07.02.2025, 00:18:10
Arion - The Light That Burns The Sky (2025)
![[Obrazek: 1301474.jpg?0332]](https://www.metal-archives.com/images/1/3/0/1/1301474.jpg?0332)
Tracklista:
1. The Darkest Day
2. The Light That Burns the Sky
3. Like the Phoenix I Will Rise
4. Wings of Twilight
5. Burning in the Skies
6. From an Empire to a Fall
7. Wildfire
8. Blasphemous Paradise
9. Black Swan
10. In the Heart of the Sea
11. Into the Hands of Fate
Rok wydania: 2025
![[Obrazek: 1301474.jpg?0332]](https://www.metal-archives.com/images/1/3/0/1/1301474.jpg?0332)
Tracklista:
1. The Darkest Day
2. The Light That Burns the Sky
3. Like the Phoenix I Will Rise
4. Wings of Twilight
5. Burning in the Skies
6. From an Empire to a Fall
7. Wildfire
8. Blasphemous Paradise
9. Black Swan
10. In the Heart of the Sea
11. Into the Hands of Fate
Rok wydania: 2025
Gatunek: Modern/Symphonic Power Metal
Kraj: Finlandia
Skład zespołu:
Lassi Vääränen - śpiew
Iivo Kaipainen - gitara
Gege Velinov - bas
Topias Kupiainen - perkusja
Arttu Vauhkonen - instrumenty klawiszowe W tym samym, niezmienionym składzie, po czterech latach studyjnego milczenia ARION postanawia o sobie przypomnieć kolejnym albumem, którego premiera odbędzie się 28 lutego 2025 roku z nowym kontraktem z prężnie rozwijającą się wytwórnią RPM ROAR.
The Darkest Day to co najwyżej niewiele mówiące intro, które mało wnosi, ale tytułowy The Light That Burns the Sky to sprawny, choć bez wątpienia zachowawczy power metal, który jest gdzieś pomiędzy DREAMTALE a GHOST MACHINERY. No dobrze, obiecujący początek to trochę mało, ale utrzymany w stylu modern Like the Phoenix I Will Rise jest również niezły, chociaż refren mógł być znacznie lepszy i te naleciałości modern są zupełnie niepotrzebne i nudne. Na plus zdecydowanie aranżacje i orkiestracje, tak jak bardzo eleganckie sola gitarowe, chociaż słychać, że to raczej wariacja na temat No One Stands in My Way z mistrzowskiego Life Is Not Beautiful. Wings of Twilight raczej generyczny i bliższy stylowi VISIONS OF ATLANTIS niż TEMPERANCE, ale występ Melissy Bonny jak zwykle znakomity i bez zarzutu. Wyszło to o niebo ciekawiej niż to, cokolwiek, co zaprezentowali w 2021 roku.
Kompozycje są bardziej pomysłowe i mają więcej energii, to muzyka bliższa DREAMTALE niż SONATA ARCTICA, jest więcej żywiołu i przede wszystkim metalu, świetnie odnajduje się w tym wszystkim Lassi Vääränen i nie jest tak męczący, jak na LP poprzednim, chociaż ma swoje słabsze momenty, o czym dalej. Nawet ze smakiem potrafią zagrać w stylu LEVERAGE w From an Empire to a Fall, co po wpadce sprzed czterech lat wydawało się raczej niemożliwe. No i Iivo Kaipainen, co za dynamit! To jest ARION, którego można słuchać bez wstydu i zażenowania. Przynajmniej w pierwszej połowie.
Kompozycje są bardziej pomysłowe i mają więcej energii, to muzyka bliższa DREAMTALE niż SONATA ARCTICA, jest więcej żywiołu i przede wszystkim metalu, świetnie odnajduje się w tym wszystkim Lassi Vääränen i nie jest tak męczący, jak na LP poprzednim, chociaż ma swoje słabsze momenty, o czym dalej. Nawet ze smakiem potrafią zagrać w stylu LEVERAGE w From an Empire to a Fall, co po wpadce sprzed czterech lat wydawało się raczej niemożliwe. No i Iivo Kaipainen, co za dynamit! To jest ARION, którego można słuchać bez wstydu i zażenowania. Przynajmniej w pierwszej połowie.
Druga połowa prezentuje się słabiej. Zdecydowanie poniżej oczekiwań. Wildfire, które wstawki modern są bardzo przeciętne. Ryki nieudane, refren nieudany, rozegrane chaotycznie i numetalowo, bez pazura i zacięcia niedocenionego, włoskiego ARTHEMIS. Kolejnym koszmarkiem jest modern Blasphemous Paradise, który miał być odpowiedzią na THUNDERSTONE, ale wyszło to bezbarwnie i mało interesująco. Black Swan jest fatalny i chaotyczny, z rozmytym, przeładowanym aranżacjami refrenem i tutaj zdecydowanie powracają do marności Vultures Die Alone.
Do stosunkowo udanego ARION powracają w In the Heart of the Sea, ale mieszane uczucia budzi Into the Hands of Fate. To we wstępie epicko rozegrany power symfoniczny w stylu szwedzkim okolic DRAGONLAND z fatalnymi wokalizami w zwrotkach i kiedy wydaje się, że to będzie marny koniec, ale refren to wynagradza. Udany, elegancki i Lassi Vääränen zaczyna śpiewać normalnie! Solidne zakończenie dobrego albumu.
Do stosunkowo udanego ARION powracają w In the Heart of the Sea, ale mieszane uczucia budzi Into the Hands of Fate. To we wstępie epicko rozegrany power symfoniczny w stylu szwedzkim okolic DRAGONLAND z fatalnymi wokalizami w zwrotkach i kiedy wydaje się, że to będzie marny koniec, ale refren to wynagradza. Udany, elegancki i Lassi Vääränen zaczyna śpiewać normalnie! Solidne zakończenie dobrego albumu.
Za konsoletę powrócił Matias Kupiainen i ARION brzmi tak, jak powinien, z pompatycznymi orkiestracjami i czarującym, fińskim chłodem.
To dobra płyta i ARION powoli powraca na dobre tory, jednak naleciałości modern i niektóre rozwiązania z Vultures Die Alone są tutaj obecne, co zdecydowanie obniża ocenę.
To dobra płyta i ARION powoli powraca na dobre tory, jednak naleciałości modern i niektóre rozwiązania z Vultures Die Alone są tutaj obecne, co zdecydowanie obniża ocenę.
Jest dobrze, ale ten zespół stać na więcej. Najważniejsze, że powrócił z klasą, a to już coś.
Ocena: 7.5/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni RPM ROAR.