11.12.2025, 00:34:49
Stargate - The Moment of a Lifetime (2025)
![[Obrazek: 1384658.jpeg?0830]](https://www.metal-archives.com/images/1/3/8/4/1384658.jpeg?0830)
Tracklista:
1. Invincible 05:50
2. Starlit Road 05:36
3. Avalon 04:45
4. The Moment of a Lifetime 04:44
5. Final Victory 04:52
6. Vertical 04:21
7. Dance in the Crimson Sky 03:50
8. Pain 04:14
Rok wydania: 2025
![[Obrazek: 1384658.jpeg?0830]](https://www.metal-archives.com/images/1/3/8/4/1384658.jpeg?0830)
Tracklista:
1. Invincible 05:50
2. Starlit Road 05:36
3. Avalon 04:45
4. The Moment of a Lifetime 04:44
5. Final Victory 04:52
6. Vertical 04:21
7. Dance in the Crimson Sky 03:50
8. Pain 04:14
Rok wydania: 2025
Gatunek: Progressive Melodic Heavy Metal
Kraj: Grecja
Skład zespołu:
Dimitris Tiktopoulos - śpiew
Anthimos Manti - gitara
Anthimos Manti - gitara
Kostas Domenikiotis - gitara basowa
Stergios Kourou - perkusja
Sakis Bandis - instrumenty klawiszoweKolejny album STARGATE został nagrany niespodziewanie szybko i gotowy do wydania w zaledwie rok od poprzedniego. Premiera wyznaczona została na 12 grudnia 2025 roku, ponownie nakładem wytwórni Steel Gallery Records.
Ciekawe jest to, jak zmieniło się podejście i wizja w tak krótkim czasie. Manos Fatsis niestety odszedł z zespołu, a na jego miejsce powrócił znany z debiutu Dimitris Tiktopoulos. Ciekawe jest to, jak bardzo przez te wszystkie lata się zmienił i jak dobry występ tutaj daje. Poetycki, niebiański głos, pełen wyczucia i pasji, dramaturgii, w kompozycjach, które nie są łatwe.
Tym razem jest mroczniej, bardziej dramatycznie, Invincible jest wprost wyrwane z twórczości ADAGIO, od niepokojących gitar, odległe plany symfoniczne i nerwowe partie klawiszowe. Wokalista w tej kompozycji absolutnie dewastuje, tak jak partie Kostasa Domenikiotisa są niesamowite, a refren chwyta od razu. Znakomite są gitarowe ozdobniki Anthimos Manti i okazuje się tutaj niespodziewanie stylistycznym kameleonem, przy zachowaniu charakterystycznego dla STARGATE stylu. W Starlit Road zabrakło lepszego refrenu i wchodzą w rejony bardziej powszedniego progressive metalu, ratując się w Avalon neoklasycznymi ozdobnikami i heroicznym, podniosłym refrenem. Poprawnie prezentuje się The Moment of a Lifetime z mało interesującą melodią i chaotycznymi gitarami, gdzie refren jest przytłoczony przez aranżacyjny, klawiszowy chaos. Wyborny jest za to Final Victory, który ma w sobie coś z MYSTERY oraz WARDRUM. Do tego mistrzowskie, interesujące partie basu! Udany jest też tęskny i nostalgiczny Vertical z charakterystycznie brzmiącą, epicką melodią, w jakimś stopniu nawiązujący do tęsknego Unroken Diamond i tutaj również Tiktopoulos nie budzi zastrzeżeń. Dance in the Crimson Sky to mistrzowski atak neoklasyczny, perfekcyjnie dawkowany i takiego grania mogłoby być więcej. A na pewno mogłoby to trwać dłużej, bo chce się słuchać tego bez końca.
Najsłabszy na tym albumie jest Pain z kiepsko dopasowanymi partiami klawiszowymi, niepotrzebnie wysuniętymi w refrenie na pierwszy plan, przez co irytują. Zwrotki mało atrakcyjne i tylko szkoda, że tak dobry refren został zmarnowany. Mogło być piękne, nostalgiczne zakończenie pełne patosu, a wyszło niezbyt interesujące AOR znane z wcześniejszych płyt. Ogromny krok wstecz, niestety.
Brzmienie w wykonaniu Kostasa Scandalisa jest oczywiście wyborne, chociaż nie tak mocne, jak na LP poprzednim i tutaj bardziej skupiono się na selektywności i miażdżącym, głębokim basie.
To bardzo dobry album, ale nagrany zbyt szybko i w pośpiechu, przez co niektóre kompozycje nie są tak dopracowane, jak powinny i to słychać szczególnie w tych słabszych momentach, gdzie brakuje współpracy (The Moment of a Lifetime), powrót Dimitris Tiktopoulos należy jednak uznać za jak najbardziej udany.
Od strony technicznej jest to nienaganne i kiedy czarują, to są niesamowici. Niestety nie zawsze są w stanie utrzymać ten poziom i jest konflikt twórczy pomiędzy nowym, interesującym neoklasycznym melodic heavy metalem, a niezbyt atrakcyjnym progressive AOR.
Dance in the Crimson Sky to neoklasyczny skarb i tego się powinni trzymać!
Ocena: 8.4/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Steel Gallery Records.


