03.05.2019, 13:18:26
Headless Beast - Phantom Fury (2019)
![[Obrazek: R-15013289-1585499251-6015.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/6bbQnz-bqZQTwtxDubDDtZc8Cis=/fit-in/600x598/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-15013289-1585499251-6015.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Phantom Fury 04:48
2. Resurrection 04:37
3. One Year in Hell 04:18
4. Used to the Evil 03:44
5. Virtual Abyss 05:17
6. Feed the Beast 05:35
7. Suicide Solution 05:12
8. To the Grave 04:35
9. The Darkness 05:30
10. World of Fear 05:49
11. Black Reign 04:09
12. Pray for Nothing 07:23
Rok wydania: 2019
Gatunek: Traditional Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Jürgen Witzler - śpiew
Ingo Neuber - gitara
Philipp - gitara
Philipp - gitara
Swen Kuhlang - gitara basowa
Matthias Schwarz - perkusja
Kariera HEADLESS BEAST mogła na początku drugiej dekady XXI wieku potoczyć się interesująco. Tak się jednak nie stało.
Jeszcze w 2011 odszedł wokalista Jürgen Witzler i ślad po zespole zaginął. Teraz grupa wraca ponownie z Witzlerem oraz wzmocniona o drugiego gitarzystę z drugim swoim LP, wydanym w kwietniu.
Zupełnie niepotrzebnie.
Debiut tej grupy był prostym soczystym zestawem kompozycji heavy metalowych, których słucha się z przyjemnością.
Teraz po prostu grają. Grają beznadziejnie nudny prymitywny heavy metal niemiecki w zupełnie niewpadających w ucho numerach w rodzaju Resurrection, One Year in Hell, Suicide Solution, Black Reign, przy czym ten ostatni jest prostą kalką JUDAS PRIEST z "Painkiller". Teoretycznie epicki balladowy song Feed the Beast ma melodię ograną i ani grama realnego epickiego wyrazu. Jakieś przebłyski niezłego grania słychać tylko w refrenie World of Fear i może także painkillerowy otwieracz Phantom Fury da się jeszcze posłuchać z tego całego zestawu.
Co gorsza, grają także coś w rodzaju stadionowego heavy metalu amerykańskiego (Used to the Evil, Virtual Abyss, To the Grave) z tak marnymi refrenami i w taki usypiający sposób, że zebrana publiczność powinna natychmiast się rozejść w poszukiwaniu jakiejś lepszej rozrywki. Kompromitują się w bardziej rozbudowanym Pray for Nothing, rozwlekłym i całkowicie bezstylowym. Ten numer mogli sobie zupełnie darować, bo muzycznie nic tego nie wynika.
Wykonanie jest słabe, prostackie, amatorskie. Sola bardzo prymitywne, gra perkusisty na niskim poziomie. Jedynie może do Jürgena Witzlera nie można mieć pretensji, ale on tu po prostu nie ma czego śpiewać.
Płaskie szarobure brzmienie, wygładzone do granic możliwości dopełnia obrazu klęski. Fakt, minęło od czasu "Forced To Kill" osiem lat, ale dla HEADLESS BEAST ten czas jest całkowicie stracony.
Bezwartościowy, amatorski heavy metal najdalszego niemieckiego zaplecza.
ocena 3,1/10
new 3.05.2019
Kariera HEADLESS BEAST mogła na początku drugiej dekady XXI wieku potoczyć się interesująco. Tak się jednak nie stało.
Jeszcze w 2011 odszedł wokalista Jürgen Witzler i ślad po zespole zaginął. Teraz grupa wraca ponownie z Witzlerem oraz wzmocniona o drugiego gitarzystę z drugim swoim LP, wydanym w kwietniu.
Zupełnie niepotrzebnie.
Debiut tej grupy był prostym soczystym zestawem kompozycji heavy metalowych, których słucha się z przyjemnością.
Teraz po prostu grają. Grają beznadziejnie nudny prymitywny heavy metal niemiecki w zupełnie niewpadających w ucho numerach w rodzaju Resurrection, One Year in Hell, Suicide Solution, Black Reign, przy czym ten ostatni jest prostą kalką JUDAS PRIEST z "Painkiller". Teoretycznie epicki balladowy song Feed the Beast ma melodię ograną i ani grama realnego epickiego wyrazu. Jakieś przebłyski niezłego grania słychać tylko w refrenie World of Fear i może także painkillerowy otwieracz Phantom Fury da się jeszcze posłuchać z tego całego zestawu.
Co gorsza, grają także coś w rodzaju stadionowego heavy metalu amerykańskiego (Used to the Evil, Virtual Abyss, To the Grave) z tak marnymi refrenami i w taki usypiający sposób, że zebrana publiczność powinna natychmiast się rozejść w poszukiwaniu jakiejś lepszej rozrywki. Kompromitują się w bardziej rozbudowanym Pray for Nothing, rozwlekłym i całkowicie bezstylowym. Ten numer mogli sobie zupełnie darować, bo muzycznie nic tego nie wynika.
Wykonanie jest słabe, prostackie, amatorskie. Sola bardzo prymitywne, gra perkusisty na niskim poziomie. Jedynie może do Jürgena Witzlera nie można mieć pretensji, ale on tu po prostu nie ma czego śpiewać.
Płaskie szarobure brzmienie, wygładzone do granic możliwości dopełnia obrazu klęski. Fakt, minęło od czasu "Forced To Kill" osiem lat, ale dla HEADLESS BEAST ten czas jest całkowicie stracony.
Bezwartościowy, amatorski heavy metal najdalszego niemieckiego zaplecza.
ocena 3,1/10
new 3.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"