Ring of Fire
#4
Ring of Fire - Battle Of Leningrad (2014)

  [Obrazek: R-5341977-1391307963-3188.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Mother Russia 05:11
2. They're Calling Your Name 04:05
3. Empire 05:36
4. Land of Frozen Tears 04:43
5. Firewind 07:41
6. Where Angels Play 04:56
7. Battle of Leningrad 06:14
8. No Way Out 05:14
9. Our World 04:14
10. Rain 04:26

Rok wydania: 2014
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: USA

skład zespołu:
Mark Boals - śpiew
Tony MacAlpine - gitara
Timo Tolkki - bas
Jami Huovinen- perkusja
Vitalij Kuprij - instrumenty klawiszowe, pianino


Pozostający w uśpieniu przez wiele lat RING OF FIRE dał o sobie znać w roku 2014 nową płytą "Battle of Leningrad". Zanim do tego doszło, Boals i MacAlpine nawiązali współpracę z nowymi, choć powszechnie znanymi muzykami. Powrócił do składu Vitalij Kuprij, a sekcję rytmiczną utworzyli drugi wirtuoz gitary Timo Tolkki, który tu zagrał na basie i Jami Huovinen, obaj niejako w owym czasie "wypożyczeni" z  ALLEN/LANDE. Zebrał się więc kolejny "All Stars" Band, po którym można było oczekiwać bardzo wiele. Płyta została wydana przez Frontiers Records, pojawiło się też od razu kilka innych wydań, w tym japońskie.

Tytuł albumu mógłby z pewnością przyciągnąć fanów SABATON, ale sama muzyka już niekoniecznie.
Nie jest to epicki heroiczny heavy i power metal, to granie progresywne, bez odgłosów toczących się bojów i wojennego klimatu. Typowa dla poprzednich płyt stylistyka przekazu została zachowana i granie to po części opiera się o neoklasyczny fundament mocno osadzony także w ARTENSION tym bardziej, że przecież gra tu Kuprij. On zresztą jest tu w sumie aktorem pierwszoplanowym, jego partie klawiszowe są fenomenalne i czeka się na nie z napięciem. Boals śpiewa tym razem mocno, nieco siłowo, jakby mimo wszystko chciał coś tu stworzyć z tego wojennego klimatu, jednak struktura kompozycji specjalnie na to nie pozwala. Może trochę nadziei robi w tym zakresie początek w postaci Mother Russia, ale tylko w obszarze zakreślonym przez ogólny styl RING OF FIRE oraz nastrojowy i pompatyczny, powolnie toczący się Battle of Leningrad, najbardziej monumentalny na całej płycie, ale jednak wbrew tytułowi mało epicki w warstwie muzycznej.
Tony MacAlpine nie jest neoklasyczny shredderem i to słychać kompozycjach nacechowanych elementami neoklasycznymi, takimi jak They're Calling Your Name. Fundament kładzie Kuprij, MacAlpine skręca na nieco inne tory. Jest dynamicznie, jest szybko, jest ciekawie, ale doprawdy głównie wtedy, gdy do głosu dochodzi Kuprij. Z tych najbardziej neoklasycznych kompozycji najlepiej prezentuje się melodyjny Where Angels Play, gdzie liczba progresywnych chwytów została ograniczona do minimum, a podobać może się kilka cytatów z Vivaldiego w wykonaniu Vitalija.
Czasem jest to granie trudne, pełne zmian i skomplikowanych aranżacji jak w bardziej klimatycznych i wolniejszych miejscami Empire czy też Land of Frozen Tears z pięknym, pełnym dramatyzmu melodyjnym refrenem. Jest w tym i nieco przeciętności gatunkowej w progressive power metalowym No Way Out, jest też dosyć nijakie zakończenie w postaci Rain, niczego nie podsumowujące, o ile w ogóle chodziło o jakieś podsumowanie. Taki przeciętny numer w stylu ARTENSION.
Taka ekipa jak RING OF FIRE czasem musi się rozpędzać powoli, wolno rozwijać wątek główny i na to potrzeba czasu. Dali sobie osiem minut w Firewind, pozornie lżejszym numerze na podbudowie neoklasycznej, w rzeczywistości najbardziej złożonym na tej płycie. Tu obok Kuprija kapitalną partię rozgrywa Boals, który w takich nastrojowych kompozycjach zawsze dawał z siebie maksimum sił i umiejętności. Tak też zaangażował się w naprawdę pełnym uroku songu Our World, może mało metalowym, ale mocno osadzonym w solowej twórczości wokalisty.

Sekcja rytmiczna miała tu trudne zadanie, bo nadążyć za tymi wszystkimi niespodziewanymi nieraz zmianami to spora sztuka. Timo Tolkki oczywiście poradzi sobie w każdej sytuacji, natomiast brawa dla Jami Huovinena, który przecież takiego ogromnego doświadczenia nie posiadał. Rozczarował trochę nieco pasywny styl gry MacAlpine, ale szczerze mówiąc, akurat ten Guitar Hero jakoś mnie nigdy za bardzo nie zachwycał...
Więcej można było oczekiwać także od produkcji. Czegoś tu brak, coś jest nie do końca tak, jakby się chciało to słyszeć i to chyba właśnie ustawienie gitary... To robił Timo Tolkki i moim zdaniem ustawił gitarę tak, jakby ustawił swoją, a nie amerykańskiego Axemastera, którego instrument na wielu innych płytach, w tym jego solowych, ma zupełnie inne, znacznie bardziej interesujące brzmienie.
Ogólnie sporo zapożyczeń z dawniejszych lat twórczości wszystkich muzyków, nieco mylący tytuł...
Nie jest to złe, ale do zachwytów daleko.


ocena: 7,5/10

new 20.06.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Ring of Fire - przez Memorius - 25.06.2018, 10:22:16
RE: Ring of Fire - przez Memorius - 25.06.2018, 10:22:53
RE: Ring of Fire - przez Memorius - 25.06.2018, 10:23:33
RE: Ring of Fire - przez Memorius - 20.06.2019, 17:13:09
RE: Ring of Fire - przez Memorius - 13.11.2022, 13:27:41

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości