Heavenwood
#2
Heavenwood - Abyss Masterpiece (2011)

[Obrazek: R-2803161-1346005666-3366.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Arcadia Order 04:48
2. Morning Glory Clouds (In Manus Tuas Domine) 05:00
3. Goddess Presiding Over Solitude 04:25
4. Once a Burden 04:03
5. Winter Slave 05:26
6. Leonor 06:37
7. A Poem For Matilde 05:21
8. Fading Sun 04:39
9. September Blood 04:40
10. Sudden Scars 05:57
11. Like Yesterday 05:00
12. Her Lament 04:19

Rok wydania: 2011
Gatunek: Gothic/Dark Metal
Kraj: Portugalia

Skład zespołu:
Ernesto Guerra - śpiew
Ricardo Dias - gitara, bas, śpiew
Bruno Silva - gitara
Marcelo Aires - perkusja (muzyk sesyjny)

Czwarty album HEAVENWOOD, zespołu, którego historia to dwa etapy, podzielone dziesięcioma latami milczenia. Płyta została wydana w marcu przez Listenable Records z Francji.
Klasycy heavy gothic po nagraniu "Redemption", płyty niezwykle zróżnicowanej i wymykającej prostemu sklasyfikowaniu jako heavy/gothic, tym razem zaprezentowali album bardziej tradycyjny, ale również i niepozbawiony niespodzianek.

To, że elementy dark metalu będą tu obecne było raczej do przewidzenia, ale że takie nastawienie na kontrasty klimatu już mniej. Także i to, że tak duże będą odniesienia do MOONSPELL czy DESIRE, co wcale nie przeszkadza w odbiorze znakomitego otwierającego, dynamicznego i drapieżnego "The Arcadia Order". "Morning Glory Clouds " prezentuje się znacznie bardziej tradycyjnie i tu jak najbardziej porównania ze szwedzkim CEMETARY będą na miejscu. Lodmalm pewnie te riffy zagrałby tak samo. Tym razem jednak refren jest bardzo łagodny, gothic rockowy, przyjemny, ale nieco zwyczajny. "Goddess Presiding Over Solitude" to znów reminiscencje MOONSPELL. Mrok, coś z łagodnie podanego black metalu, średnie tempo i tu za wiele ciekawego nie ma, poza włączeniem nowoczesnych elementów elektronicznych i części bardzo delikatnej, ciepłej portugalskim klimatem. "Once a Burden" ma ciekawy osobisty klimat w częściach bez ciężkiego wokalu i bez niego mógł się chyba obejść, tym bardziej że klawiszowe ozdobniki są tu bardzo spokojne i delikatne, podobnie jak harmonie wokalne w czystych partiach. Udany jest dostojny i chłodny "Winter Slave", gdzie ten czysty wokal dobiega z oddali, a sama kompozycja jest wyraźnie skandynawska i w riffach inspirowana death metalem szwedzkim tradycyjnej szkoły sztokholmskiej. Tu doprawdy klimat jest znakomity, a dopasowanie tych wszystkich przeciwstawnych poniekąd elementów bardzo gustowne i przemyślane.
Żeńskie wokalizy, dyskretne orkiestracje, wolne tempo, stopniowe budowanie klimatu w prostej melodii, opartej na płaczącej gitarze i mamy "Leonor". Gdy wydaje się, że śpiew żeński będzie tu jedynym, nagle tworzy się duet z dark wokalem i tu skandynawski styl czy raczej nawet norweski daje znać o sobie na bardzo wysokim poziomie. Tak ogólnie to słychać tu i PARADISE LOST z czasów "Icon", zdecydowanie słychać w "A Poem For Matilde", choć plan drugi jest bogatszy niż na tamtej płycie. Ten utwór jest znakomity i przypomina, że można zagrać muzykę z "Icon" nadal świeżo i atrakcyjnie. Piękna melodia, bardzo piękna. Tła i drugie plany są na tym albumie mistrzowskie, także poprzez swoją dyskretność. Nie są to orkiestracje nachalne jak w THERION, ale coś z tego stylu tu słychać. Coś z AMORPHIS, zresztą Ville Tuomi tu przecież też wspiera swoim głosem HEAVENWOOD."Fading Sun" z nagromadzeniem mroku wypada średnio i przelatuje bez większego wpływu na odbiór, za to interesująco prezentuje się "September Blood", znów jakoś na myśl przychodzi Szwecja i CEMETARY, ale i te granie bardziej przebojowe jak SENTENCED czy CHARON przez fiński heavy/gothic w refrenie. Końcówka poniekąd to znów wczesny THERION i AMORPHIS i TIAMAT zapewne też. Ta płyta jest przepełniona różnorodnymi odniesieniami i inspiracjami i "Sudden Scars" mógłby nagrać wczesny TIAMAT, gdyby grał nieco lżej i zapewne też THERION, bo ten orientalny motyw na to wskazuje. Ciekawe, że te inspiracje są bardzo jasno ukierunkowane na największych przedstawicieli gatunku. Te nazwy nie padają przypadkowo. To może nie są dosłowne cytaty, ale warunkują odbiór tego albumu.
Płyta jest bardzo zróżnicowana. Jest zróżnicowana inaczej niż poprzednio, bo w obrębie szeroko rozumianego ciężkiego klimatu, ale bez wychodzenia poza jego ramy. Najmniej tu heavy metalu, a w "Like Yesterday" w zasadzie nie ma go wcale, bo to taki powłóczysty rock, gothic rock, gdzie melodia jest najważniejsza. Ładna, łatwo przyswajalna melodia przy wzmocnieniu od czasu do czasu tego wszystkiego gitarami. Taki pastelowy SATURNUS może... A może taka ANATHEMA z rockowego okresu. Tych odniesień jest tu tak wiele... Instrumentalny symfoniczno-elektroniczny "Her Lament" to nie jest dobre zakończenie dla tej płyty. To jest za długie, za smutne i za mało wyraziste. Może do trwającego 70 minut albumu z death/doom tak, tu jednak to ma się nijak w tym filmowym charakterze do tego, co jest na płycie. Takie wyciszenie jest tu zbędne.

Bardzo dobre brzmienie, zwłaszcza planów drugich, choć chyba można było tu zrobić z tym wszystkim więcej. Czasem jakby to brzmi za lekko czy też zbyt pastelowo, może brak momentami ciepła czy kruszącego riffu... Może tak to jednak miało zabrzmieć.
Płyta cytatów, które cytatami nie są i płyta wspomnień i muzycznej podróży w przeszłość.
Trzecie oblicze HEAVENWOOD z kolei. Czy interesujące? Tak, dla mnie tak, bo tu jest podróż przez emocje, dobrze wyważona pomiędzy Smutkiem i Radością i pomiędzy Światłem a Ciemnością.


Ocena: 8.2/10

14.03.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Heavenwood - przez Memorius - 21.06.2018, 12:45:50
RE: Heavenwood - przez Memorius - 21.06.2018, 12:47:13
RE: Heavenwood - przez Memorius - 25.08.2019, 12:46:15
RE: Heavenwood - przez SteelHammer - 06.09.2022, 15:07:40

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości