20.05.2022, 17:18:45
Grave Digger - The Grave Digger (2001)
![[Obrazek: Ny04OTIzLmpwZWc.jpeg]](https://i.discogs.com/p3F3cvUyPZMjpDR24GYmTlY0cjVozvtzTbTrMggGqtw/rs:fit/g:sm/q:90/h:600/w:600/czM6Ly9kaXNjb2dz/LWRhdGFiYXNlLWlt/YWdlcy9SLTI1Nzc5/MTAtMTUxMjE2NTk1/Ny04OTIzLmpwZWc.jpeg)
Tracklista:
1. Son of Evil 05:04
2. The Grave Digger 05:05
3. Raven 04:33
4. Scythe of Time 05:14
5. Spirits of the Dead 03:55
6. The House 05:41
7. King Pest 04:08
8. Sacred Fire 04:11
9. Funeral Procession 05:45
10. Haunted Palace 04:13
11. Silence 07:15
12. Black Cat 03:50
Rok wydania: 2001
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład:
Chris Boltendahl - śpiew
Manni Schmidt - gitara
Jens Becker - bas
Stefan Arnold - perkusja
H.P. Katzenburg - instrumenty klawiszowe
SteelHammer
![[Obrazek: Ny04OTIzLmpwZWc.jpeg]](https://i.discogs.com/p3F3cvUyPZMjpDR24GYmTlY0cjVozvtzTbTrMggGqtw/rs:fit/g:sm/q:90/h:600/w:600/czM6Ly9kaXNjb2dz/LWRhdGFiYXNlLWlt/YWdlcy9SLTI1Nzc5/MTAtMTUxMjE2NTk1/Ny04OTIzLmpwZWc.jpeg)
Tracklista:
1. Son of Evil 05:04
2. The Grave Digger 05:05
3. Raven 04:33
4. Scythe of Time 05:14
5. Spirits of the Dead 03:55
6. The House 05:41
7. King Pest 04:08
8. Sacred Fire 04:11
9. Funeral Procession 05:45
10. Haunted Palace 04:13
11. Silence 07:15
12. Black Cat 03:50
Rok wydania: 2001
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład:
Chris Boltendahl - śpiew
Manni Schmidt - gitara
Jens Becker - bas
Stefan Arnold - perkusja
H.P. Katzenburg - instrumenty klawiszowe
Rozpoczęło się nowe millenium, które GRAVE DIGGER rozpoczęło z nowym gitarzystą, znanym z RAGE Manni Schmidt i nową wytwórnią, Nuclear Blast, które wydało album 22 października 2001 roku.
Nadeszła nowa era GRAVE DIGGER i rycerskość znakomitego Excalibur niestety odchodzi w niepamięć. Zostaje zastąpiona dość brutalnie teutońskim heavy metalem, prymitywnym i kwadratowym i to jest początek "gravediggeryzmu" muzyki. Son of Evil to niemiecka poprawność z solidnym refrenem i dość długim solem Schmidta. Tytułowy The Grave Digger próbuje być kompromisem pomiędzy starym a nowym, Heart of Darkness a Trylogią. Raven to przyzwoity teutoński metal Zagłębia Ruhry i tutaj ratuje sytuację głównie Schmidt, ale jeśli mówić przy okazji tego albumu o killerach, to Spirits of the Dead jest bardzo dobry, nawet jeśli Schmidt mógł dać z siebie więcej.
Nawet kiedy są kompozycje co najwyżej poprawne, jak Scythe of Time, to Schmidt gra sola wszędzie dobre i bardzo dobre i dostał tutaj sporo swobody, ale nawet on nie mógł uratować marnego The House, który próbuje być epickim metalem, może w pewnym stopniu próbującym iść w klimat nostalgii RAGE, ale wychodzi to kiepsko. Rozczarowuje również King Pest z bardzo słabym refrenem, który niestety będą próbowali jeszcze powtarzać wielokrotnie z równie mizernym skutkiem.
Sacred Fire jako uderzenie w MANOWAR i zyskującego na popularności MAJESTY ciekawe, ale to ponownie tylko poprawność, bez dobrego refrenu i z nadzieją, że wolniejsze granie od razu równie się interesujące, a wyszło nijako jak Scythe of Time i The House.
W Funeral Procession próbują uderzyć w PRIMAL FEAR, ale tutaj również nie można mówić o niczym ponadprzeciętnym.
Haunted Palace to GRAVE DIGGER, któremu trudno coś zarzucić poza wtórnością, ale Silence to pomyłka. Przesłodzona ballada i rockowa pościelówa, kompletnie niegodna teutońskiego metalu i to brzmi bardziej jak cover jakiegoś rockowego zespołu.
Japonia dostała jako bonus cover IRON MAIDEN Running Free i wypadło to strasznie, ale bezradność hard'n'heavy Black Cat jest niewiele lepsza.
Jörg Umbreit i Vincent Sorg stworzyli sound dobry, mocny w gitarze, ale z bardzo suchą perkusją, nie tak zabójczy jak za czasów Excalibur. Dobrze słychać bas, ale można odnieść wrażenie, że gitara jest bardzo głośna i ciężar ma nadrabiać braki.
Schmidt zagrał bez zarzutu, reszta muzyków poprawnie, a Boltendahl utwierdza w przekonaniu, że powinien pozostać przy swoim ochrypłym i szorstkim głosie i dać sobie spokój z radiowymi listami przebojów rockowych, bo brzmi to strasznie.
Oczywiście na całej płycie słyszalne są inspiracje Heart of Darkness, ale w 1995 roku zagrali to lepiej, a tutaj są raczej wspominki dawnych lat, już nie tak dobrze zrealizowane.
To dobry album, ale bardzo schematyczny i zachowawczy. W porównaniu do Trylogii upadek jest bardzo wyraźnie słyszalny.
Ocena: 7.1/10
SteelHammer