18.11.2019, 16:49:42
Kaledon - Antillius: The King Of The Light (2014)
![[Obrazek: R-6683072-1424545815-9737.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/bkyzqkaVJQiCoAVyCLUzrnAlq8Y=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-6683072-1424545815-9737.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. In Aeternum 01:23
2. The Calm Before the Storm 03:46
3. Friends Will Be Enemies 06:18
4. Elisabeth 05:51
5. New Glory for the Kingdom 04:25
5. New Glory for the Kingdom 04:25
6. The Party 04:24
7. The Evil Conquest 05:50
8. Light After Darkness 06:38
9. The Angry Vengeance 05:14
10.My Will 05:31
11.The Glorious Blessing 06:06
12.The Fallen King 08:53
10.My Will 05:31
11.The Glorious Blessing 06:06
12.The Fallen King 08:53
Rok wydania: 2014
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Marco Palazzi - śpiew
Tommaso Nemesio - gitara
Alex Mele - gitara
Paolo Lezziroli - gitara basowa
Massimiliano Santori- perkusja
Paolo Campitelli - instrumenty klawiszowe
Po historii Altora, Króla Kowali przyszła kolej na opowieść o Królu Światła o imieniu Antillus, którą KALEDON przedstawił już w listopadzie 2014 roku. Płytę wydała wytwórnia Scarlet Records.
Choć od "Altor" minęło niewiele ponad rok, to zespole nastąpiły spore zmiany. Pojawił się perkusista Massimiliano Santori, który wcześniej zaliczył epizod w DRAGONHAMMER oraz nowy klawiszowiec Paolo Campitelli, który przygotował także orkiestracje. W formie ten album przypomina poprzednika, z postępująca do przodu fabuła i tragicznym finałem, bo przecież nie wszystkie historie muszą się skończyć dobrze. Pewną nowością są liczne ostre i zdecydowane partie gitar o charakterze speed/power, obdarzone sporą mocą i tak KALEDON nie grał już bardzo dawno.
Zaczyna się się jednak symfonicznie i monumentalnie w średnim tempie i epickością typową dla KALEDON w The Calm Before the Storm, szkoda tylko ze ta kompozycja rozpędza się potem zupełnie niepotrzebnie tracąc częściowo uroczysty charakter. W Friends Will Be Enemies po raz pierwszy zaczynają ostro, szybko i posępnie, w bojowym nastroju i jest to napawde bardzo dobry numer z natarciami gitar i klawiszy i trzeba przyznać, że Paolo Campitelli prezentuje się lepiej niż jego poprzednik i wnosi więcej ożywienia do muzyki KALEDON. Poem przychodzi czas na romantyzm i miłość w songu Elisabeth gdzie w rolę Elisabeth wcieliła się Angela Di Vincenzo, z zespołu gothic metalowego SECRET RULE, prowadzonego przez lidera MARTIRIA Andy Menario. Song jak song, taki sobie, ale wokal żeński bardzo ładny.
Zresztą i Marco Palazzi śpiewa na tym albumie bardzo dobrze, choć akurat w dosyć trywialnym melodic power metalowym
Po historii Altora, Króla Kowali przyszła kolej na opowieść o Królu Światła o imieniu Antillus, którą KALEDON przedstawił już w listopadzie 2014 roku. Płytę wydała wytwórnia Scarlet Records.
Choć od "Altor" minęło niewiele ponad rok, to zespole nastąpiły spore zmiany. Pojawił się perkusista Massimiliano Santori, który wcześniej zaliczył epizod w DRAGONHAMMER oraz nowy klawiszowiec Paolo Campitelli, który przygotował także orkiestracje. W formie ten album przypomina poprzednika, z postępująca do przodu fabuła i tragicznym finałem, bo przecież nie wszystkie historie muszą się skończyć dobrze. Pewną nowością są liczne ostre i zdecydowane partie gitar o charakterze speed/power, obdarzone sporą mocą i tak KALEDON nie grał już bardzo dawno.
Zaczyna się się jednak symfonicznie i monumentalnie w średnim tempie i epickością typową dla KALEDON w The Calm Before the Storm, szkoda tylko ze ta kompozycja rozpędza się potem zupełnie niepotrzebnie tracąc częściowo uroczysty charakter. W Friends Will Be Enemies po raz pierwszy zaczynają ostro, szybko i posępnie, w bojowym nastroju i jest to napawde bardzo dobry numer z natarciami gitar i klawiszy i trzeba przyznać, że Paolo Campitelli prezentuje się lepiej niż jego poprzednik i wnosi więcej ożywienia do muzyki KALEDON. Poem przychodzi czas na romantyzm i miłość w songu Elisabeth gdzie w rolę Elisabeth wcieliła się Angela Di Vincenzo, z zespołu gothic metalowego SECRET RULE, prowadzonego przez lidera MARTIRIA Andy Menario. Song jak song, taki sobie, ale wokal żeński bardzo ładny.
Zresztą i Marco Palazzi śpiewa na tym albumie bardzo dobrze, choć akurat w dosyć trywialnym melodic power metalowym
New Glory for the Kingdom raczej bez wiary i emocji. Sporo tu dynamicznego grania w części instrumentalnej i ta część przyćmiewa ogólnie miałką melodię główną i ograny refren. W The Party skoczny, ale niskich lotów folk tawernowy na szczęście nie stanowi istoty tej kompozycji i dalej po prostu grają typowy włoski flower power, na poziomie średnim. Trochę martwi i tu małe emocjonalne zaangażowanie frontmana.
We The Evil Conquest nie potrafią utrzymać przewagi, jaki daje im tu udany motyw neoklasyczny i dalej to taki typowy dosyć szybki KALEDON z nastawieniem na melodyjny, pompatyczny epicki refren. W tej kompozycji pojawia się także wolniejsza i nieco refleksyjna partia instrumentalna zdominowana przez gitarę. Potem grają bardzo zachowawczo choć szybko w Light After Darkness, The Angry Vengeance i tym kompozycjom trudno coś zarzucić i równocześnie powiedzieć coś bardziej pozytywnego, bo to po prostu zgrabnie i profesjonalnie odegrały włoski heroiczny melodic power metal z melodiami znanymi i znanym poziomem dramatyzmu.
A My Will jest z kolei bardzo dobry, po raz kolejny uroczysty, nie za szybki i tu bardzo dobrze Palazzi zaśpiewał, a klawisze i ornamentacje przypominają te najlepsze z albumów THY MAJESTIE. A potem znakomity rycerski The Glorious Blessing i tu zagrali mocno i bojowo w zwrotkach i łagodniej, ale z uczuciem w dramatycznym refrenie. Prawdziwy rycerski power metal! I koniec jest smutny... Nie każda historia się kończy dobrze i smutny dramatyzm jest osnową The Fallen King, a sama kompozycja... Naprawdę znakomity rozbudowany utwór pełen mroku, potężnych partii klawiszowych, delikatnie płaczących gitar, akustyki, stonowanych emocji w wokalu i wiele jeszcze innych świetnych momentów składa się na jego wartość.
Soczysty, wieloplanowy sound, wyraziste klawisze stosownie ostre i głębokie gitary. Wszystko jest dziełem ponownie Giuseppe Orlando, któremu pomógł nieco Simone Mularoni (re-amping gitar).
Coś trzeba docenić. Trzeba docenić konsekwencję z jaką KALEDON gra ten najbardziej klasyczny italian flower power melodic metal jako właściwie ostatni ze słynnych bandów włoskich, które to rozpoczynały idąc śladami RHAPSODY. Inni już odpuścili, a oni nie i grają konsekwentnie swoje. Można tu mieć zastrzeżenia do tej czy innej kompozycji, ale wszystkie mają bardzo ciekawe partie instrumentalne, całość jest zgrabnie i logicznie opowiedziana, a finał faktycznie zasługuje na miano finału. KALEDON tym razem udowodnił, że pozornie całkowicie wyeksploatowana konwencja ma jeszcze swoje rezerwy i jest to bardzo dobra płyta. Jest to także jeden z pierwszych albumów zwiastujących renesans heroicznego power metalu z klawiszami, i to nie tylko we Włoszech.
ocena: 8/10
new 18.11.2019
A My Will jest z kolei bardzo dobry, po raz kolejny uroczysty, nie za szybki i tu bardzo dobrze Palazzi zaśpiewał, a klawisze i ornamentacje przypominają te najlepsze z albumów THY MAJESTIE. A potem znakomity rycerski The Glorious Blessing i tu zagrali mocno i bojowo w zwrotkach i łagodniej, ale z uczuciem w dramatycznym refrenie. Prawdziwy rycerski power metal! I koniec jest smutny... Nie każda historia się kończy dobrze i smutny dramatyzm jest osnową The Fallen King, a sama kompozycja... Naprawdę znakomity rozbudowany utwór pełen mroku, potężnych partii klawiszowych, delikatnie płaczących gitar, akustyki, stonowanych emocji w wokalu i wiele jeszcze innych świetnych momentów składa się na jego wartość.
Soczysty, wieloplanowy sound, wyraziste klawisze stosownie ostre i głębokie gitary. Wszystko jest dziełem ponownie Giuseppe Orlando, któremu pomógł nieco Simone Mularoni (re-amping gitar).
Coś trzeba docenić. Trzeba docenić konsekwencję z jaką KALEDON gra ten najbardziej klasyczny italian flower power melodic metal jako właściwie ostatni ze słynnych bandów włoskich, które to rozpoczynały idąc śladami RHAPSODY. Inni już odpuścili, a oni nie i grają konsekwentnie swoje. Można tu mieć zastrzeżenia do tej czy innej kompozycji, ale wszystkie mają bardzo ciekawe partie instrumentalne, całość jest zgrabnie i logicznie opowiedziana, a finał faktycznie zasługuje na miano finału. KALEDON tym razem udowodnił, że pozornie całkowicie wyeksploatowana konwencja ma jeszcze swoje rezerwy i jest to bardzo dobra płyta. Jest to także jeden z pierwszych albumów zwiastujących renesans heroicznego power metalu z klawiszami, i to nie tylko we Włoszech.
ocena: 8/10
new 18.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"