03.07.2025, 22:29:03
Primal Fear - Domination (2025)
![[Obrazek: 1332279.jpg?1711]](https://www.metal-archives.com/images/1/3/3/2/1332279.jpg?1711)
Tracklista:
1. The Hunter 04:21
2. Destroyer 04:31
3. Far Away 04:19
4. I Am the Primal Fear 05:41
5. Tears of Fire 05:14
6. Heroes and Gods 04:10
7. Hallucinations 02:37
8. Eden 07:25
9. Scream 04:27
10. The Dead Don't Die 04:27
11. Crossfire 04:12
12. March Boy March 05:01
13. A Tune I Won't Forget 03:32
Rok wydania: 2025
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Ralf Scheepers - śpiew
![[Obrazek: 1332279.jpg?1711]](https://www.metal-archives.com/images/1/3/3/2/1332279.jpg?1711)
Tracklista:
1. The Hunter 04:21
2. Destroyer 04:31
3. Far Away 04:19
4. I Am the Primal Fear 05:41
5. Tears of Fire 05:14
6. Heroes and Gods 04:10
7. Hallucinations 02:37
8. Eden 07:25
9. Scream 04:27
10. The Dead Don't Die 04:27
11. Crossfire 04:12
12. March Boy March 05:01
13. A Tune I Won't Forget 03:32
Rok wydania: 2025
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Ralf Scheepers - śpiew
Magnus Karlsson - gitara, instrumenty klawiszowe
Thalìa Bellazecca - gitara
Mat Sinner - bas
André Hilgers - perkusjaPRIMAL FEAR w nowym składzie, już niestety bez Alex Beyrodt oraz Toma Naumanna, a zastąpiła ich gitarzystka młodego pokolenia, Włoszka Thalìa Bellazecca, która gra również w ANGUS MCSIX. Nowym perkusistą został André Hilgers, którego można było usłyszeć na rewelacyjnym debiucie SONIC HAVEN.
Album zostanie wydany 5 września 2025 roku przez potężną, bardzo szybko rozwijającą się wytwórnię Reigning Phoenix Music z USA.
Skład nie budzi zastrzeżeń i dobrze, że Karlsson nie gra tutaj sam, bo mogło by być zbyt kwadratowo nawet jak na teutoński PRIMAL FEAR. Thalìa Bellazecca idealnie wpisuje się tutaj w formułę klasycznie heavy metalowego PRIMAL FEAR, w kompozycjach utrzymanych w stylu pierwszych trzech albumów z przejawami grania z okresu 2012-2016. Dobrym tego przykładem jest bardzo dobry The Hunter, w którym Scheepers prezentuje formę doskonałą i śpiewa lepiej niż na ostatnich dwóch płytach, które nie były zbyt udane.
Od strony kompozycyjnej jest to muzyka bezpieczna, nie wychodząca poza ramy mainstreamu i tego, co PRIMAL FEAR sobą prezentuje, jednak słychać tutaj nie tylko pewną zachowawczość, ale i pogoń za trendami, nie zawsze udaną, jak Heroes and Gods. PRIMAL FEAR to ani WARKINGS, ani tym bardziej SABATON i takie refreny do prostego, teutońskiego heavy metalu zwyczajnie nie pasują. Szkoda, bo sam motyw przewodni jest dobry. Destroyer to klasyczny PRIMAL FEAR z 1997-1999 roku z ryczącymi gitarami w stylu Painkillera i delikatniejszym, ale nośnym refrenem. Tak samo Far Away, sprawdzony, lekki i przyjemny PRIMAL FEAR bez eksperymentów, świetnie poprowadzony przez Scheepersa i miażdżącą sekcję rytmiczną. André Hilgers gra tutaj bardzo dobrze i ma potrzebną moc, aby utrzymać atomową potęgę sekcji rytmicznej, z której słyną.
I Am the Primal Fear to typowo delikatniejsza kompozycja SINNER i w tym stylu zdecydowanie bardziej udany jest Tears of Fire. Eden jest ładny i dobry, ale zachowawczy i aż zbyt podobny do poprzednich kolosów, z refrenem jednak nie tak bardzo dopracowanym i miażdżącym, jak te z okresu 2012-2016. Tak samo rutynowo brzmi Scream, podobnie marszowy The Dead Don't Die i za pewien eksperyment można uznać tutaj agresywny March Boy March, w którym zagrali nad wyraz agresywnie z niemal thrash metalową motoryką i trochę szkoda, że refren jest tylko poprawny i zwrotki są bardziej atrakcyjnie, głównie z powodu mocy tysiąca słońc, jaką atakuje sekcja rytmiczna i Scheepers. A Tune I Won't Forget to delikatna, rozmyta ballada i jak na ironię, to jest jednak kawałek, o którym łatwo zapomnieć. W przeciwieństwie do Crossfire, który jest killerem tego albumu. Klasyczna moc PRIMAL FEAR z bardzo dobrym, wyrazistym i klasycznym, płynnym refrenem. Może i nieco mechanicznie zagrane, ale to i tak udana, klasycznie heavy metalowa kompozycja.
Jacob Hansen nie zawodzi i to najlepiej brzmiący album PRIMAL FEAR. Gitary ryczą, sekcja wybija zęby, a Scheepers niszczy, jak nie niszczył na ostatnich dwóch albumach.
Po ostatnich dwóch LP PRIMAL FEAR musiało coś udowodnić, odbić się od dna i nagrać coś ciekawego. Na pewno to zaspokoi fanów, ale o tytułowej Dominacji jednak mówić nie można, bo jednak nie ma tutaj takich killerów, jak King for a Day cz, wracając do lat 90., Chainbreaker. Skład jednak obiecujący i perspektywiczny, co do tego wątpliwości nie ma.
Orzeł jednak wrócił i wylądował godnie, chociaż nie z gracją, do jakiej przyzwyczaił w swoich najlepszych latach.
Ocena: 7.9/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Reigning Phoenix Music.