13.08.2020, 15:01:06
Epica - Consign to Oblivion (2005)
![[Obrazek: R-1326839-1340450352-7551.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/CRhzI5h2mJ1RNgAUqg1N0D3hIqM=/fit-in/300x300/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(40)/discogs-images/R-1326839-1340450352-7551.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Hunab K'u "A New Age Dawns" ~ Prologue 01:43
2. Dance of Fate 05:13
3. The Last Crusade "A New Age Dawns" #1 04:22
4. Solitary Ground 04:24
5. Blank Infinity 04:01
6. Force of the Shore 04:02
7. Quietus 03:47
8. Mother of Light "A New Age Dawns" #2 05:56
9. Trois Vierges 04:42
10. Another Me "In Lack'ech" 04:40
11. Consign to Oblivion "A New Age Dawns" #3 09:45
Rok wydania: 2005
Mark Jansen - gitara, śpiew
Ad Sluijter - gitara
Yves Huts - bas
Jeroen Simons - perkusja
Coen Janssen - instrumenty klawiszowe
![[Obrazek: R-1326839-1340450352-7551.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/CRhzI5h2mJ1RNgAUqg1N0D3hIqM=/fit-in/300x300/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(40)/discogs-images/R-1326839-1340450352-7551.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Hunab K'u "A New Age Dawns" ~ Prologue 01:43
2. Dance of Fate 05:13
3. The Last Crusade "A New Age Dawns" #1 04:22
4. Solitary Ground 04:24
5. Blank Infinity 04:01
6. Force of the Shore 04:02
7. Quietus 03:47
8. Mother of Light "A New Age Dawns" #2 05:56
9. Trois Vierges 04:42
10. Another Me "In Lack'ech" 04:40
11. Consign to Oblivion "A New Age Dawns" #3 09:45
Rok wydania: 2005
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Holandia
Skład:
Simone Simons - śpiewMark Jansen - gitara, śpiew
Ad Sluijter - gitara
Yves Huts - bas
Jeroen Simons - perkusja
Coen Janssen - instrumenty klawiszowe
W 2004 roku AFTER FOREVER dało formalną odpowiedź na EPICA w postaci kolejnego albumu, który został okrzyknięty sukcesem.
Skład EPICA pozostał bez zmian i na 21 kwietnia 2005 postanowiła spróbować ponownie. Nakładem Transmission Records oczywiście.
Cała fala krytyki została wzięta pod uwagę i to już słychać w Dance of Fate, który ma znacznie mocniej i lepiej wyeksponowaną melodię. Zaczyna się też wytwarzanie stylu EPICA i zaczyna powoli zyskiwać swoją własną tożsamość. Wystarczy wsłuchać się w potężne chóry i orkiestracje, które będą wizytówką tego zespołu w kolejnych latach.
Potężnie też jest w The Last Crusade, ale niestety kawałek nie zabija, poza poziomem realizacji orkiestracji.
Może Solitary Ground nie powala i jest to przeciętna ballada, jakich się słyszało pełno w NIGHTWISH i setkach jego naśladowców, a Blank Infinity to raczej tylko dobry utwór symfoniczny i takie rzeczy były lepsze w EDENBRIDGE i innych bandach. Na plus ciekawe klawisze. Nadal jednak są utwory nijakie, w Force of the Shore najlepsze są orkiestracje i to one głównie zapadają w pamięć, ale nie metalowa część, niestety, a już na pewno nie harsh czy growl. Quietus to nudny NIGHTWISH, o którym trudno coś napisać.
W przeciwieństwie do płyty poprzedniej jednak jest jeden prawdziwy killer, Mother of Light. Idealne zbalansowanie harshu ze śpiewem Simons i to chyba jej najlepsze partie na całej płycie. Mocna, świetna melodia, górujący bas i wyborny refren. Co prawda podpatrzone i zmodyfikowane AFTER FOREVER, ale jest w tym moc, jakiej jednak AF nie miało.
Trois Vierges jeszcze trzyma jakiś poziom, ale to głównie za sprawą oczywiście wybornego Roy Khana. W Another Me jest nudno i to kolejny typowy symphonic metal bez historii. Starają się to jakoś ratować w Consign to Oblivion, ale jest to tylko niezły extreme metal z bardzo przeciętnymi wokalami Jansena i wybornymi chórami. Jednak wychodzi tutaj schematyczność kompozycji, a zakończenie jest dość słabe.
Za mix odpowiada ponownie Sacha Paeth, ale masteringiem tym razem zajął się Sander van der Heide i efekt wyszedł znacznie ciekawszy niż na płycie poprzedniej.
Kompozycyjnie jest lepiej, nawet jeden killer się znalazł, ale dobrych utworów jest garstka, a nijakiego metalu niestety sporo. Na pochwałę zasługuje Simons, która śpiewa znacznie ciekawiej niż na debiucie i jest znaczna poprawa, chociaż to jeszcze nie jest szczyt jej możliwości. Sam album został przyjęty znacznie lepiej, szczególnie lokalnie, ale to jeszcze nie było to.
Dla Mother of Light i paru innych kompozycji czy świetnych chórów można posłuchać, ale ogólnie emocje jak na grzybach.
Ocena: 7/10
SteelHammer