dla gatunku brzmienie i do tego nie uzyskane w skandynawskim studio. Kapitalne jest ustawienie wśród instrumentów głosu wokalisty i on swoim harsem dominuje dokładnie tam, gdzie powinien dominować.
Cóż, długą drogę ten zespół przeszedł od "A Sinister Awakening", a przecież to zaledwie trzy lata minęły. Warto było tę drogę przejść, bo w tym momencie CELESTIAL WIZARD jest najlepszym zespołem w podgatunku epickiego extreme melodic metalu z USA.


ocena: 8,8/10

new 1.07.2022

Przedpremierowa rezencja dzięki uprzejmości CELESTIAL WIZARD
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Celestial Wizard - Regenesis (2025)

[Obrazek: 1337482.jpg?3525]

Tracklista:
1. Muerte 01:26         
2. Pale Horse 04:42          
3. Fangbearer 06:00          
4. She Is the Blade 05:05          
5. Shores of Eternity 05:15          
6. Into the Abyss 05:10          
7. Ride with Fire 04:49          
8. Wicked Master 05:12         
9. Emerald Eyes 04:19          
10. Regenesis 05:46

Rok wydania: 2025
Gatunek: Extreme Melodic Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Mikey Noir Kent (Amethyst Noir) - śpiew (harsh)
Nick Haberthier - śpiew (clean), gitara
William Perkins - gitara
Soren Bray - bas
Tim Gillman - perkusja


CELESTIAL WIZARD powraca z dodatkowym gitarzystą i nowym basistą w składzie, tym razem już z oficjalną premierą ze wsparciem wytwórni Scarlet Records, z premierą wyznaczoną na 11 lipca 2025 roku.

Grupa poszła w nieco innym kierunku, nadal grając extreme melodic metal z potężnymi wokalami Amethyst Noir, który śpiewa rewelacyjnie i chwilami nawet lepiej niż poprzednio. Jest tutaj więcej melodii, jest lżej, więcej tutaj SONIC SYNDICATE czy ALL THAT REMAINS niż KALMAH, DESTROY DESTROY DESTROY czy THOUSAND YEAR WAR, co słychać już w Fangbearer, w którym melodie są bardzo mocno akcentowane, a czyste zaśpiewy Nicka Haberthiera są w refrenach pierwszoplanowe.Kiedy uderzają w nutę KALMAH, to absolutnie miażdżą, jak w She Is the Blade, który jest gdzieś pomiędzy Swampsong z The Black Waltz w formie tworzenia brutalnego, ale i nostalgicznego, szarego klimatu. Czysty śpiew jednak sprowadza to bardziej w kierunku delikatniejszych kompozycji Seventh Swamphony. To jest dobry przykład tego, kiedy te kontrasty są przesadzone i zbytnio idące w stronę łagodniejszego power metalu i to szczególnie udziela się w pierwszej połowie albumu. Na poprzednim LP było to znacznie lepiej zbilansowane.
Bardziej zrównoważony i klasyczny dla gatunku jest Shores of Eternity, melodia jednak nie jest aż tak dewastująca, jak w She is the Blade, chociaż duch KALMAH bez wątpienia jest tutaj obecny, a sola gitarowe są dewastujące i znakomite. William Perkins sporo wniósł do zespołu i ozdobniki są tutaj rozbudowane i bogate, nawet w thrash metalowym Into the Abyss w stylu CHILDREN OF BODOM. Ride with Fire to solidne nawiązanie do Swampsong, ale takie kompozycje jak Wicked Master, a już w szczególności marny Emerald Eyes pokazują, jak bardzo ten zespół się pogubił. Wicked Master to extreme melodic metal wolny, ale bezbarwny i nie tak porywający w melodii, z kolei Emerald Eyes... No albumach z extreme melodic metalem nie ma miejsca na post metal czy emocore, przy którym grzywka sama skręca, a włosy barwią na czarno. Okropieństwo i takiej muzyce mówię stanowcze nie.
Regenesis to dobre zakończenie albumu w formie obecnie prezentowanego death metalu, ale nie ma tutaj takiego polotu, jak w KALMAH czy poprzednim albumie CELESTIAL WIZARD.

Od strony brzmienia ta płyta nie budzi żadnych zastrzeżeń, tak jak od strony technicznej, bo sola gitarowe są znakomite, forma obu wokalistów bez zarzutu, a sekcja rytmiczna niszczy obiekty jak seria z ciężkiego karabinu maszynowego.
Zabrakło kompozycji bardziej wyrazistych, z polotem i balansu. Zabrakło KALMAH, zabrakło gatunkowego autentyzmu i wyszedł LP gatunkowo bardzo bezpieczny, a chwilami irytujący w swoim eklektyzmie.
Jest lepiej niż na debiucie, ale w porównaniu z Winds of the Cosmos, krok wstecz jest ogromny i niestety niezaprzeczalny.


Ocena: 7/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Scarlet Records.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości