07.12.2018, 19:53:57
Metal Church - The Dark (1986)
![[Obrazek: R-367210-1369944914-7899.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/pJhxxgn7QRX95sNaEnSRLNolKVk=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-367210-1369944914-7899.jpeg.jpg)
tracklista:
1.Ton of Bricks 02:59
2.Start the Fire 03:45
3.Method to Your Madness 04:57
4.Watch the Children Pray 05:57
5.Over My Dead Body 03:33
6.The Dark 04:12
7.Psycho 03:34
8.Line of Death 04:43
9.Burial at Sea 05:00
10.Western Alliance 03:20
10.Western Alliance 03:20
rok wydania: 1986
gatunek: heavy/power metal
kraj: USA
skład zespołu:
David Wayne: śpiew
Kurdt Vanderhoof: gitara
Kurdt Vanderhoof: gitara
Craig Wells: gitara
Duke Erickson: gitara basowa
Kirk Arrington: perkusja
Druga płyta METAL CHURCH pojawiła się nakładem Elektra w październiku 1986 i od razu także w wersji CD.
Druga płyta METAL CHURCH pojawiła się nakładem Elektra w październiku 1986 i od razu także w wersji CD.
Tytuł albumu jest poniekąd nieprzypadkowy, bo tym razem METAL CHURCH proponuje heavy power metal nieco mroczniejszy, momentami zbliżający się do klasycznego heavy metalu, jak w Method to Your Madness i Watch the Children Pray, gdzie miejsce wysokoenergetycznego grania zajęły próby budowania klimatu. Wyszło to dosyć przeciętnie, zresztą nasycone mroczniejszym klimatem numery z drugiej części płyty (The Dark, Psycho, Line of Death i Burial At Sea) jako masywne kompozycje heavy power w ciemniejszej barwie sprawiają bardzo dobre wrażenie tylko chwilami i fragmentami. Wyparowała tu autentyczna pasja i moc wykonania, a gitary jakby grają rzeczy prostsze, mniej atrakcyjne.
Melodie nie są złe, ale do tych z debiutu sporo im jednak brakuje. Jedynie umieszczony na końcu Western Alliance z dynamicznym, nośnym refrenem i udanymi zagrywkami gitarzystów trzyma mniej więcej poziom z 1984 roku. Nieciekawie prezentuje się również prosty dosyć agresywny Ton of Bricks na samo otwarcie. Taki heavy/power grało już w tym czasie w USA wiele zespołów.
Na płycie znajdują jednak dwa super killery i mega klasyki METAL CHURCH. To morderczy atak heavy/power w fenomenalnym pulsującym energią wspaniale współpracujących gitar Over My Dead Body, gdzie Wayne doprawdy śpiewa wyśmienicie. Drugi to wcześniej zaprezentowany na singlu przepotężny, zagrany w umiarkowanym tempie Start the Fire. Klasyczne heavy/power metalowe melodyjne zniszczenie made in USA, z atrakcyjnym pojedynkiem gitarzystów. Zwracają tu uwagę bardzo nietypowe partie perkusji Arringtona.
W roku 1986 METAL CHURCH dał z siebie mniej niż w 1984. Mniej dali z siebie zwłaszcza gitarzyści, którzy nie grali aż tak atrakcyjnych rzeczy jak poprzednio. Nie za wiele dali z siebie ci, którzy byli odpowiedzialni za nagrania, mix i mastering. Ta płyta nie brzmi dobrze, jest dudniąca, rozmyta w wielu momentach i moim zdaniem brzmi gorzej niż "Metal Church".
W samym zespole coś też zaczęło się psuć. W 1987 odszedł Kurdt Vanderhoof, jako oficjalny powód podając zmęczenie wynikające z konieczności odbywania tras koncertowych. Pozostał jednak z zespołem w ścisłym kontakcie i był nadal współtwórcą wielu kompozycji na kolejnych albumach. W 1988 usunięty został natomiast Wayne. Po latach mówiło się o rozbieżnościach w wizji artystycznej i tak to przeszło do metalowych annałów, faktycznie jednak Wayne, człowiek bardzo słusznej postury, uznany został za zbyt grubego, by dobrze prezentować się na scenie.
Wayne po odejściu z METAL CHURCH założył w 1989 własny power/thrashowy zespół REVEREND, z którym nagrał dwie płyty. W roku 1998 pojawił się ponownie w zreformowanym składzie METAL CHURCH, gdzie śpiewał do roku 2001. Potem wydał również jeden album pod wiele znaczącym tytułem "Metal Church" (2001). Zmarł wskutek zakażenia 10 maja 2005 roku.
ocena: 7,9/10
new 7.12.2018
Na płycie znajdują jednak dwa super killery i mega klasyki METAL CHURCH. To morderczy atak heavy/power w fenomenalnym pulsującym energią wspaniale współpracujących gitar Over My Dead Body, gdzie Wayne doprawdy śpiewa wyśmienicie. Drugi to wcześniej zaprezentowany na singlu przepotężny, zagrany w umiarkowanym tempie Start the Fire. Klasyczne heavy/power metalowe melodyjne zniszczenie made in USA, z atrakcyjnym pojedynkiem gitarzystów. Zwracają tu uwagę bardzo nietypowe partie perkusji Arringtona.
W roku 1986 METAL CHURCH dał z siebie mniej niż w 1984. Mniej dali z siebie zwłaszcza gitarzyści, którzy nie grali aż tak atrakcyjnych rzeczy jak poprzednio. Nie za wiele dali z siebie ci, którzy byli odpowiedzialni za nagrania, mix i mastering. Ta płyta nie brzmi dobrze, jest dudniąca, rozmyta w wielu momentach i moim zdaniem brzmi gorzej niż "Metal Church".
W samym zespole coś też zaczęło się psuć. W 1987 odszedł Kurdt Vanderhoof, jako oficjalny powód podając zmęczenie wynikające z konieczności odbywania tras koncertowych. Pozostał jednak z zespołem w ścisłym kontakcie i był nadal współtwórcą wielu kompozycji na kolejnych albumach. W 1988 usunięty został natomiast Wayne. Po latach mówiło się o rozbieżnościach w wizji artystycznej i tak to przeszło do metalowych annałów, faktycznie jednak Wayne, człowiek bardzo słusznej postury, uznany został za zbyt grubego, by dobrze prezentować się na scenie.
Wayne po odejściu z METAL CHURCH założył w 1989 własny power/thrashowy zespół REVEREND, z którym nagrał dwie płyty. W roku 1998 pojawił się ponownie w zreformowanym składzie METAL CHURCH, gdzie śpiewał do roku 2001. Potem wydał również jeden album pod wiele znaczącym tytułem "Metal Church" (2001). Zmarł wskutek zakażenia 10 maja 2005 roku.
ocena: 7,9/10
new 7.12.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"