11.08.2018, 18:15:23
Candlemass - Epicus Doomicus, Metallicius (1986)
![[Obrazek: R-5395712-1467124346-4405.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/UM-A3Sq_syeyu2mg5ox2fa51SKM=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-5395712-1467124346-4405.jpeg.jpg)
tracklista:
1.Solitude 05:37
2.Demons Gate 09:12
3.Crystal Ball 05:21
4.Black Stone Wielder 07:36
5.Under the Oak 06:55
6.A Sorcerer's Pledge 08:20
rok wydania: 1986
gatunek: epic heavy/power doom metal
kraj: Szwecja
skład zespołu:
Leif Edling - gitara basowa
Mats Björkman - gitara
Mats Ekström - perkusja
oraz
Johan Längquist - śpiew
Klas Bergwall - gitara
W roku 1984 Leif Edling postanowił zreformować swój zespół NEMESIS grający epicki heavy metal z elementami doom i powołał do życia CANDLEMASS. Gdy przystępowano do nagrywania pierwszej płyty Edling nie zdecydował się na niej zaśpiewać, zaprosił więc do studia Johana Längquista, wokalistę początkującego, który śpiewał w lokalnej grupie JONAH QUIZZ oraz drugiego gitarzystę. Słynną czaszkę z okładki zaprojektował ojciec perkusisty Ekströma a płyta ukazała się nakładem Black Drago Records.w czerwcu 1986 roku.
Album ten rozpoczyna niezwykłą karierę CANDLEMASS, trzeba jednak spojrzeć na niego w specyficzny sposób, w pewnym oderwaniu od tego, co Edling zrobił później.
Znalazły się na nim kompozycje premierowe, poza udoskonaloną wersją Under the Oak z pierwszego demo, jednak w jakiś sposób blisko odnoszące się do twórczości NEMESIS, choć w bardziej monumentalnej formie.
Często płyta ta jest krytykowana za zbyt lekkie gitary, za brak mocy, za wokal Längquista, który "nie śpiewa jak Marcolin" i podobne rzeczy. Jest to błędne stawianie sprawy. Edling zaprezentował epic /heavy i power/doom na miarę czasów i ówczesnego pojmowania takiej muzyki. W tym czasie nie zadeklarował jeszcze stworzenia "najciężej grającego metalowego bandu świata", a na ówczesne realia grał i tak dosyć ciężko i mrocznie.
Nie można odmówić epickości i klimatu kolosom w rodzaju A Sorcerer's Pledge, czy Black Stone Wielder, ani siły przekazu w melancholii i smutku Solitude czy Demons Gate.
Crystal Ball to jedna z najlepszych, niesłusznie zapomniana przez wielu kompozycja, a Mats Björkman gra nie tylko tutaj kapitalne rzeczy. Sola na tym albumie są znacznie lepsze niż na większości albumów CANDLEMASS, poza okresem 1987-1989. Crystal Balljest też jedną z pierwszych konkretnych manifestacji stylu power/doom.
Johan Längquist to wyborny, dokonały wokalista, który tu zaśpiewał bezbłędnie, nieraz bardzo trudne wysokie partie, zasięg jego głosu w tych wysokich partiach jest większy niż Messiaha Marcolina. Ponadto on tego wszystkiego po prostu nie odśpiewał jak wynajęty muzyk sesyjny, on w to włożył duszę i wszystkie emocje.
Pozostał on w dobrych kontaktach z Edlingiem także i później, mimo że odmówił dołączenia do CANDLEMASS na stałe po nagraniu tego albumu. Wybrał karierę wokalisty w znacznie lżejszej gatunkowo muzyce, zdarzało się jednak, że występował w CANDLEMASS na żywo, gdy Edling decydował się zagrać całą płytę na koncercie.
Nie można ignorować tej muzyki i pomijać tej płyty.
Oczywiście, jak zapewne większość fanów CANDLEMASS, wolę dewastujące wersje Solitude, Demons Gate, A Sorcerer's Pledge z Marcolinem, a można je usłyszeć na jednym z nawspanialszych koncertowych albumów w historii metalu "Live" z 1990 roku. Jasne, wolę też ostateczną niezapomnianą wersję Under The Oak z 1990 na "Tales Of Creation".
Trzeba jednak pamiętać na czym Edling i CANDLEMASS zbudował swoją potęgę.
Na "Epicus Doomicus, Metallicius".
ocena: 9/10
new 11.08.2018
Często płyta ta jest krytykowana za zbyt lekkie gitary, za brak mocy, za wokal Längquista, który "nie śpiewa jak Marcolin" i podobne rzeczy. Jest to błędne stawianie sprawy. Edling zaprezentował epic /heavy i power/doom na miarę czasów i ówczesnego pojmowania takiej muzyki. W tym czasie nie zadeklarował jeszcze stworzenia "najciężej grającego metalowego bandu świata", a na ówczesne realia grał i tak dosyć ciężko i mrocznie.
Nie można odmówić epickości i klimatu kolosom w rodzaju A Sorcerer's Pledge, czy Black Stone Wielder, ani siły przekazu w melancholii i smutku Solitude czy Demons Gate.
Crystal Ball to jedna z najlepszych, niesłusznie zapomniana przez wielu kompozycja, a Mats Björkman gra nie tylko tutaj kapitalne rzeczy. Sola na tym albumie są znacznie lepsze niż na większości albumów CANDLEMASS, poza okresem 1987-1989. Crystal Balljest też jedną z pierwszych konkretnych manifestacji stylu power/doom.
Johan Längquist to wyborny, dokonały wokalista, który tu zaśpiewał bezbłędnie, nieraz bardzo trudne wysokie partie, zasięg jego głosu w tych wysokich partiach jest większy niż Messiaha Marcolina. Ponadto on tego wszystkiego po prostu nie odśpiewał jak wynajęty muzyk sesyjny, on w to włożył duszę i wszystkie emocje.
Pozostał on w dobrych kontaktach z Edlingiem także i później, mimo że odmówił dołączenia do CANDLEMASS na stałe po nagraniu tego albumu. Wybrał karierę wokalisty w znacznie lżejszej gatunkowo muzyce, zdarzało się jednak, że występował w CANDLEMASS na żywo, gdy Edling decydował się zagrać całą płytę na koncercie.
Nie można ignorować tej muzyki i pomijać tej płyty.
Oczywiście, jak zapewne większość fanów CANDLEMASS, wolę dewastujące wersje Solitude, Demons Gate, A Sorcerer's Pledge z Marcolinem, a można je usłyszeć na jednym z nawspanialszych koncertowych albumów w historii metalu "Live" z 1990 roku. Jasne, wolę też ostateczną niezapomnianą wersję Under The Oak z 1990 na "Tales Of Creation".
Trzeba jednak pamiętać na czym Edling i CANDLEMASS zbudował swoją potęgę.
Na "Epicus Doomicus, Metallicius".
ocena: 9/10
new 11.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"