06.11.2018, 19:51:26
Chrome Division - Booze, Broads and Beelzebub (2008)
Tracklista:
1. The Second Coming 01:01
2. Booze, Broads and Beelzebub 04:20
3. Wine of Sin 04:08
4. Raven Black Cadillac 04:22
5. Life of a Fighter 04:38
6. The Devil Walks Proud 03:50
7. Hate This Town 03:54
8. The Boys from the East 04:47
9. Doomsday Rider 03:46
10. Let's Hear It 04:55
11.Sharp Dressed Man (ZZ Top cover) 03:08
12.Bad Broad (Good Girl Gone Bad) 04:10
13.Raise Your Flag 02:59
13.Raise Your Flag 02:59
Rok wydania: 2008
Gatunek: Heavy Metal/Rock 'n' Roll
Kraj: Norwegia
Skład:
Eddie Guz - śpiew
Shagrath - gitara, śpiew ("Hate This Town")
Ricky Black - gitara
Björn Luna - gitara basowa
Tony White - perkusja
The Second Coming...
Druga płyta ekipy Shagratha pojawia się w lipcu 2008 roku nakłądem Nuclear Blast i CHROME DIVISION atakuje prawie od razu motorheadowym Booze, Broads and Beelzebub. Ostro, mocno, melodyjnie. Powtórka z rozrywki A.D. 2006?
No, tak nie do końca. Chociaż zachowany został rozdzierający sound gitar i wokalu oraz wyczyny sekcji rytmicznej pozostały na poprzednim poziomie, to jednak tym razem CHROME DIVISION postanawia urozmaicić swoją muzykę odchodząc po części w treści od kilmisterowskiego rokendrola, pozostając jedynie wiernymi formie. Te odejścia specjalnych emocji nie budzą. Nie jest dobry "łaciaty" stylistycznie Raven Black Cadillac, podjazdy pod melodyjny groove w kilku kawałkach także przeciętne (The Devil Walks Proud, Let's Hear It, Bad Broad (Good Girl Gone Bad).Hate This Town, gdzie zaśpiewał Shagrath budzi lekki uśmiech zażenowania w prymitywnym potraktowaniu zmetalizowanego rokendrola. Fatalny refren , fatalne przejścia, fatalne solo... Słabiutki jest southernowy The Boys from the East oraz rzucony na koniec punkowy Raise Your Flag. Taka zabawa nieco wymuszona, na siłę, jak w całkiem niezłym może Wine of Sin, ale publika nie bardzo się buja.Fakt, dwa razy niszczą i dewastują. Oczywiście w Life of a Fighter z totalnie ryczącymi gitarami i kapitalnym refrenem, zagranym z autentyczną energią i w petardzie Doomsday Rider, zagranym speedowo, bezczelnie i perfekcyjnie.Tak, czy inaczej, trochę to mało, by ruszyć harley'a z miejsca. Cover ZZ TOP owszem fajny, bo brodacze fajnie grają ogólnie, ale czy naprawdę to było tu konieczne?
Eddie Guz stara się jak może by nadać temu atmosferę zabawy, ale chwilami jakby sam się rozgląda i pyta - "dobra, o co tu chodzi?!". Być może nie uzyskał stosownych odpowiedzi, bo nagraniu tego albumu opuścił kolegów.Mięsista produkcja ze wspaniałą perkusją i potężnymi gitarami przykuwa uwagę tylko momentami, a często irytuje, bo gdy podaje się taką często miałką muzykę to super sound tylko dodatkowo obnaża jej braki. Było zrozumiałe, że CHROME DIVISION musi powrócić po komercyjnym sukcesie debiutu, ale Shagrath nie miał tu
specjalnie niczego ciekawego do powiedzenia. Ot koktajl podlanego rokendrolem brutalnego grania z różnych stylów...
Raise Your Flag?
Nie bardzo tu jest do czego.
ocena 6/10
new 6.11.2018
Druga płyta ekipy Shagratha pojawia się w lipcu 2008 roku nakłądem Nuclear Blast i CHROME DIVISION atakuje prawie od razu motorheadowym Booze, Broads and Beelzebub. Ostro, mocno, melodyjnie. Powtórka z rozrywki A.D. 2006?
No, tak nie do końca. Chociaż zachowany został rozdzierający sound gitar i wokalu oraz wyczyny sekcji rytmicznej pozostały na poprzednim poziomie, to jednak tym razem CHROME DIVISION postanawia urozmaicić swoją muzykę odchodząc po części w treści od kilmisterowskiego rokendrola, pozostając jedynie wiernymi formie. Te odejścia specjalnych emocji nie budzą. Nie jest dobry "łaciaty" stylistycznie Raven Black Cadillac, podjazdy pod melodyjny groove w kilku kawałkach także przeciętne (The Devil Walks Proud, Let's Hear It, Bad Broad (Good Girl Gone Bad).Hate This Town, gdzie zaśpiewał Shagrath budzi lekki uśmiech zażenowania w prymitywnym potraktowaniu zmetalizowanego rokendrola. Fatalny refren , fatalne przejścia, fatalne solo... Słabiutki jest southernowy The Boys from the East oraz rzucony na koniec punkowy Raise Your Flag. Taka zabawa nieco wymuszona, na siłę, jak w całkiem niezłym może Wine of Sin, ale publika nie bardzo się buja.Fakt, dwa razy niszczą i dewastują. Oczywiście w Life of a Fighter z totalnie ryczącymi gitarami i kapitalnym refrenem, zagranym z autentyczną energią i w petardzie Doomsday Rider, zagranym speedowo, bezczelnie i perfekcyjnie.Tak, czy inaczej, trochę to mało, by ruszyć harley'a z miejsca. Cover ZZ TOP owszem fajny, bo brodacze fajnie grają ogólnie, ale czy naprawdę to było tu konieczne?
Eddie Guz stara się jak może by nadać temu atmosferę zabawy, ale chwilami jakby sam się rozgląda i pyta - "dobra, o co tu chodzi?!". Być może nie uzyskał stosownych odpowiedzi, bo nagraniu tego albumu opuścił kolegów.Mięsista produkcja ze wspaniałą perkusją i potężnymi gitarami przykuwa uwagę tylko momentami, a często irytuje, bo gdy podaje się taką często miałką muzykę to super sound tylko dodatkowo obnaża jej braki. Było zrozumiałe, że CHROME DIVISION musi powrócić po komercyjnym sukcesie debiutu, ale Shagrath nie miał tu
specjalnie niczego ciekawego do powiedzenia. Ot koktajl podlanego rokendrolem brutalnego grania z różnych stylów...
Raise Your Flag?
Nie bardzo tu jest do czego.
ocena 6/10
new 6.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"