06.09.2019, 20:01:52
UltiMatium - Vis Vires Infinitus (2015)
![[Obrazek: R-10781452-1504211772-3962.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/BLsH8RtNRf0BideLa63hUSzVhTg=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-10781452-1504211772-3962.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. C’est la vie 05:32
2. I Remember 03:31
3. Departure 04:21
4. Victory Calls 03:51
5. Who Stole My Winter? 03:43
6. New Horizons 03:53
7. Never Tell 04:06
8. Curtain of Darkness 05:05
9. Shine On 03:43
10.Truth of the Universe 05:33
9. Shine On 03:43
10.Truth of the Universe 05:33
Rok wydania: 2015
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Finlandia
Skład zespołu:
Tomi Viiltola - śpiew
Harri Niskanen - gitara
Juha Haipus - bas
Matti Auerkallio - perkusja
Matti Pulkkinen - instrumenty klawiszowe
"Hwainoo" był albumem okropnym i wpłynął na zdecydowane zmiany zarówno na skład zespołu, jak i na jego muzyczne preferencje. Jeden tylko gitarzysta, nowa sekcja rytmiczna i prawie trzy lata pracy w studio w okresie 2012 - 2015 dały w efekcie materiał zaprezentowany przez włoską wytwórnię Underground Symphony w czerwcu 2015 roku na LP zatytułowanym "Vis Vires Infinitus".
ULTIMATIUM powraca do gra melodyjnego power metalu w stylu fińskim z kręgu SONATA ARCTICA, pozostawiając mordowanie się z demonami HELLOWEEN innym. Tomi Viiltola, uwolniony od konieczności udawania Kiske śpiewa swoim głosem, bardzo dobrze i pewnie i jego tym razem można posłuchać z przyjemnością. Śpiewa rzeczy ograne, typowe, melodyjne melodiami Sonaty, choć nie tylko, lekko melancholijne i umiarkowanie przebojowe. To melodic metal zachowawczy, przewidywalny i bezpieczny, ale przynajmniej nie drażniący manieryzmem i marnym kalkowaniem sceny niemieckiej. Interesujący jest melodyjny i refleksyjny motyw główny C’est la vie, także bardzo ładny jest refren, jednak chyba niepotrzebnie ta kompozycja została wzbogacona o pewne poboczne wątki w tym neoklasyczny, który jest tu w zupełności zbędny. To, co główne i podstawowe, broni się tu bez problemu samo. Ta ciepła melancholia to spory atut tych kompozycji. Dużo daje w I Remember i w Departure oraz w Shine On, gdzie nie ma galopad, a jedynie umiarkowanie przyspieszenia od temp średnich. Gdy ta melancholia nie występuje i zastępowana jest bardziej heroicznym graniem power metalu, to jest raczej przeciętnie, jak to w przypadku grup fińskich zazwyczaj w takim graniu bywa. Dlatego Victory Calls jest taki sobie, podobnie jak i szybki Who Stole My Winter?
Natomiast nowocześniej zaaranżowany New Horizons jest nieco bardziej interesujący w tym obszarze i plasuje się gdzieś w okolicach stylistyki THAUROROD, ale i bardziej tradycyjnego heavy metalu. Ciekawe, że w Never Tell pobrzmiewają echa późnego IRON MAIDEN i nawet sam Viiltola w stylu wokalnym zbliża się tu do Dickinsona. Oczywiście klawisze w jakiś sposób izolują tę kompozycję od stylistyki brytyjskiej jako takiej. Song balladowy przy pianinie jest oczywiście obowiązkowy i tu tak zaczyna się Curtain of Darkness, potem jednak to taki power metal dramatyczny z pewną dawką mroku i umiejętnie wprowadzonymi ornamentacjami symfonicznymi i w sumie jest dobrze, a nawet bardzo dobrze, gdy te ornamentacje wysuwają się na plan pierwszy.
Na zakończenie jeszcze raz trochę mieszają różne podgatunki melodyjnego power metalu w Truth of the Universe i wychodzi z tego taki nieco bardziej epicki STRATOVARIUS. Dobre, ale jednak mało tu od siebie.
Niskanen gra na tym albumie wyjątkowo dobrze i jest bardzo kreatywny, podobnie zresztą Matti Pulkkinen. Te partie klawiszowe, jakie prezentuje są swoiste i ciekawe i na szczęście nie mają nic wspólnego z pewnymi popisami chociażby klawiszowca DREAMTALE. Wybornie gra sekcja rytmiczna, finezyjne napędzana przez Matti Auerkallio. To mocny punkt zespołu! Produkcja jest staranna, rozpoznawalna jako fińska w klawiszach i brzmieniu basu, z dosyć miękką gitarą i przemyślanymi planami dalszymi. Jussila tu nic przy tym nie robił i grupa poradziła sobie sama z Niskanenem i Pulkkinenem jako specami od mixu i masteringu.
Nie jest to album rewolucyjny ani rewelacyjny. Jest jednak w swojej kategorii dobry, a miejscami bardzo dobry. Jest także w jakiś sposób rozpoznawalny i odmienny od sztampowego naśladowania najsłynniejszych grup fińskich na literę "S".
Solidna fińska robota.
ocena: 7,8/10
new 6.09.2019
ULTIMATIUM powraca do gra melodyjnego power metalu w stylu fińskim z kręgu SONATA ARCTICA, pozostawiając mordowanie się z demonami HELLOWEEN innym. Tomi Viiltola, uwolniony od konieczności udawania Kiske śpiewa swoim głosem, bardzo dobrze i pewnie i jego tym razem można posłuchać z przyjemnością. Śpiewa rzeczy ograne, typowe, melodyjne melodiami Sonaty, choć nie tylko, lekko melancholijne i umiarkowanie przebojowe. To melodic metal zachowawczy, przewidywalny i bezpieczny, ale przynajmniej nie drażniący manieryzmem i marnym kalkowaniem sceny niemieckiej. Interesujący jest melodyjny i refleksyjny motyw główny C’est la vie, także bardzo ładny jest refren, jednak chyba niepotrzebnie ta kompozycja została wzbogacona o pewne poboczne wątki w tym neoklasyczny, który jest tu w zupełności zbędny. To, co główne i podstawowe, broni się tu bez problemu samo. Ta ciepła melancholia to spory atut tych kompozycji. Dużo daje w I Remember i w Departure oraz w Shine On, gdzie nie ma galopad, a jedynie umiarkowanie przyspieszenia od temp średnich. Gdy ta melancholia nie występuje i zastępowana jest bardziej heroicznym graniem power metalu, to jest raczej przeciętnie, jak to w przypadku grup fińskich zazwyczaj w takim graniu bywa. Dlatego Victory Calls jest taki sobie, podobnie jak i szybki Who Stole My Winter?
Natomiast nowocześniej zaaranżowany New Horizons jest nieco bardziej interesujący w tym obszarze i plasuje się gdzieś w okolicach stylistyki THAUROROD, ale i bardziej tradycyjnego heavy metalu. Ciekawe, że w Never Tell pobrzmiewają echa późnego IRON MAIDEN i nawet sam Viiltola w stylu wokalnym zbliża się tu do Dickinsona. Oczywiście klawisze w jakiś sposób izolują tę kompozycję od stylistyki brytyjskiej jako takiej. Song balladowy przy pianinie jest oczywiście obowiązkowy i tu tak zaczyna się Curtain of Darkness, potem jednak to taki power metal dramatyczny z pewną dawką mroku i umiejętnie wprowadzonymi ornamentacjami symfonicznymi i w sumie jest dobrze, a nawet bardzo dobrze, gdy te ornamentacje wysuwają się na plan pierwszy.
Na zakończenie jeszcze raz trochę mieszają różne podgatunki melodyjnego power metalu w Truth of the Universe i wychodzi z tego taki nieco bardziej epicki STRATOVARIUS. Dobre, ale jednak mało tu od siebie.
Niskanen gra na tym albumie wyjątkowo dobrze i jest bardzo kreatywny, podobnie zresztą Matti Pulkkinen. Te partie klawiszowe, jakie prezentuje są swoiste i ciekawe i na szczęście nie mają nic wspólnego z pewnymi popisami chociażby klawiszowca DREAMTALE. Wybornie gra sekcja rytmiczna, finezyjne napędzana przez Matti Auerkallio. To mocny punkt zespołu! Produkcja jest staranna, rozpoznawalna jako fińska w klawiszach i brzmieniu basu, z dosyć miękką gitarą i przemyślanymi planami dalszymi. Jussila tu nic przy tym nie robił i grupa poradziła sobie sama z Niskanenem i Pulkkinenem jako specami od mixu i masteringu.
Nie jest to album rewolucyjny ani rewelacyjny. Jest jednak w swojej kategorii dobry, a miejscami bardzo dobry. Jest także w jakiś sposób rozpoznawalny i odmienny od sztampowego naśladowania najsłynniejszych grup fińskich na literę "S".
Solidna fińska robota.
ocena: 7,8/10
new 6.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"