25.06.2018, 07:49:32
Rage - Soundchaser (2003)
Tracklista:
1. Orgy of Destruction 01:26
2. War of Worlds 06:07
3. Great Old Ones 04:03
4. Soundchaser 05:37
5. Defenders of the Ancient Life 04:05
6. Secrets in a Weird World 05:28
7. Flesh and Blood 05:13
8. Human Metal 05:27
9. See You in Heaven or Hell 04:00
10. Wake the Nightmares (Falling from Grace Pt. 1) 04:59
11. Death is on It's Way (Falling from Grace Pt. 2) 06:55
Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Peter "Peavy" Wagner - śpiew, bas
Victor Smolski - gitara
Mike Terrana - perkusja
Ocena: 8.7/10
29.04.2008
![[Obrazek: R-3588132-1448384121-6712.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/jtGoZ4WdtKccnOQot6v9BnXnQ84=/fit-in/600x606/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-3588132-1448384121-6712.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Orgy of Destruction 01:26
2. War of Worlds 06:07
3. Great Old Ones 04:03
4. Soundchaser 05:37
5. Defenders of the Ancient Life 04:05
6. Secrets in a Weird World 05:28
7. Flesh and Blood 05:13
8. Human Metal 05:27
9. See You in Heaven or Hell 04:00
10. Wake the Nightmares (Falling from Grace Pt. 1) 04:59
11. Death is on It's Way (Falling from Grace Pt. 2) 06:55
Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Peter "Peavy" Wagner - śpiew, bas
Victor Smolski - gitara
Mike Terrana - perkusja
Płyta "Unity" ze Smolskim jako gitarzystą to była bardzo dobrą płytą, jednak nieodparcie nasuwało się pytanie - czy RAGE będzie jeszcze zespołem bezkompromisowego heavy power.
RAGE nagrywa często i odpowiedź przyszła stosunkowo szybko, gdy w październiku 2003 pojawił się nakładem Steamhammer LP "Soundchaser".
Spragnieni kawałków w rodzaju "Unity" z wysublimowanym i nie dla każdego prostego zjadacza metalu zrozumiałym kunsztem Smolskiego tym razem muszą obejść się smakiem.
Bardzo dobrze. Tym bardziej bardzo dobrze, że Smolski jest nadal gitarzystą i pokazuje, co można zrobić, gdy się ma talent i chęć zagrania czegoś więcej niż progresywnego power... A raczej czegoś mniej. "Orgy of Destruction" ożywia nieumarłe bestie i w zasadzie takie wejścia powinny być ustawowo zabronione. Jakieś organki, basetla albo ksylofon owszem, ale po co tak ostro i brutalnie się wdzierać w narządy słuchowe? Czasem jednak trzeba. Jako przystawka do dnia głównego w sam raz.
"War of Worlds" to ideał melodyjnego heavy power, gdzie ta swoboda operowania gitarą przez Smolskiego łączy się z kruszącą siłą soundu, potężnego i tłustego w tym lekkim rozmyciu.
Tak na dobrą sprawę to ten sound determinuje całość albumu i takiego jeszcze RAGE nie miał. No tak melodia zabija, ale przecież Smolski nie ustąpi i przesycony jazz rockiem fragment instrumentalny, gdy walczy z basem Wagnera to po prostu cały Smolski. Ogólnie miazga i dewastacja, której ciąg dalszy następuje w "Great Old Ones". Tak, tak, to zwykły rage metal, ale takiej mocy to dawno nie było przy takiej niewymuszonej grze. To też zasługa basu Wagnera, który dawno nie był tak starannie wyeksponowany i dawno nie pełnił tak ważnej roli. Gdy Smolski czaruje w solówkach, ten bas nadal dewastuje opancerzone obiekty w zasięgu głośników. Kanonada trwa w "Soundchaser", może z minimalnie mniejszym naciskiem na melodię refrenu, który tu jest nieco lżejszy. Odrobinka nowoczesnego mroku to taki żart, który rozprasza natychmiast ołowiana gitara Smolskiego. No i jest tu jeszcze Terrana, który tym razem nie przesadza z kombinacjami, ale jak już zakombinuje to... Mamy część instrumentalną tej kompozycji. Rytmiczny "Defenders of the Ancient Life" dzięki znakomitemu wykonaniu trzyma poziom, mimo że po raz pierwszy melodia nieco słabsza. "Secrets in a Weird World", mimo znajomego tytułu, nie odnosi się do tamtych czasów, choć riffy faktycznie tu nerwowe i rwane jak w 1989. Maszyna nieubłaganie sunie do przodu, tu trochę w stylu nowocześniej grającego ANNIHILATOR. Pianino, musiało być? Obowiązkowo, to w końcu RAGE ze Smolskim... I jeszcze ten dewastujący jazzujący bas. Mrocznie wszędzie na początku "Flesh and Blood", potem jednak takie romantyczne rozmarzenie i czy to naprawdę śpiewa Wagner? Chyba nie... Mocno i zdecydowanie w dążeniu do fantastycznego, wielogłosowego refrenu, a potem ten niepoprawny Smolski to wszystko łamie po swojemu, dziwak jeden. Niedobitki ocalałych z pogromu zostają ostatecznie rozproszone w czasie "Human Metal", pokazującym, że w heavy power trzeba twardym być, a nie miękkim, a niekoniecznie trzeba za bardzo ryczeć w skocznym refrenie, jak najbardziej typowym dla klasycznego RAGE. "See You in Heaven or Hell" kontynuuje natarcie w nieco bardziej złożonej formie, którą nie od razu się w całości ogarnia w tym melodyjnym podejściu do tematu. Ale nadal ciężko i mocno kopią.
Tu powinien być koniec, ale RAGE uparcie lansuje długie albumy i jest jeszcze podwójna dawka metalu z szuflady czy "Falling from Grace", która to miała pierwotnie znaleźć się na wcześniejszym albumie. Takie granie na poziomie dobrym, jednak nie do końca przystającym do stylu tej płyty. Niestety jest tu także Andy Deris i jak ktoś go nie lubi, to powinien słuchać tylko Wagnera.
Tak czy inaczej, to bardzo dobra płyta, mocna, zdecydowana i umilona przez Smolskiego muzycznymi wygibasami w nienachalny i przystępny sposób. Wagner w bardzo dobrej formie, instrumentalnie bez zarzutu, a brzmienie, jakiego chyba zawsze RAGE nieco brakowało. Nowoczesne, ale nie modernistyczne.
Konkretny, melodyjny, mocny heavy power w wersji RAGE z równomiernie rozłożonymi akcentami i starannie obmyślony, a momentami absolutnie demolujący.
RAGE nagrywa często i odpowiedź przyszła stosunkowo szybko, gdy w październiku 2003 pojawił się nakładem Steamhammer LP "Soundchaser".
Spragnieni kawałków w rodzaju "Unity" z wysublimowanym i nie dla każdego prostego zjadacza metalu zrozumiałym kunsztem Smolskiego tym razem muszą obejść się smakiem.
Bardzo dobrze. Tym bardziej bardzo dobrze, że Smolski jest nadal gitarzystą i pokazuje, co można zrobić, gdy się ma talent i chęć zagrania czegoś więcej niż progresywnego power... A raczej czegoś mniej. "Orgy of Destruction" ożywia nieumarłe bestie i w zasadzie takie wejścia powinny być ustawowo zabronione. Jakieś organki, basetla albo ksylofon owszem, ale po co tak ostro i brutalnie się wdzierać w narządy słuchowe? Czasem jednak trzeba. Jako przystawka do dnia głównego w sam raz.
"War of Worlds" to ideał melodyjnego heavy power, gdzie ta swoboda operowania gitarą przez Smolskiego łączy się z kruszącą siłą soundu, potężnego i tłustego w tym lekkim rozmyciu.
Tak na dobrą sprawę to ten sound determinuje całość albumu i takiego jeszcze RAGE nie miał. No tak melodia zabija, ale przecież Smolski nie ustąpi i przesycony jazz rockiem fragment instrumentalny, gdy walczy z basem Wagnera to po prostu cały Smolski. Ogólnie miazga i dewastacja, której ciąg dalszy następuje w "Great Old Ones". Tak, tak, to zwykły rage metal, ale takiej mocy to dawno nie było przy takiej niewymuszonej grze. To też zasługa basu Wagnera, który dawno nie był tak starannie wyeksponowany i dawno nie pełnił tak ważnej roli. Gdy Smolski czaruje w solówkach, ten bas nadal dewastuje opancerzone obiekty w zasięgu głośników. Kanonada trwa w "Soundchaser", może z minimalnie mniejszym naciskiem na melodię refrenu, który tu jest nieco lżejszy. Odrobinka nowoczesnego mroku to taki żart, który rozprasza natychmiast ołowiana gitara Smolskiego. No i jest tu jeszcze Terrana, który tym razem nie przesadza z kombinacjami, ale jak już zakombinuje to... Mamy część instrumentalną tej kompozycji. Rytmiczny "Defenders of the Ancient Life" dzięki znakomitemu wykonaniu trzyma poziom, mimo że po raz pierwszy melodia nieco słabsza. "Secrets in a Weird World", mimo znajomego tytułu, nie odnosi się do tamtych czasów, choć riffy faktycznie tu nerwowe i rwane jak w 1989. Maszyna nieubłaganie sunie do przodu, tu trochę w stylu nowocześniej grającego ANNIHILATOR. Pianino, musiało być? Obowiązkowo, to w końcu RAGE ze Smolskim... I jeszcze ten dewastujący jazzujący bas. Mrocznie wszędzie na początku "Flesh and Blood", potem jednak takie romantyczne rozmarzenie i czy to naprawdę śpiewa Wagner? Chyba nie... Mocno i zdecydowanie w dążeniu do fantastycznego, wielogłosowego refrenu, a potem ten niepoprawny Smolski to wszystko łamie po swojemu, dziwak jeden. Niedobitki ocalałych z pogromu zostają ostatecznie rozproszone w czasie "Human Metal", pokazującym, że w heavy power trzeba twardym być, a nie miękkim, a niekoniecznie trzeba za bardzo ryczeć w skocznym refrenie, jak najbardziej typowym dla klasycznego RAGE. "See You in Heaven or Hell" kontynuuje natarcie w nieco bardziej złożonej formie, którą nie od razu się w całości ogarnia w tym melodyjnym podejściu do tematu. Ale nadal ciężko i mocno kopią.
Tu powinien być koniec, ale RAGE uparcie lansuje długie albumy i jest jeszcze podwójna dawka metalu z szuflady czy "Falling from Grace", która to miała pierwotnie znaleźć się na wcześniejszym albumie. Takie granie na poziomie dobrym, jednak nie do końca przystającym do stylu tej płyty. Niestety jest tu także Andy Deris i jak ktoś go nie lubi, to powinien słuchać tylko Wagnera.
Tak czy inaczej, to bardzo dobra płyta, mocna, zdecydowana i umilona przez Smolskiego muzycznymi wygibasami w nienachalny i przystępny sposób. Wagner w bardzo dobrej formie, instrumentalnie bez zarzutu, a brzmienie, jakiego chyba zawsze RAGE nieco brakowało. Nowoczesne, ale nie modernistyczne.
Konkretny, melodyjny, mocny heavy power w wersji RAGE z równomiernie rozłożonymi akcentami i starannie obmyślony, a momentami absolutnie demolujący.
Ocena: 8.7/10
29.04.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"