25.06.2018, 09:57:09
ReinXeed - Higher (2009)
![[Obrazek: R-3647179-1508868541-9763.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/Kc6ILyG9TZ1Asui-WsyPzKr-t7Y=/fit-in/600x595/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-3647179-1508868541-9763.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Haunted Mansion 05:13
2. Star Shine 04:24
3. Magic Still Remains 03:31
4. Dragonfly 04:58
5. Higher 05:42
6. Always Be There 04:02
7. Reality 05:07
8. Light Of The World 04:32
9. Fantasia 04:19
10. Heaven 09:02
Rok wydania: 2009
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Tommy Johansson - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Kerry Lundberg - gitara
Christer Viklund - bas
Erik Forsgren - perkusja
Henrik Fellermark - instrumenty klawiszowe
Ocena: 5.8/10
15.05.2009
![[Obrazek: R-3647179-1508868541-9763.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/Kc6ILyG9TZ1Asui-WsyPzKr-t7Y=/fit-in/600x595/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-3647179-1508868541-9763.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Haunted Mansion 05:13
2. Star Shine 04:24
3. Magic Still Remains 03:31
4. Dragonfly 04:58
5. Higher 05:42
6. Always Be There 04:02
7. Reality 05:07
8. Light Of The World 04:32
9. Fantasia 04:19
10. Heaven 09:02
Rok wydania: 2009
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Tommy Johansson - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Kerry Lundberg - gitara
Christer Viklund - bas
Erik Forsgren - perkusja
Henrik Fellermark - instrumenty klawiszowe
REINXEED był początkowo solowym projektem Johanssona, który zdołał wydać przy pomocy wytwórni Rivel swój pierwszy album rok wcześniej. Album słaby, z nieciekawą muzyką melodic power metalową z kręgu NARNIA. Zapewne jednak decydenci byli innego zdania i kontrakt został przedłużony, a Johanssona zbudował skład, towarzyszący mu na koncertach, a potem i w nagraniu tej drugiej płyty, która ukazała się w połowie maja 2009.
Pewien postęp słychać.
Przede wszystkim zanikło częściowo to nieodparte wrażenie komputerowej samoróbki i żywi muzycy, co prawda o różnym poziomie, jednak tchnęli w to wszystko odrobinę autentyzmu.
Sama muzyka to nadal typowy melodic power metal z nurtu christian, niezwykle układny i ugrzeczniony. Czyściutkie, gładziutkie granie, tym razem jednak nieco lepszym wokalem Johanssona, wspieranego przez Lundberga. Tych wysokich zaśpiewów jest trochę mniej, czasem przechodzą w ostrzejsze okrzyki, nadal jest to jednak tylko słabsza kopia nagrań NARNIA.
Galopadki w rodzaju "Haunted Mansion" lub "Higher" przetykane są nieinteresującymi melodic metalowymi kompozycjami, takimi jak "Star Shine"czy też "Light Of The World" z bezjajecznymi refrenami. Tym razem są też, co ciekawe, pewne próby grania pod SONATA ARCTICA z pierwszych płyt, jak w "Magic Still Remains" czy "Dragonfly", które przypominają utwory z "Ecliptica", także pod względem klawiszy w stylu Kakko, ale to zupełnie nie ma siły oddziaływania. Za miękko, za grzecznie, za układnie i jakby bojaźliwie. Te starania, aby wszystko wypadło idealnie powodują, że ta muzyka jest po prostu nudna. Melodic power nudny to chyba najgorsze, co można sobie wyobrazić. W pewnych momentach jakby się podrywają, ale to nikłe, słabe zrywy. Perkusji, podobnie jak na debiucie, brakuje zupełnie mocy i jeśli to faktycznie gra ten żywy Forsgren, to do automatu brakuje mu bardzo mało. Lepsze niż poprzednio są klawisze, mniej tu automatyzmu, mniej też elementów neoklasycznych, jakie w sumie nic nie wnosiły na albumie poprzednim. Jeśli już są, to tym razem tylko bardzo skromne i faktycznie to tylko ozdobniki, jak w średnio szybkim, bardzo łagodnym "Always Be There". Przy okazji tej kompozycji można też zauważyć nieco ciekawsze wykorzystanie elementów symfonicznych, chociaż drugi plan w zasadzie na tym albumie nie istnieje. Ogólnie jednak to poprawna nuda i kolejne utwory "Reality" czy też "Fantasia" przemijają bez echa. Oczywiście i tym razem jest w zasadzie obowiązkowy kolos w postaci "Heaven". Symfonicznie, podniośle, trochę epicko w ramach melodic power, ale ogólnie się tu dzieje niewiele, jest za to dosyć skocznie przy fatalnym, tym razem pozbawionym mocy i charyzmy, wokalu.
Johanssona to bardzo dobry gitarzysta, ale śpiewać nie powinien, bo głos czysty to nie wszystko. Z pewnością jest to album lepszy od debiutu, jednak na tle wszystkiego, co się pojawia w podobnej stylistyce, po prostu przeciętny i zbudowany ze słabo wykorzystanych zapożyczeń.
Poprawny melodic power, który może zainteresować tylko najbardziej zagorzałych fanów najbardziej łagodnego europower grania.
Przede wszystkim zanikło częściowo to nieodparte wrażenie komputerowej samoróbki i żywi muzycy, co prawda o różnym poziomie, jednak tchnęli w to wszystko odrobinę autentyzmu.
Sama muzyka to nadal typowy melodic power metal z nurtu christian, niezwykle układny i ugrzeczniony. Czyściutkie, gładziutkie granie, tym razem jednak nieco lepszym wokalem Johanssona, wspieranego przez Lundberga. Tych wysokich zaśpiewów jest trochę mniej, czasem przechodzą w ostrzejsze okrzyki, nadal jest to jednak tylko słabsza kopia nagrań NARNIA.
Galopadki w rodzaju "Haunted Mansion" lub "Higher" przetykane są nieinteresującymi melodic metalowymi kompozycjami, takimi jak "Star Shine"czy też "Light Of The World" z bezjajecznymi refrenami. Tym razem są też, co ciekawe, pewne próby grania pod SONATA ARCTICA z pierwszych płyt, jak w "Magic Still Remains" czy "Dragonfly", które przypominają utwory z "Ecliptica", także pod względem klawiszy w stylu Kakko, ale to zupełnie nie ma siły oddziaływania. Za miękko, za grzecznie, za układnie i jakby bojaźliwie. Te starania, aby wszystko wypadło idealnie powodują, że ta muzyka jest po prostu nudna. Melodic power nudny to chyba najgorsze, co można sobie wyobrazić. W pewnych momentach jakby się podrywają, ale to nikłe, słabe zrywy. Perkusji, podobnie jak na debiucie, brakuje zupełnie mocy i jeśli to faktycznie gra ten żywy Forsgren, to do automatu brakuje mu bardzo mało. Lepsze niż poprzednio są klawisze, mniej tu automatyzmu, mniej też elementów neoklasycznych, jakie w sumie nic nie wnosiły na albumie poprzednim. Jeśli już są, to tym razem tylko bardzo skromne i faktycznie to tylko ozdobniki, jak w średnio szybkim, bardzo łagodnym "Always Be There". Przy okazji tej kompozycji można też zauważyć nieco ciekawsze wykorzystanie elementów symfonicznych, chociaż drugi plan w zasadzie na tym albumie nie istnieje. Ogólnie jednak to poprawna nuda i kolejne utwory "Reality" czy też "Fantasia" przemijają bez echa. Oczywiście i tym razem jest w zasadzie obowiązkowy kolos w postaci "Heaven". Symfonicznie, podniośle, trochę epicko w ramach melodic power, ale ogólnie się tu dzieje niewiele, jest za to dosyć skocznie przy fatalnym, tym razem pozbawionym mocy i charyzmy, wokalu.
Johanssona to bardzo dobry gitarzysta, ale śpiewać nie powinien, bo głos czysty to nie wszystko. Z pewnością jest to album lepszy od debiutu, jednak na tle wszystkiego, co się pojawia w podobnej stylistyce, po prostu przeciętny i zbudowany ze słabo wykorzystanych zapożyczeń.
Poprawny melodic power, który może zainteresować tylko najbardziej zagorzałych fanów najbardziej łagodnego europower grania.
Ocena: 5.8/10
15.05.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"