17.06.2018, 10:13:37
Budgie - Nightflight (1981)
![[Obrazek: R-1789566-1276641974.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/I93_4bOS5UrwuclgsUcGxIu4-dg=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-1789566-1276641974.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. I Turned to Stone 06:12
2. Keeping a Rendevouz 03:45
3. Reaper of the Glory 03:50
4. She Used Me Up 03:19
5. Don't Lay Down and Die 03:34
6. Apparatus 02:52
7. Superstar 03:29
8. Change Your Ways 04:24
9. Untitled Lullaby 01:16
Rok wydania: 1981
Gatunek: Hard rock/rock
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Burke Shelley - śpiew, bas
John Thomas - gitara
Steve Williams - perkusja
Ocena: 5.5/10
11.09.2007
![[Obrazek: R-1789566-1276641974.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/I93_4bOS5UrwuclgsUcGxIu4-dg=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-1789566-1276641974.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. I Turned to Stone 06:12
2. Keeping a Rendevouz 03:45
3. Reaper of the Glory 03:50
4. She Used Me Up 03:19
5. Don't Lay Down and Die 03:34
6. Apparatus 02:52
7. Superstar 03:29
8. Change Your Ways 04:24
9. Untitled Lullaby 01:16
Rok wydania: 1981
Gatunek: Hard rock/rock
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Burke Shelley - śpiew, bas
John Thomas - gitara
Steve Williams - perkusja
Gdy w roku 1980 BUGDIE niespodziewanie pokazał heavy metalowy pazur na albumie "Power Supply" wśród starych fanów podniosła się fala krytyki w związku ze zmianą stylu, a i sam album, choć bardzo dobry, nie wytrzymał konkurencji w walce z IRON MAIDEN, SAXON, czy DIAMOND HEAD. Trudno tak naprawdę powiedzieć jakie czynniki zadecydowały o tym, że BUDGIE na kolejnym swoim albumie powrócił do grania znacznie lżejszego i ukierunkowanego na innego słuchacza, niż ten, jaki ukształtował się w dobie dominacji NWOBHM.
Płyta ukazała się w tym czasie tylko w USA nakładem RCA, bo w UK wydanie "Power Supply" nie przyniosło zysku i Active omal nie spowodowało bankructwa i grupa nie zdecydowała się na kolejne ryzyko finansowe.
Płyta niestety mocno rozczarowuje. Otwiera ją wspaniały I Turned to Stone, łączący cechy heavy metalowej kompozycji, z tym co BUDGIE grał w latach 70tych, piękne jest też solo Thomasa, pod pewnymi względami stylizowane na te, jakie grywał Bourge. W tej kompozycji o zmieniającym się tempie jest i miejsce na zadumę, i na metalową moc. Pod pewnymi względami to odpowiednik Panzer Division Destroyed i utwór ten, znany również z singla, robi wielkie nadzieje na znakomity ciąg dalszy.
Cóż, niestety Keeping a Rendevouz to w zasadzie błaha rockowa piosenka, odegrana z hard rockową ekspresją, a bojowy Reaper of the Glory, z fajną melodią jest jednak trochę fałszywie tu brzmiący, napompowany i nieszczery. Ten utwór jednak i tak zdecydowanie wyróżnia się na tle całej niemal reszty, którą tworzą odegrane bez życia i pozbawione tożsamości rockowe i okołorockowe numery, będące reminiscencją pomysłów z lat 70tych, pozbawione jednak tamtej aury i specyfiki. Chwilami można odnieść wrażenie, że to odrzuty z jakichś wcześniejszych sesji, a i słychać, że Thomas nie bardzo dobrze czuje się w takich klimatach. Shelley w stylu śpiewania wraca też o kilka lat wcześniej, szczególnie w tych najlżejszych utworach, śpiewa bardzo dobrze, ale jakoś chwilami bez przekonania. Ożywienie to Don't Lay Down and Die, zadziorna hard rockowa perełka zbudowana na prostych riffach i z prostym refrenem, ale tu czuć, że w zespole jakaś energia wciąż się tli.
Cóż, niestety Keeping a Rendevouz to w zasadzie błaha rockowa piosenka, odegrana z hard rockową ekspresją, a bojowy Reaper of the Glory, z fajną melodią jest jednak trochę fałszywie tu brzmiący, napompowany i nieszczery. Ten utwór jednak i tak zdecydowanie wyróżnia się na tle całej niemal reszty, którą tworzą odegrane bez życia i pozbawione tożsamości rockowe i okołorockowe numery, będące reminiscencją pomysłów z lat 70tych, pozbawione jednak tamtej aury i specyfiki. Chwilami można odnieść wrażenie, że to odrzuty z jakichś wcześniejszych sesji, a i słychać, że Thomas nie bardzo dobrze czuje się w takich klimatach. Shelley w stylu śpiewania wraca też o kilka lat wcześniej, szczególnie w tych najlżejszych utworach, śpiewa bardzo dobrze, ale jakoś chwilami bez przekonania. Ożywienie to Don't Lay Down and Die, zadziorna hard rockowa perełka zbudowana na prostych riffach i z prostym refrenem, ale tu czuć, że w zespole jakaś energia wciąż się tli.
LP tym razem nie jest zbyt dobrze wyprodukowany, jak na płytę z muzyką większości rockową jest matowy i nawet I Turned to Stone przez to sporo traci.
Płyta niepewności i kompromisu, ale także pewnej niemocy, która się objawiła. Album nie bardzo zadowolił fanów starego BUGDIE jako mało korzenny, nowi zaś fani pozyskani płytą z roku poprzedniego poczuli się z lekka oszukani tym mało metalowym stylem. Krótki album, nagrany w pośpiechu i nie do końca przemyślany.
Płyta niepewności i kompromisu, ale także pewnej niemocy, która się objawiła. Album nie bardzo zadowolił fanów starego BUGDIE jako mało korzenny, nowi zaś fani pozyskani płytą z roku poprzedniego poczuli się z lekka oszukani tym mało metalowym stylem. Krótki album, nagrany w pośpiechu i nie do końca przemyślany.
Ocena: 5.5/10
11.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"