29.02.2020, 14:11:06
Overkill - From The Underground And Below (1997)
![[Obrazek: R-746835-1355649023-2007.jpeg.jpg]](https://img.discogs.com/CztHT4ZdNCfM9NYkc3DwTEx6ASU=/fit-in/600x612/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-746835-1355649023-2007.jpeg.jpg)
Tracklista:
1. It Lives 04:31
2. Save Me 04:56
3. Long Time Dyin' 04:53
4. Genocya 04:46
5. Half Past Dead 05:29
6. F.U.C.T. 04:56
7. I'm Alright 04:20
8. The Rip n' Tear 04:18
9. Promises 04:49
10. Little Bit o' Murder 04:09
Rok: 1997
Gatunek: Groove/Heavy Metal
Kraj: USA
Skład:
Bobby "Blitz" Ellsworth - śpiew
Joe Comeau - gitara
Sebastian Marino - gitara
D.D. Verni - bas
Tim Mallare - perkusja
The Killing Kind wywołało mieszane uczucia i raczej fanów podzieliło niż zjednoczyło. Głównie dlatego, że to muzyka kryzysu thrash metalu, choć nie tylko.
Po roku trudno oczekiwać zmiany w muzyce, ale czy ktoś spodziewał się kolejnej płyty do dyskografii PANTERA?
To, co tutaj zostało zagrane spokojnie mógłby zaśpiewać Phil Anselmo i mało kto by stwierdził różnicę. Co prawda jest Blitz, który niemal na każdej płycie jest w idealnej formie i chyba tylko jemu nie ma tutaj zbyt wiele do zarzucenia. O ile D.D. Verni gra, to nie ma tutaj jakichś wybitnych zagrań z jego strony, poza jakąś przypadkową zabawą z przesterami i charakterystycznymi dla OVERKILL momentami jak w Half Past Dead, które przypomina stare, dobre czasy, kiedy ten zespół jeszcze miał coś do powiedzenia, a które są kompletnie masakrowane przez groove, PANTERA czy inny nu-metal.
Najciekawsi tutaj są gitarzyści. Po co jest ich dwóch, skoro nic nie grają? Riffy odgrywać spokojnie mógłby jeden, bo sola tutaj niemal nie istnieją. Dopiero w nu-SLAYER FUCT się budzą i grają jakieś sola, a tak to jacyś lektorzy albo popularne breakdowny.
Tim Mallare też jakoś wybitnie nie gra, ale i do czego, skoro to metal głównie temp wolniejszych, czasami coś zrobi więcej niż opukanie zestawu, ale w większości jest jak gitarzyści, prawie go nie ma i już więcej życia miał chyba Angelo Sasso.
Poza FUCT i może It Lives nie ma tutaj nic ciekawego i większość kompozycji uderza z mocą i siłą styropianu, nie mówiąc już o Promises, które jest kompozycją po prostu kompromitującą. Wydawałoby się, że po poprzednim wyskoku z balladą więcej próbować nie będą, a jednak... Przy tym METALLICA po Black Album to wirtuozi, poeci i mistrzowie w wyciskaniu łez. Tutaj nawet nie pojawia się uśmiech politowania, a jedynie zażenowanie.
Co prawda nie powinno się oceniać książki czy płyty po okładce, ale jest ona dość wymowna i wielu postawiło na nich krzyżyk.Produkcja mocna i solidna, oczywiście pod PANTERA, bo na to był wtedy szał. Wszystko prowadzi Blitz i można odnieść wrażenie, że to jego płyta solowa, bo to on tu nad wszystkim dominuje i każdy gra raczej jakby obok, a nie jak część zespołu.
Trudno powiedzieć, w kogo wymierzony był ten album, bo więcej ludzi od OVERKILL to odrzuciło niż przyciągnęło, z kolei fani PANTERA pozostali przy Anselmo i nu-metalu.
Płyta tak naprawdę o niczym i nie mająca zbyt wiele do zaoferowania, poza bezradnością kompozycyjną.
Ocena: 5/10
SteelHammer