29.06.2020, 19:28:31
Icarus Witch - Rise (2012)
![[Obrazek: R-5669986-1410309704-5262.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/HtewJ-gDxz1K54ijmrI95xSv64s=/fit-in/600x599/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-5669986-1410309704-5262.jpeg.jpg)
![[Obrazek: R-5669986-1410309704-5262.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/HtewJ-gDxz1K54ijmrI95xSv64s=/fit-in/600x599/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-5669986-1410309704-5262.jpeg.jpg)
tracklista:
1.The End 04:35
2.(We Are) The New Revolution 04:53
3.Rise 03:57
4.Asylum Harbour 00:31
5.Coming of the Storm 03:10
6.Tragedy 05:32
7.Say When 04:05
8.Break the Cycle 04:02
8.Break the Cycle 04:02
9.Nothing Is Forever 04:11
10.Pray 02:56
11.In the Dark 04:28
12.Last Call for Living 03:19
10.Pray 02:56
11.In the Dark 04:28
12.Last Call for Living 03:19
rok wydania: 2012
gatunek: melodic heavy metal
kraj: USA
skład zespołu:
Christopher Shaner - śpiew
Quinn Lukas - gitara
Dave Watson - gitara, instrumenty klawiszowe
Quinn Lukas - gitara
Dave Watson - gitara, instrumenty klawiszowe
Jason Myers - gitara basowa
Tom Wierzbicky - perkusja
W roku 2010 odchodzi z ICARUS WITCH Matthew Bizilia. Tragedia dla zespołu? Po tym, co ta ekipa wtedy pokazała, jestem daleki od takiego stwierdzenia. Jason Myers ogólnie zmienił koncepcję, zmienił muzyczne założenia, zmienił skład i zaprezentował via Cleopatra Records album z melodyjnym, lekko melancholijnym tradycyjnym heavy metalem, co wielu miało mu za zdradę muzycznych idei ICARUS WITCH.
Bliżej nieznany Christopher Shaner okazał się idealnym wyrazicielem tego, co Myers chciał wyrazić w swoich kompozycjach z tego LP i to słychać w łagodnym, ale pełnym wyrazu The End.
Na pewno w jakiś sposób ICARUS WITCH nawiązuje w bardziej modern sposób do starego amerykańskiego rock/metal arena, może nawet do tej plejady od Alice Coopera poprzez SKID ROW do BON JOVI, ale to metal, melodyjny heavy metal i proste, starannie rozplanowane (We Are) The New Revolution pokazują, że nadal ta formuła się nie wyczerpała.
Jest może i bardziej bezbarwnie, jak DOKKEN w Rise, ale ognisty i elegancki Coming of the Storm jest rewelacyjny. Shaner prowadzi, gitary idą za nim, potem role się odwracają, a do tego po raz kolejny, i zresztą na całej płycie, wspaniałe są partie basu lidera Myersa.
A wracając do łagodnej heavy metalowej melancholii. Przecież pełen rockowej pasji Tragedy chwyta za serce - Shane jest wyborny, a gitarowe inkrustacje na planie drugim wycyzelowane i bardzo mocno zapadające w pamięć. Jaki potoczysty, przebojowy refren i potężnym radiowym potencjale! I zaraz potem kolejny chwytający za serce song Say When, łagodnie bujający w rytm dwóch gitar, a nawet trzech, bo i akustyczna ma tu swoje własne miejsce. Lekko alternatywnie, lekko modern, zwiewnie i ponownie elegancko w Break the Cycle, potem jednak zgrzyt w bezbarwnej balladzie radiowej Nothing Is Forever i to poważny zgrzyt. Zabrakło pomysłów na cały album i końcówka jest jednak rozczarowująca, po Tragedy zwłaszcza. Toporny niby epicki heavy metal w krótkim Pray wart uwagi tylko z powodu sola gitarowego. In the Dark to kopia stylu WHITESNAKE i jednak Shaner nie jest tak dobry jako nowe wcielenie Davida C. jak Jorn czy Readman. I ta naiwność rock/metalowa w Last Call for Living z bardzo słabym refrenem. Taką małą katastrofą się ta płyta kończy...
Nie ma w tym wszystkim wiele oryginalności, bo i jaka może być oryginalność w tym podgatunku poza udanymi melodiami? Tych jest tu sporo, jest kilka hitów, no i jest nienaganna produkcja, łagodniejsza niż na płytach poprzednich, tak, może i bardziej mainstreamowa i radiowa, ale taka być powinna. Muzyka bezpretensjonalna, wchodzi gładko, ale wcale tak ławo nie wypada drugim uchem. Trudno zrozumieć, czemu tak wiele złego napisano o tej płycie, szczególnie w USA, przypisując jej nawet glamowy charakter. Ale dla wielu Amerykanów wszystko, co mniej brutalne od SLAYER to glam...
ocena: 7,4/10
new 29.06.2020
W roku 2010 odchodzi z ICARUS WITCH Matthew Bizilia. Tragedia dla zespołu? Po tym, co ta ekipa wtedy pokazała, jestem daleki od takiego stwierdzenia. Jason Myers ogólnie zmienił koncepcję, zmienił muzyczne założenia, zmienił skład i zaprezentował via Cleopatra Records album z melodyjnym, lekko melancholijnym tradycyjnym heavy metalem, co wielu miało mu za zdradę muzycznych idei ICARUS WITCH.
Bliżej nieznany Christopher Shaner okazał się idealnym wyrazicielem tego, co Myers chciał wyrazić w swoich kompozycjach z tego LP i to słychać w łagodnym, ale pełnym wyrazu The End.
Na pewno w jakiś sposób ICARUS WITCH nawiązuje w bardziej modern sposób do starego amerykańskiego rock/metal arena, może nawet do tej plejady od Alice Coopera poprzez SKID ROW do BON JOVI, ale to metal, melodyjny heavy metal i proste, starannie rozplanowane (We Are) The New Revolution pokazują, że nadal ta formuła się nie wyczerpała.
Jest może i bardziej bezbarwnie, jak DOKKEN w Rise, ale ognisty i elegancki Coming of the Storm jest rewelacyjny. Shaner prowadzi, gitary idą za nim, potem role się odwracają, a do tego po raz kolejny, i zresztą na całej płycie, wspaniałe są partie basu lidera Myersa.
A wracając do łagodnej heavy metalowej melancholii. Przecież pełen rockowej pasji Tragedy chwyta za serce - Shane jest wyborny, a gitarowe inkrustacje na planie drugim wycyzelowane i bardzo mocno zapadające w pamięć. Jaki potoczysty, przebojowy refren i potężnym radiowym potencjale! I zaraz potem kolejny chwytający za serce song Say When, łagodnie bujający w rytm dwóch gitar, a nawet trzech, bo i akustyczna ma tu swoje własne miejsce. Lekko alternatywnie, lekko modern, zwiewnie i ponownie elegancko w Break the Cycle, potem jednak zgrzyt w bezbarwnej balladzie radiowej Nothing Is Forever i to poważny zgrzyt. Zabrakło pomysłów na cały album i końcówka jest jednak rozczarowująca, po Tragedy zwłaszcza. Toporny niby epicki heavy metal w krótkim Pray wart uwagi tylko z powodu sola gitarowego. In the Dark to kopia stylu WHITESNAKE i jednak Shaner nie jest tak dobry jako nowe wcielenie Davida C. jak Jorn czy Readman. I ta naiwność rock/metalowa w Last Call for Living z bardzo słabym refrenem. Taką małą katastrofą się ta płyta kończy...
Nie ma w tym wszystkim wiele oryginalności, bo i jaka może być oryginalność w tym podgatunku poza udanymi melodiami? Tych jest tu sporo, jest kilka hitów, no i jest nienaganna produkcja, łagodniejsza niż na płytach poprzednich, tak, może i bardziej mainstreamowa i radiowa, ale taka być powinna. Muzyka bezpretensjonalna, wchodzi gładko, ale wcale tak ławo nie wypada drugim uchem. Trudno zrozumieć, czemu tak wiele złego napisano o tej płycie, szczególnie w USA, przypisując jej nawet glamowy charakter. Ale dla wielu Amerykanów wszystko, co mniej brutalne od SLAYER to glam...
ocena: 7,4/10
new 29.06.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"