17.06.2018, 12:18:26
Candlemass - Chapter VI (1992)
![[Obrazek: R-2503025-1429286926-2591.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/ySCSzNJ0IyKIvrUW1qd7DyJTFMM=/fit-in/600x594/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-2503025-1429286926-2591.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. The Dying Illusion 05:52
2. Julie Laughs No More 04:23
3. Where the Runes Still Speak 08:42
4. The Ebony Throne 04:25
5. Temple of the Dead 07:11
6. Aftermath 05:37
7. Black Eyes 05:53
8. The End of Pain 04:23
Rok wydania: 1992
Gatunek: Heavy metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Tomas Vikström - śpiew
Mats Björkman - gitara
Lars Johansson - gitara
Leif Edling - bas
Jan Lindh - perkusja
Ocena: 8.5/10
16.08.2008
![[Obrazek: R-2503025-1429286926-2591.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/ySCSzNJ0IyKIvrUW1qd7DyJTFMM=/fit-in/600x594/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-2503025-1429286926-2591.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. The Dying Illusion 05:52
2. Julie Laughs No More 04:23
3. Where the Runes Still Speak 08:42
4. The Ebony Throne 04:25
5. Temple of the Dead 07:11
6. Aftermath 05:37
7. Black Eyes 05:53
8. The End of Pain 04:23
Rok wydania: 1992
Gatunek: Heavy metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Tomas Vikström - śpiew
Mats Björkman - gitara
Lars Johansson - gitara
Leif Edling - bas
Jan Lindh - perkusja
Gdy w roku 1991 Edling zdecydował, że już wystarczy teatralnych popisów Messiaha, że trzeba zatrudnić klawiszowca i zacząć grać heavy metal poczułem się lekko zaniepokojony.
Co tam lekko, mocno zaniepokojony. CANDLEMASS niepodzielnie rządził w mrocznym heavy epic /doom, album Live pokazał siłę zespołu na żywo i tu nagle taka zmiana?
"Chapter VI" z nowym wokalistą, wówczas jeszcze mało znanym Tomasem Vikströmem, mógł przynieść wszystko, łącznie z rockiem radiowym w stylu EUROPE. Music for Nations wydał ten album 25 maja 1992.
Co tam lekko, mocno zaniepokojony. CANDLEMASS niepodzielnie rządził w mrocznym heavy epic /doom, album Live pokazał siłę zespołu na żywo i tu nagle taka zmiana?
"Chapter VI" z nowym wokalistą, wówczas jeszcze mało znanym Tomasem Vikströmem, mógł przynieść wszystko, łącznie z rockiem radiowym w stylu EUROPE. Music for Nations wydał ten album 25 maja 1992.
Tym razem okładka w żaden sposób nie zdradzała zawartości, a ta faktycznie okazała się heavy metalem. Bardzo dobrym przy tym. Edling wymyślił ciekawy konglomerat dosyć lekko podanego (jak na CANDLEMASS) tradycyjnego heavy, epic metalu i czegoś specyficznego w klimacie, tym razem bez dominacji średniowiecznej posępności, ale z niepokojem podanym w bardzo melodyjnym stylu. Najwięcej ze starego grania pozostało w długich epickich kompozycjach Where the Runes Still Speak i Temple of the Dead, nieco przypominających nagrania z "Doomicus, Epicus, Metallicus" także w śpiewie Vikstroma, który tu przyłożył wszelkich starań, aby wypaść nie gorzej niż Johan Langquist przy jednoczesnym zupełnym odżegnaniu się od prób mesjaszowania w tych utworach.
Te kawałki są bardzo dobre, jednak pytanie - gdyby Marcolin i gdyby brzmienie z "Tales Of Creation" pozostaje. taki bardziej ponury, epicki heavy metal zespół proponuje też w The Ebony Throne i w pewnym stopniu również w The End of Pain, jednak numery te są słabsze od wszystkiego co CANDLEMASS proponował do tej pory, a heavy metalowa mistyczność osiągnięta w nieco podobnych utworach z "Ancient Dreams" gdzieś uleciała.
Najbardziej interesujące są kompozycje w nowym stylu, wykraczającym poza ramy tradycyjnego pojmowania heavy metalu w Szwecji w latach 80tych, przepełnione niepokojem i atmosferą jak z koszmarnego snu, a przy tym o potężnej dawce znakomitych melodii z naciskiem na niebywale nośne, ale nie radiowe refreny.
Tak też album rozpoczyna się od The Dying Illusion i taką ma kontynuację w Julie Laughs No More. Tu trzeba oddać Vikstromowi, że w takiej konwencji jest wyśmienity, Potrafi zarówno operować głosem dosyć niskim jak i nagle wejść w wysokie rejestry lub stać się nagle bardzo delikatnym. Do tego dochodzą wyborne, klimatyczne sola gitarowe wtrącane czasem w nieoczekiwanym miejscu i mamy heavy metal jakiego... no właśnie jakiego nikt nie grał dotychczas. Apogeum takiego grania zespół osiąga w niesamowitym Black Eyes z przeszywającymi riffami i porażającym refrenem, zaśpiewanym bardzo wysoko przez Vikstroma. Edling na tym LP skromny i cofnięty, za to perkusja Lindha sieje zniszczeje i momentami żyje własnym życiem, a przy tym ustawiona jest znakomicie i bardzo przestrzennie. Oddzielnie stoi na tym albumie wspaniały heavy song Aftermath w kroczącym rytmie i duetem gitarowym rozegranym w sposób budzący zdumienie.
Podziały rytmiczne jakie zastosowano w tej kompozycji to majstersztyk !
Jest to także największy na tym LP popis wokalny Vikstroma.
Refren:
"Nothing left to admire
Nuclear war and the aftermath
Down in flames, a rain of fire
Time has run out"
to megaklasyka.
Te kawałki są bardzo dobre, jednak pytanie - gdyby Marcolin i gdyby brzmienie z "Tales Of Creation" pozostaje. taki bardziej ponury, epicki heavy metal zespół proponuje też w The Ebony Throne i w pewnym stopniu również w The End of Pain, jednak numery te są słabsze od wszystkiego co CANDLEMASS proponował do tej pory, a heavy metalowa mistyczność osiągnięta w nieco podobnych utworach z "Ancient Dreams" gdzieś uleciała.
Najbardziej interesujące są kompozycje w nowym stylu, wykraczającym poza ramy tradycyjnego pojmowania heavy metalu w Szwecji w latach 80tych, przepełnione niepokojem i atmosferą jak z koszmarnego snu, a przy tym o potężnej dawce znakomitych melodii z naciskiem na niebywale nośne, ale nie radiowe refreny.
Tak też album rozpoczyna się od The Dying Illusion i taką ma kontynuację w Julie Laughs No More. Tu trzeba oddać Vikstromowi, że w takiej konwencji jest wyśmienity, Potrafi zarówno operować głosem dosyć niskim jak i nagle wejść w wysokie rejestry lub stać się nagle bardzo delikatnym. Do tego dochodzą wyborne, klimatyczne sola gitarowe wtrącane czasem w nieoczekiwanym miejscu i mamy heavy metal jakiego... no właśnie jakiego nikt nie grał dotychczas. Apogeum takiego grania zespół osiąga w niesamowitym Black Eyes z przeszywającymi riffami i porażającym refrenem, zaśpiewanym bardzo wysoko przez Vikstroma. Edling na tym LP skromny i cofnięty, za to perkusja Lindha sieje zniszczeje i momentami żyje własnym życiem, a przy tym ustawiona jest znakomicie i bardzo przestrzennie. Oddzielnie stoi na tym albumie wspaniały heavy song Aftermath w kroczącym rytmie i duetem gitarowym rozegranym w sposób budzący zdumienie.
Podziały rytmiczne jakie zastosowano w tej kompozycji to majstersztyk !
Jest to także największy na tym LP popis wokalny Vikstroma.
Refren:
"Nothing left to admire
Nuclear war and the aftermath
Down in flames, a rain of fire
Time has run out"
to megaklasyka.
Album CANDLEMASS inny niż poprzednie, co wcale nie oznacza, że skierowany do innego słuchacza.
Ocena: 8.5/10
16.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"