05.07.2020, 18:20:57
Redemption - Snowfall on Judgment Day (2009)
![[Obrazek: R-3916166-1499075050-4731.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/hEeOHCXiqlSKUcxkHkaCeYe9o_8=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-3916166-1499075050-4731.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Peel 06:31
2. Walls 06:57
3. Leviathan Rising 06:42
4. Black and White World 08:03
5. Unformed 06:30
6. Keep Breathing 07:37
7. Another Day Dies 05:15
8. What Will You Say? 05:20
9. Fistful of Sand 06:35
10. Love Kills Us All / Life in One Day 11:00
Rok: 2009
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: USA
Skład:
Ray Alder - śpiew
Nick Van Dyk - gitara, instrumenty klawiszowe
Bernie Versailles - gitara
Sean Andrews - bas
Chris Quirarte - perkusja
Greg Hosharian - instrumenty klawiszowe
The Origins of Ruin wzbudziło apetyt na więcej, i kiedy pojawiła się wiadomość, że w 2009 roku będzie jego następca, ponownie nakładem wytwórni InsideOut Music, oczekiwania były duże. W składzie pojawił się nowy klawiszowc Greg Hosharian, a z nim zespół zaczął szukać ponownie.
SteelHammer
![[Obrazek: R-3916166-1499075050-4731.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/hEeOHCXiqlSKUcxkHkaCeYe9o_8=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-3916166-1499075050-4731.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Peel 06:31
2. Walls 06:57
3. Leviathan Rising 06:42
4. Black and White World 08:03
5. Unformed 06:30
6. Keep Breathing 07:37
7. Another Day Dies 05:15
8. What Will You Say? 05:20
9. Fistful of Sand 06:35
10. Love Kills Us All / Life in One Day 11:00
Rok: 2009
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: USA
Skład:
Ray Alder - śpiew
Nick Van Dyk - gitara, instrumenty klawiszowe
Bernie Versailles - gitara
Sean Andrews - bas
Chris Quirarte - perkusja
Greg Hosharian - instrumenty klawiszowe
The Origins of Ruin wzbudziło apetyt na więcej, i kiedy pojawiła się wiadomość, że w 2009 roku będzie jego następca, ponownie nakładem wytwórni InsideOut Music, oczekiwania były duże. W składzie pojawił się nowy klawiszowc Greg Hosharian, a z nim zespół zaczął szukać ponownie.
Peel wskazuje, że zespół nie chce zmieniać zwycięskiej formuły i ponownie jako otwieracz jest kompozycja dynamiczna i pewnie zagrana i udana. Walls to już niestety nudna próba kopiowania SYMPHONY X i VOYAGER i Australijczycy zagrali takie kompozycje w 2009 roku o wiele ciekawiej. Są jakieś próby podbicia wartości kompozycji drobnymi ozdobnikami klawiszowymi, ale jest tutaj tylko chaos i bardzo przewidywalne solo. Ponownie SX i NEVERMORE naciera w ostrzejszych partiach Leviathan Rising, ale takie mocniejsze i bardziej skomplikowane granie heavy/power z elementami progresywnymi oferowało w lepszym wydaniu NEW EDEN i ZANDELLE.
Black & White World zaczyna się fatalnie, dalej jest próba grania pomiędzy VOYAGER i DREAM THEATRE, bez osiągania poziomu któregokolwiek z nich, jest to po prostu dobra kompozycja, która nie przyprawia o przyspieszone bicie serca. Unformed to progressive metal bez historii, z którego trudno wyciągnąć coś wartościowego i z podobnym problemem boryka się Fistful of Sand, który próbuje nadrobić braki solidnego refrenu przewidywalnymi i ciężkimi zagrywkami gitarowymi.
Keep Breathing zaczyna się bardzo długo i wychodzi z tego poprawne połączenie SX i DT. What Will You Say to niesamowicie banalna i bez wyrazu zagrana ballada i takich kompozycji jest na pęczki. SYMPHONY X w mocniejszym wydaniu wraca w Fistful of Sand, ale to nadal co najwyżej tylko dobry progressive metal, któremu niestety zabrakło polotu, ale na plus bardzo dobre sola gitarowe.
Na zakończenie Love Kills Us All/Life In One Day i jest to niestety nieudane 11 minut muzyki. Zaczyna się długo, a jak już się zaczyna, to niestety nie jest to nic, czego DREAM THEATRE nie grało. Partie instrumentalne są nie tylko niepotrzebnie długie i tylko po to, aby wydłużyć kompozycję do 11 minut, ale nie ma tam ani dobrej melodii, ani chociaż jednego solidnego sola. W okolicach 6 minuty dopiero zaczyna się faktyczna część kompozycji i jest to strasznie przesłodzona i nieudolna próba grania VOYAGER. Bardzo bajkowo jest to zagrane, rodem z japońskich czy włoskich flower metalowych zespołów, grających w lokalnych remizach.
Brzmienie jest solidne, ale typowe dla tego gatunku i ponownie nie można tutaj nic zarzucić.
Alder śpiewa tutaj różnie, ale czasami można odnieść wrażenie, jakby nie chciał tu być, co słychać w wolniejszych, balladowych partiach chyba najbardziej, bo jest w centrum. Technicznie jest bez rewelacji i słyszało się ciekawsze rzeczy w innych zespołach.
Płyta dobra, ale niestety tylko, co rozczarowuje po bardzo dobrym albumie poprzednim.
Ocena: 7/10