09.10.2019, 19:40:51
Metal Church - Generation Nothing (2013)
![[Obrazek: R-5029066-1415150077-8646.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/P17cGwpGawe8Zlx20dtBNkbX4OA=/fit-in/600x540/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-5029066-1415150077-8646.jpeg.jpg)
tracklista:
1.Bulletproof 04:10
2.Dead City 03:47
2.Dead City 03:47
3.Generation Nothing 05:05
4.Noises in the Wall 08:57
4.Noises in the Wall 08:57
5.Jump the Gun 05:37
6.Suiciety 05:44
7.Scream 04:24
8.Mass Hysteria 04:41
7.Scream 04:24
8.Mass Hysteria 04:41
9.Breathe Again 05:23
10.Congregation 05:52
10.Congregation 05:52
rok wydania: 2013
gatunek: heavy/power metal
kraj: USA
skład zespołu:
Ronny Munroe: śpiew
Rick van Zandt: gitara
Rick van Zandt: gitara
Kurdt Vanderhoof: gitara
Steve Unger: gitara basowa
Jeff Plate: perkusja
METAL CHURCH to jest instytucja, a instytucje są wieczne i niezniszczalne. W roku 2012 cała ekipa z poprzedniego składu łączy się ponownie pod sztandarem Vanderhoofa i nagrywa płytę "Generation Nothing", wydaną w październiku 2013 przez wytwórnię Rak Pak Records, która za wiele metalowych rzeczy nie wydała, ale gdzie Ronny Munroe miał pewne chody.
W zasadzie to chyba tam w tej wytwórni nikt dokładnie nie posłuchał, co ma tym razem METAL CHURCH do zaoferowania, bo do podpisania kontraktu mogłoby nie dojść...
Jest po prostu słabo, bardzo słabo. Jeśli się reaktywowali dla nędznego zbioru riffów z beznadziejnym refrenem i walącym w bębny bez ładu i składu Plate jak Bulletproof, to mogli sobie dać spokój. I takie samo mielenie jest w tytułowym Generation Nothing, tylko Plate jest na szczęście mniej aktywny. W takich najdłuższych numerach z epicką opowieścią zazwyczaj mieli coś sensownego do powiedzenia, tu jednak Noises in the Wall to po raz kolejny zbiór riffów heavy/power w średnim tempie i nic ponadto.
Nieco wytchnienia od prymitywnej łupaniny daje klimatyczny wstęp do Suiciety, ale na tym to wszystko, co dobre się tu kończy. Po raz kolejny odgrywany po prostu zestaw sekwencji w stylu najprostszego thrashu, z thrashowo pukającą perkusją. Nudy, po prostu nudy... Nudy w przewidywalnym jak nadejście nocy Scream, nudy w Hits Keep Comin' gdzie chyba chodziło o taki bardziej refleksyjny klimat, ale jest tego może kilkadziesiąt sekund pod koniec. Absolutnie bezsensowne solo gitarowe, zresztą jak większość na tej płycie. A bardziej już zanudzać, niż w umieszczonym na końcu całkowicie bezbarwnym The Media Horse nie można. Takich numerów się na koniec nie zostawia.
Jeśli coś jest warte na tym albumie, to fragmentarycznie fajny w głównych riffach, dynamiczny i atrakcyjny w refrenie Dead City, kilka gitarowych zagrywek ozdobników w Jump the Gun i śmiesznie tu brzmiący refren w stylu mocniejszego niemieckiego SINNER. Może coś z bardziej ponurego Close to the Bone...
"Gitary bez wiary" i Munroe śpiewający jak to Munroe i do niego tu pretensji mieć nie można. Nie można mieć także pretensji do produkcji i brzmienia. Trudno bowiem coś zepsuć w ustawionym od lat tak samo soundzie gitary Vanderhoofa. Płyta po prostu nudna. Munroe chyba uznał, że to jednak nie dla niego takie nudzenie i pożegnał się z zespołem w roku 2014. W 2015 wrócił jednak po dwudziestu latach Mike Howe i METAL CHURCH grał dalej.
ocena: 4,4/10
new 9.10.2019
W zasadzie to chyba tam w tej wytwórni nikt dokładnie nie posłuchał, co ma tym razem METAL CHURCH do zaoferowania, bo do podpisania kontraktu mogłoby nie dojść...
Jest po prostu słabo, bardzo słabo. Jeśli się reaktywowali dla nędznego zbioru riffów z beznadziejnym refrenem i walącym w bębny bez ładu i składu Plate jak Bulletproof, to mogli sobie dać spokój. I takie samo mielenie jest w tytułowym Generation Nothing, tylko Plate jest na szczęście mniej aktywny. W takich najdłuższych numerach z epicką opowieścią zazwyczaj mieli coś sensownego do powiedzenia, tu jednak Noises in the Wall to po raz kolejny zbiór riffów heavy/power w średnim tempie i nic ponadto.
Nieco wytchnienia od prymitywnej łupaniny daje klimatyczny wstęp do Suiciety, ale na tym to wszystko, co dobre się tu kończy. Po raz kolejny odgrywany po prostu zestaw sekwencji w stylu najprostszego thrashu, z thrashowo pukającą perkusją. Nudy, po prostu nudy... Nudy w przewidywalnym jak nadejście nocy Scream, nudy w Hits Keep Comin' gdzie chyba chodziło o taki bardziej refleksyjny klimat, ale jest tego może kilkadziesiąt sekund pod koniec. Absolutnie bezsensowne solo gitarowe, zresztą jak większość na tej płycie. A bardziej już zanudzać, niż w umieszczonym na końcu całkowicie bezbarwnym The Media Horse nie można. Takich numerów się na koniec nie zostawia.
Jeśli coś jest warte na tym albumie, to fragmentarycznie fajny w głównych riffach, dynamiczny i atrakcyjny w refrenie Dead City, kilka gitarowych zagrywek ozdobników w Jump the Gun i śmiesznie tu brzmiący refren w stylu mocniejszego niemieckiego SINNER. Może coś z bardziej ponurego Close to the Bone...
"Gitary bez wiary" i Munroe śpiewający jak to Munroe i do niego tu pretensji mieć nie można. Nie można mieć także pretensji do produkcji i brzmienia. Trudno bowiem coś zepsuć w ustawionym od lat tak samo soundzie gitary Vanderhoofa. Płyta po prostu nudna. Munroe chyba uznał, że to jednak nie dla niego takie nudzenie i pożegnał się z zespołem w roku 2014. W 2015 wrócił jednak po dwudziestu latach Mike Howe i METAL CHURCH grał dalej.
ocena: 4,4/10
new 9.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"