23.09.2019, 22:40:53
Kaledon - Legend of the Forgotten Reign - Chapter 3: The Way Of The Light (2005)
![[Obrazek: R-2440863-1284217489.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/5PbYq70nkSa54HRfImvSRot0D6Y=/fit-in/350x356/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-2440863-1284217489.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. Inexorable Light 06:21
2. The Glory Starts 05:40
3. The Angel 03:06
4. The Hidden Ways 05:19
5. In the Eyes of the Queen 05:43
6. Mighty Son of the Great Lord 05:41
7. Voltures in the Air 04:03
8. Lord of the Sand 05:22
9. Black Telepathy 02:48
10. Come with Me 06:00
11. Break the Chant 04:10
12.The Sword on the Shoulder 05:02
13.The Way of the Light 02:37
14.Great Night in the Land 04:00
12.The Sword on the Shoulder 05:02
13.The Way of the Light 02:37
14.Great Night in the Land 04:00
Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic Epic Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Claudio Conti - śpiew
Daniele Fuligni - instrumenty klawiszowe, pianino
Alex Mele - gitara, śpiew
Tommaso Nemesio - gitara
Paolo Lezziroli - bas, śpiew
oraz
oraz
Jörg Michael - perkusja
Jest to trzecia część historii krainy Kaledon, tym razem nagrana z nowym perkusistą. Jest nim znakomity niemiecki Mistrz Jörg Michael, który grywał z najlepszymi, a tu wystąpił jako pałker sesyjny. Płyta została wydana przez Steelborn Records w czerwcu 2005 roku.
Trudno powiedzieć na ile fenomenalne partie perkusyjne Michaela wpłynęły na ogólny styl zespołu, pewnie w stopniu niewielkim, ale w muzyce KALEDON zaszły duże zmiany. Ostre dynamiczne power metalowe granie jest tu na miejscu pierwszym, klawisze zeszły na dalszy plan, a Mele i Nemesio grają z niebywałą energią i co więcej, w wybornym stylu.
Nudna przewidywalna symfonika italian flower heroic power zastąpiona została speed power mocą i dwa killery na początku są wyjątkowo dobre - Inexorable Light i The Glory Starts, to dwie petardy jakie KALEDON odpalił już na samym początku i można nawet darować Contiemu, że się w tym trochę wokalnie nie wyrabia. Gitary i sekcja rytmiczna robią wszystko za niego.
Potem piękny, podniosły instrumentalny The Angel, fenomenalnie opowiedziany gitarą Mele w stylu Axel Rudi Pella, a zaraz potem mrok zagranego w średnim tempie The Hidden Ways i bardzo subtelnie została opowiedziana ta część historii, mimo power metalowych przyspieszeń. No i bardzo dobre klawisze w tle. In the Eyes of the Queen nie robi już takiego wrażenia i jest tu więcej KALEDON z debiutu, trochę zbyt przesłodzonego w refrenie i lekko denerwującego w wysokich wokalach Conti. Za to speed power metalowy Mighty Son of the Great Lord jest wyborny, potężny i toczy się lawina, no do tego chóralny refren jest doprawdy imponujący i RHAPSODY mogłoby go KALEDON pozazdrościć. Totalnie KALEDON niszczy w perfekcyjnym heroicznym power metalowym Voltures in the Air i tu nie muszą grać szybko. Rozpoczęcie klawiszowe oraz te klawisze i symfonika w tle potem są przepiękne. Patos! Ciężkie thrashowe gitary miażdżą na wstępie do Lord of the Sand i ten numer przypomina kąśliwe utwory MANTICORA, z równie progresywnymi ornamentacjami, tyle, że z dużą większą dawką epickości. Nostalgicznie, refleksyjnie, no i Conti tu dał z siebie wszystko. Ultraszybki Black Telepathy to wyborny popis obu gitarzystów i tu słów nie było potrzeba. Dialog obu axemanów w zupełności wystarcza. Och, te bębny i ten bas na wstępie do Come with Me! A potem jak melodyjnie buja. Zgrabne, zwiewne i wzbogacone o pianino i duet wokalny. Zwiewny włoski styl narracji. Pięknie!
Do epickiego power metalu wracają w Break the Chant, ale ta kompozycja brzmi na tym albumie nieco powszednio i podobnych jest wiele, szczególnie w HIGHLORD, choć inaczej zaśpiewany refren jest całkiem udany. Oczywiście, The Sword on the Shoulder to już zupełnie inny kaliber i to zniszczenie w miarowym tempie z rozległym heroiczny refrenem. KALEDON przyspiesza tu zdumiewająco płynnie i z ogromną gracją. The Way of the Light wynika bezpośrednio z utworu poprzedniego i tu na pierwszym miejscu jest Conti, Conti rozmarzony i refleksyjny...
No i kapitalny, porywający power metalowy finał w postaci Great Night in the Land. Finał dumny, patetyczny i obiecujący ciąg dalszy losów krainy Kaledon.
Brzmienie i produkcja jest wyborna. Jest to pierwszy album, przy którym pracował znakomity inżynier dźwięku Giuseppe "The Master" Orlando i postęp w tym zakresie w stosunku do dwóch poprzednich albumów jest zdecydowanie słyszalny. Ekspozycja instrumentów perkusyjnych, to po prostu maestria.
Bohater numer jeden? Jörg Michael. Fenomenalny występ, ale nie można zapominać o całej ekipie KALEDON, w którą tu wstąpił nowy duch. Doskonały, heroiczny power metal, ekscytujący, różnorodny i zagrany z pasją.
ocena: 9/10
new 23.09.2019
Trudno powiedzieć na ile fenomenalne partie perkusyjne Michaela wpłynęły na ogólny styl zespołu, pewnie w stopniu niewielkim, ale w muzyce KALEDON zaszły duże zmiany. Ostre dynamiczne power metalowe granie jest tu na miejscu pierwszym, klawisze zeszły na dalszy plan, a Mele i Nemesio grają z niebywałą energią i co więcej, w wybornym stylu.
Nudna przewidywalna symfonika italian flower heroic power zastąpiona została speed power mocą i dwa killery na początku są wyjątkowo dobre - Inexorable Light i The Glory Starts, to dwie petardy jakie KALEDON odpalił już na samym początku i można nawet darować Contiemu, że się w tym trochę wokalnie nie wyrabia. Gitary i sekcja rytmiczna robią wszystko za niego.
Potem piękny, podniosły instrumentalny The Angel, fenomenalnie opowiedziany gitarą Mele w stylu Axel Rudi Pella, a zaraz potem mrok zagranego w średnim tempie The Hidden Ways i bardzo subtelnie została opowiedziana ta część historii, mimo power metalowych przyspieszeń. No i bardzo dobre klawisze w tle. In the Eyes of the Queen nie robi już takiego wrażenia i jest tu więcej KALEDON z debiutu, trochę zbyt przesłodzonego w refrenie i lekko denerwującego w wysokich wokalach Conti. Za to speed power metalowy Mighty Son of the Great Lord jest wyborny, potężny i toczy się lawina, no do tego chóralny refren jest doprawdy imponujący i RHAPSODY mogłoby go KALEDON pozazdrościć. Totalnie KALEDON niszczy w perfekcyjnym heroicznym power metalowym Voltures in the Air i tu nie muszą grać szybko. Rozpoczęcie klawiszowe oraz te klawisze i symfonika w tle potem są przepiękne. Patos! Ciężkie thrashowe gitary miażdżą na wstępie do Lord of the Sand i ten numer przypomina kąśliwe utwory MANTICORA, z równie progresywnymi ornamentacjami, tyle, że z dużą większą dawką epickości. Nostalgicznie, refleksyjnie, no i Conti tu dał z siebie wszystko. Ultraszybki Black Telepathy to wyborny popis obu gitarzystów i tu słów nie było potrzeba. Dialog obu axemanów w zupełności wystarcza. Och, te bębny i ten bas na wstępie do Come with Me! A potem jak melodyjnie buja. Zgrabne, zwiewne i wzbogacone o pianino i duet wokalny. Zwiewny włoski styl narracji. Pięknie!
Do epickiego power metalu wracają w Break the Chant, ale ta kompozycja brzmi na tym albumie nieco powszednio i podobnych jest wiele, szczególnie w HIGHLORD, choć inaczej zaśpiewany refren jest całkiem udany. Oczywiście, The Sword on the Shoulder to już zupełnie inny kaliber i to zniszczenie w miarowym tempie z rozległym heroiczny refrenem. KALEDON przyspiesza tu zdumiewająco płynnie i z ogromną gracją. The Way of the Light wynika bezpośrednio z utworu poprzedniego i tu na pierwszym miejscu jest Conti, Conti rozmarzony i refleksyjny...
No i kapitalny, porywający power metalowy finał w postaci Great Night in the Land. Finał dumny, patetyczny i obiecujący ciąg dalszy losów krainy Kaledon.
Brzmienie i produkcja jest wyborna. Jest to pierwszy album, przy którym pracował znakomity inżynier dźwięku Giuseppe "The Master" Orlando i postęp w tym zakresie w stosunku do dwóch poprzednich albumów jest zdecydowanie słyszalny. Ekspozycja instrumentów perkusyjnych, to po prostu maestria.
Bohater numer jeden? Jörg Michael. Fenomenalny występ, ale nie można zapominać o całej ekipie KALEDON, w którą tu wstąpił nowy duch. Doskonały, heroiczny power metal, ekscytujący, różnorodny i zagrany z pasją.
ocena: 9/10
new 23.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"