19.06.2018, 13:42:48
Deep Purple - Perfect Strangers (1984)
![[Obrazek: R-1641508-1507551218-6476.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/Q-Pfzbtgm24K-E770_1J6586fw8=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-1641508-1507551218-6476.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Knocking at Your Backdoor 07:04
2. Under the Gun 04:38
3. Nobody's Home 03:59
4. Mean Streak 04:21
5. Perfect Strangers 05:28
6. A Gypsy's Kiss 05:12
7. Wasted Sunsets 03:55
8. Hungry Daze 04:58
Rok wydania: 1984
Gatunek: Melodic Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Ian Gillan - śpiew
Ritchie Blackmore - gitara
Roger Glover - bas
Ian Paice - perkusja
Jon Lord - instrumenty klawiszowe
Ocena: 9.5/10
![[Obrazek: R-1641508-1507551218-6476.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/Q-Pfzbtgm24K-E770_1J6586fw8=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-1641508-1507551218-6476.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Knocking at Your Backdoor 07:04
2. Under the Gun 04:38
3. Nobody's Home 03:59
4. Mean Streak 04:21
5. Perfect Strangers 05:28
6. A Gypsy's Kiss 05:12
7. Wasted Sunsets 03:55
8. Hungry Daze 04:58
Rok wydania: 1984
Gatunek: Melodic Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Ian Gillan - śpiew
Ritchie Blackmore - gitara
Roger Glover - bas
Ian Paice - perkusja
Jon Lord - instrumenty klawiszowe
Rok 1984. Rok orwellowski.
W metalowej muzyce rok niezwykle ważny, tak naprawdę zdominowany przez jedno wydarzenie.
O tym, że możliwa jest reaktywacja DEEP PURPLE mówiło się przez lata. Ktoś potwierdzał, ktoś zaraz dementował.
Jednak w końcu nastąpiło to i ten najsłynniejszy skład zebrał się na nowo, na jakiś czas kończąc też istnienie i RAINBOW i BLACK SABBATH i WHITESNAKE poniekąd też. Legendy odeszły w niebyt i mogła powrócić inna legenda.
Od poprzedniej płyty w tym składzie minęło ponad 10 lat. Gdy klasyczny team DEEP PURPLE schodził ze sceny, schodził w epoce ostrego heavy rockowego grania, które heavy metalem w czystej postaci nie było. Jeśli uznać debiut MONTROSE z 1973 za początek jasno wyrażonej estetyki heavy metalu, to DEEP PURPLE w swoim najsłynniejszym składzie odszedł w chwili, gdy ten heavy metal zaczął powstawać.
Powrócił w epoce heavy metalu w pełnym rozkwicie, a także w momencie, gdy NWOBHM wytworzyła nowy obraz muzyka i muzyki metalowej. Wrócili także w chwili, gdy określenie hard rock znaczyło już coś zupełnie innego niż 10 lat wcześniej, a grupy amerykańskiego glamu i SCORPIONS wyznaczały ramy hard rocka jako odmiany komercyjnej muzyki w mocniejszych brzmieniach.
Trzeba jednak pamiętać, że muzycy DEEP PURPLE przez te wszystkie lata czynnie i bardzo aktywnie uczestniczyli w muzycznym życiu, nie na marginesie, ale w głównym nurcie, nagrywając znakomite płyty i wyznaczając trendy i kierunki. Gillan eksperymentował z różnymi odmianami rocka w metalowej oprawie, Lord i Paice współtworzyli potęgę WHITESNAKE w pełnej bluesa i przebojowości muzyce Coverdale'a, a Blackmore z Gloverem nowe muzyczne formy w dwóch wcieleniach RAINBOW.
Muzyczny świat w napięciu oczekiwał, jaki DEEP PURPLE powróci. Większość fanów sądziła, że grupa powróci do swoich korzeni lat 1970-1973, jednak te nadzieje okazały się spełnione tylko po części. DEEP PURPLE to nie tylko muzyka, ale i instytucja. To wielkie przedsięwzięcie, przynoszące wielki dochód.
Przez te lata nieobecności wyrosło nowe pokolenie słuchaczy, słuchaczy w dużej mierze wychowanych na heavy metalu jako takim, prostszym, nie tak formalnie rozbudowanym, jak muzyka DEEP PURPLE w poprzednim dziesięcioleciu. Nowy DEEP PURPLE musiał dostosować się po części i do ich gustów i zainteresowań, jeśli sale koncertowe i stadiony miały zapełnić się nie tylko ludźmi w średnim wieku, pamiętającymi Hendrixa na żywo.
Jeżeli utwór "Stormbringer" wyrażał ideę heavy metalu bez Gillana, to album okazał się wyrażeniem heavy metalu z Gillanem.
Powstała płyta tradycyjna w formie, tradycyjna dla muzyki lat 80-tych, ale równocześnie bardzo nowoczesna.
Każdy z muzyków wniósł tu coś charakterystycznego od siebie, coś, co było plonem własnych dokonań w ciągu tych dziesięciu lat.
Lord wniósł nieco inne klawisze, nie tak majestatyczne, jak kiedyś, ale ekscytujące w formie i prostych treściach. Blackmore dodał ten czynnik prostej przebojowej chwytliwości, jaką cechowała muzyka ostatnich płyt RAINBOW.
Najwięcej wniósł Gillan. Rozpatrując muzyczny styl tego albumu często zapomina się o twórczości solowej Gillana po odejściu z DEEP PURPLE. Tymczasem jeśli się dobrze wsłuchać, to wiele tematów, motywów i riffów jest niczym innym jak transpozycją pomysłów Gillana z lat 1976-1982, podanych oczywiście nieco inaczej, w sposób prostszy i bardziej heavy metalowy. To po prostu słychać.
Mieszanka wpływów, tendencji i tego, co wynikało z potrzeby chwili zaowocowało płytą wybitną.
Komercyjność tego albumu jest szlachetna i to największy jego atut. DEEP PURPLE z roku 1984 zachował szlachectwo nie tyle z powodu fantastycznego wykonania, co w tym przypadku było pewne, ile z powodu elegancji, z jakim to zostało zrobione.
Heavy metal jako taki w roku 1984 nie był elegancki. Był to surowy, to chuligański, to znów naiwny i prostoduszny. DEEP PURPLE dołożył tym albumem elegancji i inteligencji. Inteligencji muzycznej, która w RAINBOW czy WHITESNAKE była lekko celowo skrywana, a która skończyła się w DEEP PURPLE wraz z "Place In The Line" i "Rat Bat Blue".
Ta inteligencja przejawiła się w nowocześnie podanych "Perfect Strangers" i "Knocking At Your Back Door" najbardziej. Tak nikt nie grał wtedy.
Ta płyta była przeznaczona do prezentacji na żywo. Muzyka musiała porywać tłumy. Te tłumy porywały wspaniałe dynamiczne wymiatacze "Nobody's Home", gdzie zespół najbardziej sięgnął do swoich korzeni czy "Meanstreak" z potężnie zaznaczonym refrenem.
Tu musiała też być ballada, taka na miarę "Soldier Of Fortune", a nawet jeszcze lepsza, łatwiejsza i bardziej wzruszająca nowe metalowe pokolenie. Taką balladą jest "Wasted Sunsets" i tego poziomu już potem nie osiągnęli nigdy, nawet w sławnym "Love Conquer All".
Musieli dodać odrobinę szaleństwa i nieskrępowanej ostrej zabawy i na płycie znalazł się "Hungry Daze".
Na tym albumie jest także czasem nieco pomijana Perła DEEP PURPLE tego drugiego okresu. To "A Gypsy's Kiss". To mordercza kompozycja i mój osobisty faworyt z tego albumu. Może i najwięcej tu RAINBOW, ale to nie jest RAINBOW. To DEEP PURPLE, demolujący w każdej sekundzie, która tu jest obmyślona i dopracowana. To solo Blackmore'a jest solem wybijającym zęby i najlepszym na tym albumie. Do tego to idealny numer koncertowy, którego wersje live zawierały jeszcze więcej pełnych inwencji popisów instrumentalnych. Czarna Perła DEEP PURPLE. I ten lordowski akcent. Przepiękne.
Niestety zespół nie ustrzegł się tez heavy metalowej powszedniości. "Under The Gun" to tylko dobry heavy metal, taki gdzieś pomiędzy Anglią i Ameryką i ten utwór lekko rozczarowuje i melodią i trochę zbyt prostym wykonaniem.
W kwestii wykonania można tylko bić brawo. Forma Gillana wyborna, a jego śpiew czysty i urozmaicony. Blackmore gra swoje z niezachwianym przekonaniem, trochę jakby od niechcenia, na luzie, momentami jakby nieobecny duchem, ale przez to jeszcze ciekawszy.
Lord to klawisze nowoczesne i klimatyczne, nieraz skąpe i oddalone, a tak hipnotyzujące.
Paice się nie narzuca. Jest zawsze tam, gdzie potrzeba i nigdzie więcej. Cichy bohater to Glover. Jego partie basu to jeden wielki popis, nieustanny na całej płycie. On z takim wyczuciem nie grał nigdy wcześniej i nie zawsze potem.
Wspaniałe wykonanie wspaniałe brzmienie. To rok 1984 i setki słabo wyprodukowanych płyt z kilku poprzednich lat heavy metalu i heavy rocka, tworzących fałszywe wrażenie, że to muzyka niedbałego brzmienia i produkcyjnej fuszerki i bylejakości.
To, co tu uzyskano, jest wzorem brzmienia do dziś i do dziś dla wielu jest to poziom nieosiągalny.
Powrót w chwale.
Czy to jest heavy metal? Chyba w tym rozumieniu z 1984 roku nie. Czy to hard rock? Też nie.
To "Perfect Strangers".
W metalowej muzyce rok niezwykle ważny, tak naprawdę zdominowany przez jedno wydarzenie.
O tym, że możliwa jest reaktywacja DEEP PURPLE mówiło się przez lata. Ktoś potwierdzał, ktoś zaraz dementował.
Jednak w końcu nastąpiło to i ten najsłynniejszy skład zebrał się na nowo, na jakiś czas kończąc też istnienie i RAINBOW i BLACK SABBATH i WHITESNAKE poniekąd też. Legendy odeszły w niebyt i mogła powrócić inna legenda.
Od poprzedniej płyty w tym składzie minęło ponad 10 lat. Gdy klasyczny team DEEP PURPLE schodził ze sceny, schodził w epoce ostrego heavy rockowego grania, które heavy metalem w czystej postaci nie było. Jeśli uznać debiut MONTROSE z 1973 za początek jasno wyrażonej estetyki heavy metalu, to DEEP PURPLE w swoim najsłynniejszym składzie odszedł w chwili, gdy ten heavy metal zaczął powstawać.
Powrócił w epoce heavy metalu w pełnym rozkwicie, a także w momencie, gdy NWOBHM wytworzyła nowy obraz muzyka i muzyki metalowej. Wrócili także w chwili, gdy określenie hard rock znaczyło już coś zupełnie innego niż 10 lat wcześniej, a grupy amerykańskiego glamu i SCORPIONS wyznaczały ramy hard rocka jako odmiany komercyjnej muzyki w mocniejszych brzmieniach.
Trzeba jednak pamiętać, że muzycy DEEP PURPLE przez te wszystkie lata czynnie i bardzo aktywnie uczestniczyli w muzycznym życiu, nie na marginesie, ale w głównym nurcie, nagrywając znakomite płyty i wyznaczając trendy i kierunki. Gillan eksperymentował z różnymi odmianami rocka w metalowej oprawie, Lord i Paice współtworzyli potęgę WHITESNAKE w pełnej bluesa i przebojowości muzyce Coverdale'a, a Blackmore z Gloverem nowe muzyczne formy w dwóch wcieleniach RAINBOW.
Muzyczny świat w napięciu oczekiwał, jaki DEEP PURPLE powróci. Większość fanów sądziła, że grupa powróci do swoich korzeni lat 1970-1973, jednak te nadzieje okazały się spełnione tylko po części. DEEP PURPLE to nie tylko muzyka, ale i instytucja. To wielkie przedsięwzięcie, przynoszące wielki dochód.
Przez te lata nieobecności wyrosło nowe pokolenie słuchaczy, słuchaczy w dużej mierze wychowanych na heavy metalu jako takim, prostszym, nie tak formalnie rozbudowanym, jak muzyka DEEP PURPLE w poprzednim dziesięcioleciu. Nowy DEEP PURPLE musiał dostosować się po części i do ich gustów i zainteresowań, jeśli sale koncertowe i stadiony miały zapełnić się nie tylko ludźmi w średnim wieku, pamiętającymi Hendrixa na żywo.
Jeżeli utwór "Stormbringer" wyrażał ideę heavy metalu bez Gillana, to album okazał się wyrażeniem heavy metalu z Gillanem.
Powstała płyta tradycyjna w formie, tradycyjna dla muzyki lat 80-tych, ale równocześnie bardzo nowoczesna.
Każdy z muzyków wniósł tu coś charakterystycznego od siebie, coś, co było plonem własnych dokonań w ciągu tych dziesięciu lat.
Lord wniósł nieco inne klawisze, nie tak majestatyczne, jak kiedyś, ale ekscytujące w formie i prostych treściach. Blackmore dodał ten czynnik prostej przebojowej chwytliwości, jaką cechowała muzyka ostatnich płyt RAINBOW.
Najwięcej wniósł Gillan. Rozpatrując muzyczny styl tego albumu często zapomina się o twórczości solowej Gillana po odejściu z DEEP PURPLE. Tymczasem jeśli się dobrze wsłuchać, to wiele tematów, motywów i riffów jest niczym innym jak transpozycją pomysłów Gillana z lat 1976-1982, podanych oczywiście nieco inaczej, w sposób prostszy i bardziej heavy metalowy. To po prostu słychać.
Mieszanka wpływów, tendencji i tego, co wynikało z potrzeby chwili zaowocowało płytą wybitną.
Komercyjność tego albumu jest szlachetna i to największy jego atut. DEEP PURPLE z roku 1984 zachował szlachectwo nie tyle z powodu fantastycznego wykonania, co w tym przypadku było pewne, ile z powodu elegancji, z jakim to zostało zrobione.
Heavy metal jako taki w roku 1984 nie był elegancki. Był to surowy, to chuligański, to znów naiwny i prostoduszny. DEEP PURPLE dołożył tym albumem elegancji i inteligencji. Inteligencji muzycznej, która w RAINBOW czy WHITESNAKE była lekko celowo skrywana, a która skończyła się w DEEP PURPLE wraz z "Place In The Line" i "Rat Bat Blue".
Ta inteligencja przejawiła się w nowocześnie podanych "Perfect Strangers" i "Knocking At Your Back Door" najbardziej. Tak nikt nie grał wtedy.
Ta płyta była przeznaczona do prezentacji na żywo. Muzyka musiała porywać tłumy. Te tłumy porywały wspaniałe dynamiczne wymiatacze "Nobody's Home", gdzie zespół najbardziej sięgnął do swoich korzeni czy "Meanstreak" z potężnie zaznaczonym refrenem.
Tu musiała też być ballada, taka na miarę "Soldier Of Fortune", a nawet jeszcze lepsza, łatwiejsza i bardziej wzruszająca nowe metalowe pokolenie. Taką balladą jest "Wasted Sunsets" i tego poziomu już potem nie osiągnęli nigdy, nawet w sławnym "Love Conquer All".
Musieli dodać odrobinę szaleństwa i nieskrępowanej ostrej zabawy i na płycie znalazł się "Hungry Daze".
Na tym albumie jest także czasem nieco pomijana Perła DEEP PURPLE tego drugiego okresu. To "A Gypsy's Kiss". To mordercza kompozycja i mój osobisty faworyt z tego albumu. Może i najwięcej tu RAINBOW, ale to nie jest RAINBOW. To DEEP PURPLE, demolujący w każdej sekundzie, która tu jest obmyślona i dopracowana. To solo Blackmore'a jest solem wybijającym zęby i najlepszym na tym albumie. Do tego to idealny numer koncertowy, którego wersje live zawierały jeszcze więcej pełnych inwencji popisów instrumentalnych. Czarna Perła DEEP PURPLE. I ten lordowski akcent. Przepiękne.
Niestety zespół nie ustrzegł się tez heavy metalowej powszedniości. "Under The Gun" to tylko dobry heavy metal, taki gdzieś pomiędzy Anglią i Ameryką i ten utwór lekko rozczarowuje i melodią i trochę zbyt prostym wykonaniem.
W kwestii wykonania można tylko bić brawo. Forma Gillana wyborna, a jego śpiew czysty i urozmaicony. Blackmore gra swoje z niezachwianym przekonaniem, trochę jakby od niechcenia, na luzie, momentami jakby nieobecny duchem, ale przez to jeszcze ciekawszy.
Lord to klawisze nowoczesne i klimatyczne, nieraz skąpe i oddalone, a tak hipnotyzujące.
Paice się nie narzuca. Jest zawsze tam, gdzie potrzeba i nigdzie więcej. Cichy bohater to Glover. Jego partie basu to jeden wielki popis, nieustanny na całej płycie. On z takim wyczuciem nie grał nigdy wcześniej i nie zawsze potem.
Wspaniałe wykonanie wspaniałe brzmienie. To rok 1984 i setki słabo wyprodukowanych płyt z kilku poprzednich lat heavy metalu i heavy rocka, tworzących fałszywe wrażenie, że to muzyka niedbałego brzmienia i produkcyjnej fuszerki i bylejakości.
To, co tu uzyskano, jest wzorem brzmienia do dziś i do dziś dla wielu jest to poziom nieosiągalny.
Powrót w chwale.
Czy to jest heavy metal? Chyba w tym rozumieniu z 1984 roku nie. Czy to hard rock? Też nie.
To "Perfect Strangers".
Ocena: 9.5/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"