Tokyo Blade
#5
Tokyo Blade - Time is the Fire (2025)

[Obrazek: 1278108.jpg?1210]

Tracklista:
1. Feeding the Rat 05:20      
2. Moth to the Fire 03:54      
3. Man on the Stair 06:03      
4. Are You Happy Now 05:59      
5. The Enemy Within 04:37      
6. Going with the Flow 06:08      
7. The 47 05:06      
8. The Devil in You 03:31      
9. Soldier On 05:19      
10. Don’t Bleed Over Me 04:57      
11. Written in Blood 05:48      
12. The Six Hundred 05:56      
13. We Burn 04:10      
14. Ram 07:56

Rok wydania: 2025
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Alan Marsh - śpiew
Andy Boulton - gitara
John Wiggins - gitara
Andy Wrighton - bas
Steve Pierce - perkusja


Po raz kolejny, brytyjska wytwórnia Dissonance Productions wydała kolejny album TOKYO BLADE 17 stycznia 2025 roku.

Czy przez te trzy lata coś się zmieniło? Odpowiedź brzmi nie bardzo, to mniej lub bardziej kontynuacja tego, co było na Fury, mało wyrazistego, "brytyjskiego" heavy metalu, zaściankowego, mało oryginalnego i bez ognia. To jest dziwne, jak bardzo ten zespół zdemolował na pełnym energii i pomysłów Dark Revolution, aby przejść do Fury, a skończyć na tak miałkim rocku jak Moth to the Fire. Marsh może i jest w formie ciekawszej niż na LP poprzednim, ale to nadal nie jest poziom, jaki zaoferował w 2020 roku, chociaż przy bezradności kompozycyjnego rozwlekłego, powolnego Man on the Stair trudno oczekiwać po nim cudów.
Duet Boulton/Wiggins oferuje sola bardzo zachowawcze i poprawne, chociaż zdarza im się poziom wręcz żenujący, jak w Are You Happy Now, gdzie te wszystkie ozdobniki są proste, a chwilami nawet prostackie. Niczym nie zachwycają, niczym nie porywają o ma pochwałę zasługuje tutaj chyba tylko Pierce, ponieważ słychać, że mu się chce. Problemem nawet nie jest fakt, że to w większości kompozycje utrzymane w wolniejszych tempach, bo i takie albumy potrafią być interesujące, jak chociażby CHARIOT. I będąc w temacie londyńczyków, to Going with the Flow jest całkiem niezłą balladą, elegancko zagraną i zaśpiewaną z wyczuciem i to jest najmocniejszy punkt tego LP.
The 47 czy najszybszy The Devil in You przypominają lata bezradności kompozycyjnej JUDAS PRIEST, Written in Blood to już raczej szorowanie o dno najsłabszymi kompozycjami ACCEPT, ale największym koszmarem jest tutaj The Six Hundred. Fatalnie zagrany i jeszcze gorzej zaśpiewany brytyjski heavy metal, w którym trudno powiedzieć, czy to przesterowania, czy może jednak Marsh jest tak kompletnie bez formy i bez przekonania co do tego materiału. We Burn to brytyjska poprawność, co można by uznać za komplement, ale to Ram jest wręcz definicją kryzysu brytyjskiej sceny heavy metalowej.

Brzmienie przeciętne, głuche w perkusji, gdzie basu niemal nie słychać. Ognia tu nie ma, a czasu raczej na to szkoda. To jednak prawie 75 minut niczego i bez treści.


Ocena: 5.5/10

SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Tokyo Blade - przez Memorius - 27.06.2018, 20:29:17
RE: Tokyo Blade - przez Memorius - 27.06.2018, 20:29:57
RE: Tokyo Blade - przez Memorius - 30.05.2020, 18:31:55
RE: Tokyo Blade - przez Memorius - 04.02.2022, 21:30:14
RE: Tokyo Blade - przez SteelHammer - 17.01.2025, 22:16:51

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości