01.05.2024, 18:40:08
Rhapsody of Fire - Challenge the Wind (2024)
![[Obrazek: 1217782.jpg?4625]](https://www.metal-archives.com/images/1/2/1/7/1217782.jpg?4625)
Tracklista:
1. Challenge the Wind 04:55
2. Whispers of Doom 04:57
3. The Bloody Pariah 04:53
4. Vanquished by Shadows 16:12
5. Kreel's Magic Staff 06:12
6. Diamond Claws 04:36
7. Black Wizard 05:10
7. Black Wizard 05:10
8. A Brave New Hope 04:40
9. Holy Downfall 06:54
10.Mastered by the Dark 04:53
10.Mastered by the Dark 04:53
Rok wydania: 2024
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Giacomo Voli - śpiew
Roberto De Micheli - gitara
Alessandro Sala - gitara basowa
Paolo Marchesich - perkusja
Alex Staropoli - instrumenty klawiszowe, pianino
Historia opowiedziana w "The Nephilim's Empire Saga" doczekała się swojego zakończenia. "Challenge the Wind" to jej ostatnia część, którą niemiecka wytwórnia AFM Records przedstawi 31 maja 2024.
Strasznie dużo się wymaga od RHAPSODY OF FIRE. Zawsze i przecież nic w tym dziwnego, bo to Legenda. Pewne rzeczy, nieosiągalne dla innych zespołów grających symfonicznych w opcji wykonania i kompozycji, są w przypadku włoskich Mistrzów oceniane zdecydowanie bardziej surowo, ale status Mistrza do czegoś jednak zobowiązuje.
Tytułowy Challenge the Wind mamy już na początku i jest to dobry początek z Voli w wysokiej formie, solidną melodią o umiarkowanej nośności refrenu i nieco drażniącym ustawieniem planu symfonicznego, który jest zbyt często nadmiernie wysuwany do przodu. Zresztą, ta zbudowana na wysokich tonach symfonika to jest na tej płycie problem ogólny i jakoś sobie tym razem ponownie Mistrz Sebastian Levermann, robiąc mix i mastering, z tym zwłaszcza masteringiem nie poradził. Zbyt chłodne to jest, zbyt wyostrzone niejednokrotnie. Szybki, patetyczny i heroicznie romantyczny Whispers of Doom to jest to, co zawsze cieszy fanów RHAPSODY, wyborne wirtuozerskie solo zagrał tu także Roberto De Micheli. W najszybszym do tego momentu The Bloody Pariah kapitalnie się pokazał Giacomo Voli i niesamowite wokale epic power stylu idą tu w parze z umiejętnym wykorzystaniem szlifu neoklasycznego i łagodniejszej tym razem w wyrazie symfoniki na planie drugim.
Nieco zaskakujące jest tu umieszczenie kolosa Vanquished by Shadows już w pierwszej połowie płyty. Szesnaście minut. Bardzo dużo. Dzieje się mniej, niż by można oczekiwać, bo prym wiedzie coś na kształt ugładzonego extreme symphower power i melodic power black z łagodniejszym refrenem w klasycznej manierze RHAPSODY. W części instrumentalnej po prostu coś tam grają, jakby klimatycznie, bo jest i gitara akustyczna, ale ogólnie generują mix mroku i rycerskiego fantasy power ze śladowymi ilościami folk/power w stylu WIND ROSE. Za długie to jest, za mało tu treści, która by mocniej zapadała w pamięć, poza pewnymi takimi nieco wolniejszymi i monumentalnymi fragmentami. Z tego by wyszły dwa bardziej konkretne utwory, pewne jako oddzielne lepsze.
Łagodniejszy Kreel's Magic Staff jest dobry w kategorii tego, co Włochy ogólnie mają do zaoferowania w delikatniejszym symfonicznym metalu, ale sensacji nie ma. Ponownie tu Voli bryluje, ale może zrobić tylko tyle, na ile mu pozwala średniej klasy melodia, także refrenu. Gdy to wszystko jest ostrzejsze, bardziej dynamiczne w interludiach i melodii głównej, to może się podobać Diamond Claws, z bogatymi ornamentacjami i wyważonym poziomem heroizmu, bez popadania w pompatyczność. Dosyć nieoczekiwanie tu pojawia się znakomity refren, choć niespecjalnie oryginalny jak na RHAPSODY OF FIRE. Black Wizard nie jest tak mroczny jak by mógłby wskazywać tytuł i ten największy mrok wykorzystali już w Vanquished by Shadows. Szczypta mroku z naciskiem na część centralną, dużo melodii, coś z ADAGIO w pewnych rozwiązaniach aranżacyjnych i sporo wybornego, gitarowego pędu. A Brave New Hope jest znakomity i bezpośrednio nawiązuje do muzycznej filozofii z pierwszej części tej Trylogii. Melodyjnie, bez nadmiernych kombinacji, z naciskiem na ekspozycję refrenu epickiego. Tak i jeszcze raz pokaz artystycznego śpiewu Voli. Ogólnie, to ta końcówka jest bardzo dobra, bo także Holy Downfal, pełen różnych smaczków i prowadzony w średnio szybkim tempie jest tym, czego się oczekuje od włoskiego melodic symphonic power klasy światowej. Wyborny jest tym razem sposób zaimplementowania planu klawiszowo-symfonicznego, a refren zdecydowanie chwytliwy w swej podniosłości.
Mastered by the Dark to właściwie zakończenie Sagi. Takiego właśnie połączenia mroku, łagodności budowanej przez gitarę akustyczną i nasyconego stylem barda w majestatycznej otoczce
Jest to na pewno album bardziej przemyślany i bogatszy formalnie od części II, a element symfoniczny jest tu zrównoważony z melodic fantasy power w czystej postaci jak należy. Wykonanie także wyśmienite, melodie lepsze i bardziej zapadające w pamięć w stylistyce heroicznej. Brakuje może jedynie tych kapitalnych strzelistych chórów, które zawsze były potężną bronią zespołu. To by dodało barw i majestatu oraz nośności refrenów, ale nie ma, to nie ma...
RHAPSODY OF FIRE jak należy dopowiedział historię do końca, znakomicie finiszując w części drugiej tego albumu. Pozostaje teraz czekać na następny muzycznym pomysł tej grupy, opowiedziany w równie wysmakowany i wykonawczo perfekcyjny sposób. Trzeba jednak także powiedzieć, że od pewnego czasu we Włoszech pojawiła się pewna liczba zespołów grających podobną muzykę lepiej i RHAPSODY OF FIRE musi się bardzo postarać, by faktycznie pozostać w czołówce.
ocena: 8,5/10
new 1.05.2024
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości agencji PR All Noir.
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"