07.01.2019, 11:59:53
Metal Church - The Human Factor (1991)
![[Obrazek: R-2427257-1283452016.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/z7iFpqkhiha16FFZb2mmYDVl4tc=/fit-in/551x546/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-2427257-1283452016.jpeg.jpg)
tracklista:
1.The Human Factor 05:00
2.Date with Poverty 05:20
3.The Final Word 06:00
4.In Mourning 06:02
4.In Mourning 06:02
5.In Harm's Way 07:00
6.In Due Time 04:05
7.Agent Green 05:58
8.Flee from Reality 04:12
9.Betrayed 04:33
10.The Fight Song 03:25
10.The Fight Song 03:25
rok wydania: 1991
gatunek: heavy/power metal
kraj: USA
skład zespołu:
Mike Howe: śpiew
John Marshall: gitara
John Marshall: gitara
Craig Wells: gitara
Duke Erickson: gitara basowa
Kirk Arrington: perkusja
Czwarta płyta METAL CHURCH ukazała się w marcu 1991 tym razem nakładem wytwórni Epic Sony. Tym razem Vanderhoof już nie zagrał w żadnym utworze, jednak nadal zdecydowana większość kompozycji była jego autorstwa.
METAL CHURCH odpuścił sobie tworzenie dusznego, nieco ponurego klimatu w stylu Anthem to the Estranged i zaprezentował zestaw dynamicznych heavy/power metalowych numerów w pewnych miejscach zabarwionych nawet motywami alternatywnego metalu w riffach i potraktowaniu melodii, co słychać zwłaszcza na początku, w The Human Factor i w Date with Poverty (interesująca motoryka, niekoniecznie metalowego pochodzenia). Sam kawałek tytułowy trudno uznać za wybitny, ale ta filozofia przekazu na pewno spełniła swoje zadanie z chwytliwym Flee from Reality z bardzo zapadającym w pamięć refrenem.
Kilka numerów z tej płyty to absolutna klasyka METAL CHURCH w jakiś sposób nawiązująca do fenomenalnej dynamiki i swobody debiutu. Sieją melodyjne zniszczenie w The Final Word (ciekawa southernowa wstawka) i w In Due Time, morderczym drapieżnym i posępnym. Ryczące ponuro gitary są tu mistrzowskie, podobnie jak refren. Howe tu to absolutny mistrz. Bardzo dobry poziom prezentują masywne i rasowe In Mourning, Agent Green i Betrayed i tylko In Harm's Way jest w tym towarzystwie trochę blady i zbyt długi. Za to dewastują na sam koniec w speedowym i bardzo klasycznym dla USPM The Fight Song.
Wykonanie jest wyborne. Howe śpiewa z ogromną pewnością siebie, a apokaliptyczne pojedynki gitarzystów stanową wspaniałą ozdobę albumu. Należy też podkreślić znakomitą, nienachalną grę sekcji rytmicznej. Produkcyjnie ta płyta bardzo przypomina "Blessing In Disguise" i to klasyczny, starannie zrealizowany sound amerykańskiego heavy power pierwszej linii z czytelnymi gitarami i dosyć głośną sekcją rytmiczną.
Potoczysty, zagrany z ogromną pewnością siebie heavy/power w lekkim thrashowym sosie, urozmaicony wstawkami innych gatunków muzycznych. Świeża i niemonotonna płyta, choć ogólnie sprawia monolityczne wrażenie. Ten album ugruntował pozycję METAL CHURCH na muzycznym rynku i zespół był jednym z nielicznych, które oparły się natarciu death metalu i grunge. Przynajmniej na jakiś czas...
ocena: 8,6/10
new 07. 01.2019
METAL CHURCH odpuścił sobie tworzenie dusznego, nieco ponurego klimatu w stylu Anthem to the Estranged i zaprezentował zestaw dynamicznych heavy/power metalowych numerów w pewnych miejscach zabarwionych nawet motywami alternatywnego metalu w riffach i potraktowaniu melodii, co słychać zwłaszcza na początku, w The Human Factor i w Date with Poverty (interesująca motoryka, niekoniecznie metalowego pochodzenia). Sam kawałek tytułowy trudno uznać za wybitny, ale ta filozofia przekazu na pewno spełniła swoje zadanie z chwytliwym Flee from Reality z bardzo zapadającym w pamięć refrenem.
Kilka numerów z tej płyty to absolutna klasyka METAL CHURCH w jakiś sposób nawiązująca do fenomenalnej dynamiki i swobody debiutu. Sieją melodyjne zniszczenie w The Final Word (ciekawa southernowa wstawka) i w In Due Time, morderczym drapieżnym i posępnym. Ryczące ponuro gitary są tu mistrzowskie, podobnie jak refren. Howe tu to absolutny mistrz. Bardzo dobry poziom prezentują masywne i rasowe In Mourning, Agent Green i Betrayed i tylko In Harm's Way jest w tym towarzystwie trochę blady i zbyt długi. Za to dewastują na sam koniec w speedowym i bardzo klasycznym dla USPM The Fight Song.
Wykonanie jest wyborne. Howe śpiewa z ogromną pewnością siebie, a apokaliptyczne pojedynki gitarzystów stanową wspaniałą ozdobę albumu. Należy też podkreślić znakomitą, nienachalną grę sekcji rytmicznej. Produkcyjnie ta płyta bardzo przypomina "Blessing In Disguise" i to klasyczny, starannie zrealizowany sound amerykańskiego heavy power pierwszej linii z czytelnymi gitarami i dosyć głośną sekcją rytmiczną.
Potoczysty, zagrany z ogromną pewnością siebie heavy/power w lekkim thrashowym sosie, urozmaicony wstawkami innych gatunków muzycznych. Świeża i niemonotonna płyta, choć ogólnie sprawia monolityczne wrażenie. Ten album ugruntował pozycję METAL CHURCH na muzycznym rynku i zespół był jednym z nielicznych, które oparły się natarciu death metalu i grunge. Przynajmniej na jakiś czas...
ocena: 8,6/10
new 07. 01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"