23.06.2018, 21:09:12
Memory Garden - Carnage Carnival (2008)
![[Obrazek: R-3817571-1354322605-8937.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/TPKhcErQrru1pSRAzLB_yOmeLus=/fit-in/600x601/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-3817571-1354322605-8937.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Carnage Carnival 05:29
2. The Bitter End 04:00
3. Nameless 05:35
4. The Beast Within 04:09
5. Beggars Anthem 06:04
6. A Dark Embrace 05:12
7. Dominion 05:00
8. Endless Fear 03:23
9. Another Night 05:40
10. The Downfall 06:58
Rok wydania: 2008
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Stefan Berglund - śpiew
Simon Johansson - gitara, instrumenty klawiszowe
Anders Loostrom - gitara
Ken Johansson - bas
Tom Johansson - perkusja, instrumenty klawiszowe
Nakładem Vic Records, holenderskiej wytwórni z Utrechtu słynny MEMORY GARDEN powraca z nowym albumem we wrześniu 2008.
Ocena 7/10
15.09.2008
![[Obrazek: R-3817571-1354322605-8937.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/TPKhcErQrru1pSRAzLB_yOmeLus=/fit-in/600x601/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-3817571-1354322605-8937.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Carnage Carnival 05:29
2. The Bitter End 04:00
3. Nameless 05:35
4. The Beast Within 04:09
5. Beggars Anthem 06:04
6. A Dark Embrace 05:12
7. Dominion 05:00
8. Endless Fear 03:23
9. Another Night 05:40
10. The Downfall 06:58
Rok wydania: 2008
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Stefan Berglund - śpiew
Simon Johansson - gitara, instrumenty klawiszowe
Anders Loostrom - gitara
Ken Johansson - bas
Tom Johansson - perkusja, instrumenty klawiszowe
Nakładem Vic Records, holenderskiej wytwórni z Utrechtu słynny MEMORY GARDEN powraca z nowym albumem we wrześniu 2008.
Po MEMORY GARDEN można było się po latach milczenia spodziewać wszystkiego, ale chyba nie tego, że z epic power/doom przejdą na granie bardzo oddalone od klimatu. Wychodzenie z niszy i umiejscowienie się w mainstreamie to ryzykowny zabieg. W niszy jest się często Kimś, a w mainstreamie... No, można łatwo zaginąć w tłumie niestety.
Tyle że w ich przypadku power metal jest jednak mocno powiązany z tym okropnym clownem z okładki. Nie zagrali na tej płycie ani melodic power z wesołymi refrenami, nie zniszczyli pancernym brzmieniem. Postawili na specyficzny, zakręcony klimat i efekt krzywych luster, w których odbijają się melodie i śpiew wokalisty.
W żadnym wypadku nie jest jednak granie progresywnie nieprzyswajalne. Jest tu po prostu specyficzny klimat, jest niepokój, są melodie nie od razu wchodzące do głowy, ale intrygujące i w gruncie rzeczy ponure, jak w "Carnage Carnival" czy "The Bitter End" lub "Endless Fear". Wokalnie jest to wszystko rozwiązane w bardzo ciekawy sposób, bo jest i chłód i efekty ze zniekształceniami głosu czasem, ale przede wszystkim takie zdystansowanie, jakże charakterystyczne dla wielu szwedzkich wokalistów. Jest też gościnnie Urban Breed, tyle że trochę go mało. Brzmienia pancernego nie ma, ale jest bardzo mocne. Gitary mają doprawdy mięsisty sound niepozbawiony ostrości, ale i ciepła, co kontrastuje w ciekawy sposób z wokalem. To jak mruczy bas, trudno jest opisać, ten efekt jest rzadko spotykany, a perkusja nieustannie syczy blachami. Intrygujące, oszczędne klawisze to po części zasługa Micke Wickstroma (Mike Wead), drugiego z gości zaproszonych do nagrań na tym albumie.
Czy tak zupełnie oddalili się od swoich korzeni? No w "Nameless" to aż tak bardzo nie i tu stary MEMORY GARDEN słychać w tempie i w tym specyficznym budowaniu melodii w refrenie. Ten epicki pierwiastek, jakby antyczny słychać również i w "The Beast Within", tyle że jest jednak w tym wszystkim coś, co nie pozwala zapomnieć, że to nowa koncepcja. Może ta nagła zmiana nastroju w refrenie na melodyjny powerowy, a może to, że doomowy motyw w drugiej części do końca nie został wykorzystany?
Tej płyty słucha się z mieszanymi uczuciami. Wrażenie niespełnienia towarzyszy cały czas i na pewno bardzo narasta przy okazji "Beggars Anthem" i "A Dark Embrace". Tyle tu powerowo zmarnowanych riffów doomowych, zagranych tak, jakby się chciało je usłyszeć na prawdziwie power/doomowej płycie. No i dlaczego w "Dominion" został tak po macoszemu potraktowany ten piękny, refleksyjny motyw, jaki się tu pojawia i tak przykuwa uwagę? Dlaczego takie sola, jak tutaj goszczą, na tym LP tak rzadko... Coś ze zmarnowanych szans to także bardzo nowocześnie rozwiązany "Another Night". To jedna z najbardziej złożonych kompozycji na tej płycie, może tego nie słychać za pierwszym razem, ale skomasowano tu co najmniej cztery style metalowego grania od doom po modern power.
Inne zakończenie, jak to w postaci "The Downfall", trudno sobie wyobrazić. To logiczne i jedyne słuszne zakończenie, zamykające krąg, którego tworzenie rozpoczęli w "Carnage Carnival".
Świetne brzmienie, wyborne. Zagrane też wybornie. Jednak wrażenie niespełnienia przeważa. Odważnie poszli w inne rejony, ale ta płyta nie bardzo spełnia oczekiwania starych fanów. Nie jest to też łatwy power metal, pełen porywających melodii. Budują klimat, mieszają w stylach, zmieniają się co chwila i niestety też często męczą pewną monotonią.
Do takiej muzyki wraca się zazwyczaj z oporami.
W żadnym wypadku nie jest jednak granie progresywnie nieprzyswajalne. Jest tu po prostu specyficzny klimat, jest niepokój, są melodie nie od razu wchodzące do głowy, ale intrygujące i w gruncie rzeczy ponure, jak w "Carnage Carnival" czy "The Bitter End" lub "Endless Fear". Wokalnie jest to wszystko rozwiązane w bardzo ciekawy sposób, bo jest i chłód i efekty ze zniekształceniami głosu czasem, ale przede wszystkim takie zdystansowanie, jakże charakterystyczne dla wielu szwedzkich wokalistów. Jest też gościnnie Urban Breed, tyle że trochę go mało. Brzmienia pancernego nie ma, ale jest bardzo mocne. Gitary mają doprawdy mięsisty sound niepozbawiony ostrości, ale i ciepła, co kontrastuje w ciekawy sposób z wokalem. To jak mruczy bas, trudno jest opisać, ten efekt jest rzadko spotykany, a perkusja nieustannie syczy blachami. Intrygujące, oszczędne klawisze to po części zasługa Micke Wickstroma (Mike Wead), drugiego z gości zaproszonych do nagrań na tym albumie.
Czy tak zupełnie oddalili się od swoich korzeni? No w "Nameless" to aż tak bardzo nie i tu stary MEMORY GARDEN słychać w tempie i w tym specyficznym budowaniu melodii w refrenie. Ten epicki pierwiastek, jakby antyczny słychać również i w "The Beast Within", tyle że jest jednak w tym wszystkim coś, co nie pozwala zapomnieć, że to nowa koncepcja. Może ta nagła zmiana nastroju w refrenie na melodyjny powerowy, a może to, że doomowy motyw w drugiej części do końca nie został wykorzystany?
Tej płyty słucha się z mieszanymi uczuciami. Wrażenie niespełnienia towarzyszy cały czas i na pewno bardzo narasta przy okazji "Beggars Anthem" i "A Dark Embrace". Tyle tu powerowo zmarnowanych riffów doomowych, zagranych tak, jakby się chciało je usłyszeć na prawdziwie power/doomowej płycie. No i dlaczego w "Dominion" został tak po macoszemu potraktowany ten piękny, refleksyjny motyw, jaki się tu pojawia i tak przykuwa uwagę? Dlaczego takie sola, jak tutaj goszczą, na tym LP tak rzadko... Coś ze zmarnowanych szans to także bardzo nowocześnie rozwiązany "Another Night". To jedna z najbardziej złożonych kompozycji na tej płycie, może tego nie słychać za pierwszym razem, ale skomasowano tu co najmniej cztery style metalowego grania od doom po modern power.
Inne zakończenie, jak to w postaci "The Downfall", trudno sobie wyobrazić. To logiczne i jedyne słuszne zakończenie, zamykające krąg, którego tworzenie rozpoczęli w "Carnage Carnival".
Świetne brzmienie, wyborne. Zagrane też wybornie. Jednak wrażenie niespełnienia przeważa. Odważnie poszli w inne rejony, ale ta płyta nie bardzo spełnia oczekiwania starych fanów. Nie jest to też łatwy power metal, pełen porywających melodii. Budują klimat, mieszają w stylach, zmieniają się co chwila i niestety też często męczą pewną monotonią.
Do takiej muzyki wraca się zazwyczaj z oporami.
Ocena 7/10
15.09.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"