14.08.2020, 19:30:17
Amaranthe - Amaranthe (2011)
![[Obrazek: R-3010712-1311601312.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/8l9JCQARNYJIntV05MPsyqZO9VM=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-3010712-1311601312.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Leave Everything Behind 03:19
2. Hunger 03:13
3. 1.000.000 Lightyears 03:16
4. Automatic 03:26
5. My Transition 03:50
6. Amaranthine 03:30
7. Rain 03:45
8. Call Out My Name 03:17
9. Enter the Maze 04:05
10. Director's Cut 04:44
11. Act of Desperation 03:05
12. Serendipity 03:26
Rok wydania: 2011
Gatunek: Modern Melodic/Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Elize Ryd - śpiew
Jake E. Lundberg - śpiew
Andreas Solveström - śpiew
Olof Mörck - gitara, instrumenty klawiszowe
Johan Andreassen - bas
Morten Løwe Sørensen - perkusja
![[Obrazek: R-3010712-1311601312.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/8l9JCQARNYJIntV05MPsyqZO9VM=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-3010712-1311601312.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Leave Everything Behind 03:19
2. Hunger 03:13
3. 1.000.000 Lightyears 03:16
4. Automatic 03:26
5. My Transition 03:50
6. Amaranthine 03:30
7. Rain 03:45
8. Call Out My Name 03:17
9. Enter the Maze 04:05
10. Director's Cut 04:44
11. Act of Desperation 03:05
12. Serendipity 03:26
Rok wydania: 2011
Gatunek: Modern Melodic/Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Elize Ryd - śpiew
Jake E. Lundberg - śpiew
Andreas Solveström - śpiew
Olof Mörck - gitara, instrumenty klawiszowe
Johan Andreassen - bas
Morten Løwe Sørensen - perkusja
Zespół został założony w 2009 roku i skład zebrał się ciekawy. Elize Ryd, która miała wiele występów gościnnych, na żywo chociażby z NIGHTWISH, Jake E. Lundberg z DREAMLAND, Andreas Solveström, który miał kilka występów z DRAGONLAND i DREAMLAND, gitarzysta Olof Mörck znany z DRAGONLAND i wyborny perkusista, znany chociażby z MERCENARY czy nawet DRAGONLAND Morten Løwe Sørensen. W tym towarzystwie tylko nieznany jest Andreassen.
Ogólnie, wszyscy są ze sobą jakoś powiązani. Takie projekty różnie się kończą.
Nagrany został nowocześnie podany power metal, oparty o fundament melodic death metalu Gothenburga z nastawieniem na bardzo przebojowe refreny i bardzo mocno zaznaczone melodie.
Trzeba przyznać, że pomysł ciekawy i zrealizowany z głową.
Leave Everything Behind to moc, Lundberg w świetnej formie i zbyt długo był w cieniu, Eliza Ryd ma idealny głos do takiej muzyki i to świetne uzupełnienie Jake'a. Bardzo przeciętny w tym wszystkim jest Solveström, bo to niestety typowy krzykacz i porykiwacz raczej drugiej albo i trzeciej ligi. Słychać, że to muzyka wysokoenergetyczna i żywiołowa, z bardzo mocno i dobrze podkreślonymi, może nawet nieco radiowymi refrenami, jak w Hunger. Te refreny i takie jak 1000000 Lightyears i Automatic stworzyły cały nowy gatunek i typ refrenów, przebojowych, z rockową, może nawet popową lekkością, ale nadal zagrane z metalowym pazurem. Oczywiście lekko stępionym, ale nadal metalowym.
Jednak nie wszystko tutaj to mordercze hity i My Transition jest takie sobie i w tym momencie słychać, że pomysły i formuła się wyczerpują. Elize Ryd jest w świetnej dyspozycji głosowej, ale Amaranthine to dość nijaka ballada, a takie refreny jak It's All About Me miało lepsze EVERGREY, do tego znacznie bardziej metalowe.
Od mierności ratuje Call Out My Name z bardzo sympatycznym refrenem, chociaż tutaj może jednak zbyt modernowe tło jest i trudno dłużej milczeć w kwestii klawiszy, bo te są czasami bardzo kontrowersyjne, chociaż nie tak bardzo jak harshe. Coś z MERCENARY jest w Director's Cut i styl typowy dla sceny szwedzkiej, SCAR SYMMETRY słychać w Act of Desperation i album zaczyna męczyć dość średnimi refrenami i nachalnością, próbami robienia ze wszystkiego hitu, kiedy nawet nie tak dobrych refrenów.
Serendipity to poprawny utwór, jednak daleko mu do tych, które były na początku, z refrenem, który zawsze umyka, ale nie oszczędne solo.
Jacob Hansen stworzył i otworzył puszkę pandory, bo od tej pory prawie każdy modern z wokalistkami i MDM brzmi właśnie tak. Mocna perkusja, sterylna produkcja z idealnie wpasowanymi gitarami, które są jeszcze metalowe.
Ryd i Lundberg śpiewają fantastycznie, jednak cichym bohaterem jest tutaj Sørensen. Mistrz. Fenomenalna perkusja z idealnym jej ustawieniem i może dlatego została trochę bardziej wyeksponowana.
Zespół zdobył świat szturmem i od razu stał się hitem, dominując listy przebojów i wywołując w metalowym świecie wiele kontrowersji i konsternację, czy to jeszcze metal. Fani djent, shoegeze i garażowych dem death metalowych byli przeciwko, bo za dużo tutaj melodii i muzyka zbyt przebojowa, inni zarzucali niemetalowe klawisze i refreny przyjazne radiu czy drobne niemetalowe elementy.
Jednak podejście modern do metalu raczej polega na tym, aby ruszyć skostniały gatunek i spróbować tworzyć coś nowego - z tego słynęła chociażby Finlandia.
Obecnie widać jak na dłoni, że AMARANTHE stworzyło styl i podwaliny pod coś, co zespoły próbują kopiować do dziś, a jednak są uznawane za metal. Po części to dobrze, z drugiej znów wchodzimy w stagnację i chyba pora na coś nowego. A na pewno pora na coś nowego jeśli chodzi o Hansena i brzmienia metalu z paniami.
Co by jednak nie mówić, zapisali się w historii metalu i grają do dziś.
Do tego chyba mało który zespół może się pochwalić faktem, że sprzedał więcej płyt od Lady Gagi. Przynajmniej w Japonii.
Dobry debiut, kompetentnie wykonany, ale nierówny i od połowy wytraca na tempie.
Ocena: 7.5/10
SteelHammer