19.06.2018, 12:09:02
David Shankle Group - Hellborn (2007)
![[Obrazek: R-1259923-1204459542.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/YeKCzjCDs5q3uajrZwrSc03WJYk=/fit-in/199x193/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-1259923-1204459542.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Asylum God 04:07
2. The Lie 03:48
3. Bleeding Hell 04:53
4. Living for Nothing 04:09
5. Left to Die 04:16
6. Hellborn 04:10
7. The Tyrant 04:57
8. When Is it Wicked 06:55
9. Monster 03:59
10. Sins and Promises 07:03
11. Cold and Diseased 03:40
12. No Remorse 05:36
13. The Voyage 06:54
Rok wydania: 2007
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Dennis Hirschauer - śpiew
David Shankle - gitara
Jeff Kylloe - bas
Brad Sabathne - perkusja
Ocena: 7.4/10
18.06.2008
![[Obrazek: R-1259923-1204459542.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/YeKCzjCDs5q3uajrZwrSc03WJYk=/fit-in/199x193/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-1259923-1204459542.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Asylum God 04:07
2. The Lie 03:48
3. Bleeding Hell 04:53
4. Living for Nothing 04:09
5. Left to Die 04:16
6. Hellborn 04:10
7. The Tyrant 04:57
8. When Is it Wicked 06:55
9. Monster 03:59
10. Sins and Promises 07:03
11. Cold and Diseased 03:40
12. No Remorse 05:36
13. The Voyage 06:54
Rok wydania: 2007
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Dennis Hirschauer - śpiew
David Shankle - gitara
Jeff Kylloe - bas
Brad Sabathne - perkusja
David Shankle, którego kariera muzyczna rozpoczęła się w 1992 w MANOWAR, po odejściu z tego zespołu jakoś nie potrafił ponownie zaistnieć. Pierwszy album z własnym zespołem DSG nagrał dopiero w 2003, po czym ten skład się rozleciał i znów o Shankle było przez jakiś czas cicho. Skompletowanie nowej grupy i przygotowanie nowego materiału zajęło kilka lat i gitarzysta powrócił z nowym LP dopiero w 2007 roku, a wydany on został przez Magic Circle Music z USA w lipcu 2007 roku.
Nowy był nie tylko skład, ale sama muzyka. Tym razem Shankle zwrócił się w kierunku bardziej typowego dla USA heavy power i odniesień do metalu epickiego, klasycznego heavy lat 80-tych czy innych gatunków ciężkiego grania jest znacznie mniej niż poprzednio... Jest za to ponad godzina mocnego heavy power, pełnego gitarowych popisów i szarż Shankle, tyle że ta godzina się jednak dłuży.
Pierwsza kompozycja, "Asylum God" nawiązuje jeszcze do tego, co grał na swojej poprzedniej płycie i ten mocarny, bezkompromisowy heavy power, osadzony w tradycji poprzedniego stulecia, rzeczywiście jest wyborny. Szybki "The Lie" także wypada tu bardzo dobrze, ale gdy Shankle wchodzi w strefę heavy powerowego mroku w wolniejszych nieco "Bleeding Hell' i "Living for Nothing" jest tylko dobrze. Jest to owszem zagrane bardzo dobrze i bardzo dobrze zaśpiewane, brak jednak czegoś, co bardziej przykuwa uwagę. Hirschauer to ciekawy wokalista, który może nie dysponuje głosem jakoś specjalnie elastycznym, ale mocnym i zdecydowanym i z łatwością przebija się przez ciężką ostrą gitarę Shankle.
Zdecydowanie lepiej się tu słucha tych utworów, gdzie jest szybciej i nacisk na melodię jest większy.
Ta melodia w "Left to Die" za bardzo oryginalna nie jest, ale w tak dynamicznym, pełnym werwy wykonaniu faktycznie to porywa. Trochę rozczarowuje kompozycja tytułowa, bo jest tu pomieszanie kilku stylów, od groove po classic heavy, żaden nie dominuje i ten utwór ostatecznie okazuje się mało wyrazisty. "The Tyrant' czy "Monster" to bardzo typowy US heavy power, sprawnie odegrany, ale też nie wyróżniają się niczym specjalnym. Pędzenie do przodu zostaje zatrzymane w "When Is it Wicked", wolniejszym, z bardzo ciekawym początkiem. Jest tu także i pewien mrok, coś z BLACK SABBATH z czasów Martina, a także udane wplecenie łagodnego, niemal balladowego refrenu. Podobnie jest skonstruowany rozbudowany i najdłuższy "Sins and Promises" i też tu można zdecydowanie odnaleźć inspiracje BLACK SABBATH z lat 90-tych. Pomysłu na zatrzymanie uwagi przez całe siedem minut tu jednak nie ma i rozciąganie tych samych motywów staje się w końcu z lekka męczące, mimo że Shankle stara się tu urozmaicić to finezyjnymi, choć krótkimi solami.
W "Cold and Diseased" znów brak wyraźnie zdefiniowanego charakteru i ten utwór jest na albumie najsłabszy. Za to zdecydowanie warty uwagi jest "No Remorse", stanowiący mieszankę wczesnego, dostojnego, epickiego grania YNGWIE MALMSTEEN z true heavy amerykańskim metalem. Ten utwór brzmi wspaniale i zdecydowanie się tu wybija. Shankle gra tu wyrafinowane sola, Hirschauer jest najbardziej true rycerskim śpiewakiem i pozostaje żal, że David Shankle nie przygotował płyty właśnie w takim stylu, bo ta kompozycja jest wyśmienita w swojej klasie.
Tak w zasadzie kończy się główna część płyty, bo instrumental shred fest "The Voyage" to już w pewnym sensie dodatek i spotkanie wirtuozów gitary tu zaproszonych. Grają do heavy powerowych ataków Shankle, tu kolejno TD Clark, Joe Stump i Michael Angelo Batio, w końcu i sam Shankle i wszyscy zasługują na tytuł Axemaster. No jest to zdecydowanie godny szacunku występ w kompozycji, która mogłaby być ozdobą niejednej płyty z instrumental shred.
Shankle to wyśmienity gitarzysta, cała ekipa wypada tu bardzo dobrze. Brzmienie jest rasowe, soczyste w gitarze i perkusja wbudowana w to wzorcowo. Jest dużo bardzo dobrej, momentami porywającej muzyki, ale album, jak wspomniałem na początku, jest za długi.
Shankle chciał tu zaprezentować jak najwięcej, ale niepotrzebnie dał co najmniej 4-5 utworów słabszych, odstających poziomem. Czterdzieści minut z tym, co najlepsze by wystarczyło, a tak jest to za długie, wywołuje znużenie i gorsze kawałki zacierają obraz tych kilku wybornych, jakie się tu znalazły.
Także i tego składu Shankle nie zdołał utrzymać. Nastąpiły kolejne zmiany i teraz DSG tworzą znów inni ludzie, ale jak na razie kolejny album wciąż pozostaje w sferze zapowiedzi.
Nowy był nie tylko skład, ale sama muzyka. Tym razem Shankle zwrócił się w kierunku bardziej typowego dla USA heavy power i odniesień do metalu epickiego, klasycznego heavy lat 80-tych czy innych gatunków ciężkiego grania jest znacznie mniej niż poprzednio... Jest za to ponad godzina mocnego heavy power, pełnego gitarowych popisów i szarż Shankle, tyle że ta godzina się jednak dłuży.
Pierwsza kompozycja, "Asylum God" nawiązuje jeszcze do tego, co grał na swojej poprzedniej płycie i ten mocarny, bezkompromisowy heavy power, osadzony w tradycji poprzedniego stulecia, rzeczywiście jest wyborny. Szybki "The Lie" także wypada tu bardzo dobrze, ale gdy Shankle wchodzi w strefę heavy powerowego mroku w wolniejszych nieco "Bleeding Hell' i "Living for Nothing" jest tylko dobrze. Jest to owszem zagrane bardzo dobrze i bardzo dobrze zaśpiewane, brak jednak czegoś, co bardziej przykuwa uwagę. Hirschauer to ciekawy wokalista, który może nie dysponuje głosem jakoś specjalnie elastycznym, ale mocnym i zdecydowanym i z łatwością przebija się przez ciężką ostrą gitarę Shankle.
Zdecydowanie lepiej się tu słucha tych utworów, gdzie jest szybciej i nacisk na melodię jest większy.
Ta melodia w "Left to Die" za bardzo oryginalna nie jest, ale w tak dynamicznym, pełnym werwy wykonaniu faktycznie to porywa. Trochę rozczarowuje kompozycja tytułowa, bo jest tu pomieszanie kilku stylów, od groove po classic heavy, żaden nie dominuje i ten utwór ostatecznie okazuje się mało wyrazisty. "The Tyrant' czy "Monster" to bardzo typowy US heavy power, sprawnie odegrany, ale też nie wyróżniają się niczym specjalnym. Pędzenie do przodu zostaje zatrzymane w "When Is it Wicked", wolniejszym, z bardzo ciekawym początkiem. Jest tu także i pewien mrok, coś z BLACK SABBATH z czasów Martina, a także udane wplecenie łagodnego, niemal balladowego refrenu. Podobnie jest skonstruowany rozbudowany i najdłuższy "Sins and Promises" i też tu można zdecydowanie odnaleźć inspiracje BLACK SABBATH z lat 90-tych. Pomysłu na zatrzymanie uwagi przez całe siedem minut tu jednak nie ma i rozciąganie tych samych motywów staje się w końcu z lekka męczące, mimo że Shankle stara się tu urozmaicić to finezyjnymi, choć krótkimi solami.
W "Cold and Diseased" znów brak wyraźnie zdefiniowanego charakteru i ten utwór jest na albumie najsłabszy. Za to zdecydowanie warty uwagi jest "No Remorse", stanowiący mieszankę wczesnego, dostojnego, epickiego grania YNGWIE MALMSTEEN z true heavy amerykańskim metalem. Ten utwór brzmi wspaniale i zdecydowanie się tu wybija. Shankle gra tu wyrafinowane sola, Hirschauer jest najbardziej true rycerskim śpiewakiem i pozostaje żal, że David Shankle nie przygotował płyty właśnie w takim stylu, bo ta kompozycja jest wyśmienita w swojej klasie.
Tak w zasadzie kończy się główna część płyty, bo instrumental shred fest "The Voyage" to już w pewnym sensie dodatek i spotkanie wirtuozów gitary tu zaproszonych. Grają do heavy powerowych ataków Shankle, tu kolejno TD Clark, Joe Stump i Michael Angelo Batio, w końcu i sam Shankle i wszyscy zasługują na tytuł Axemaster. No jest to zdecydowanie godny szacunku występ w kompozycji, która mogłaby być ozdobą niejednej płyty z instrumental shred.
Shankle to wyśmienity gitarzysta, cała ekipa wypada tu bardzo dobrze. Brzmienie jest rasowe, soczyste w gitarze i perkusja wbudowana w to wzorcowo. Jest dużo bardzo dobrej, momentami porywającej muzyki, ale album, jak wspomniałem na początku, jest za długi.
Shankle chciał tu zaprezentować jak najwięcej, ale niepotrzebnie dał co najmniej 4-5 utworów słabszych, odstających poziomem. Czterdzieści minut z tym, co najlepsze by wystarczyło, a tak jest to za długie, wywołuje znużenie i gorsze kawałki zacierają obraz tych kilku wybornych, jakie się tu znalazły.
Także i tego składu Shankle nie zdołał utrzymać. Nastąpiły kolejne zmiany i teraz DSG tworzą znów inni ludzie, ale jak na razie kolejny album wciąż pozostaje w sferze zapowiedzi.
Ocena: 7.4/10
18.06.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"