Operadyse
#1
Operadyse - Pandemonium (2013)

[Obrazek: R-6273776-1415321454-7872.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Rise 01:41
2. Celestial Sword 04:57       
3. Unfold Legend 04:02     
4. Keeper of the Flame 03:36       
5. The Path of Divine 05:51     
6. Fairies' Secret Garden 05:06     
7. Arkanya 04:54     
8. Pandemonium 06:21       
9. Nevermore 06:04     
10. Frozen 02:57

Rok: 2013
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Francja

Skład:
Franck Garcia - śpiew
Damien Marco - gitara
Stéphane Lambert - bas
Emmanuel Colombier - perkusja
Bastien Sablé - instrumenty klawiszowe

OPERADYSE powstało w 2006 roku i dość długo pozostawał w cieniu sceny francuskiej. Po części może to przez to, że to był kolejny żeński symfoniczny metal, który został kompletnie zdominowany przez chociażby EPICA, a we Francji inne zespoły, jak chociażby KERION czy WILDPATH. W 2011 roku nadeszła jednak zmiana i wokalistka Jennifer Lassalle (która zaśpiewała tu jako gość) została zastąpiona przez Franck Garcia.
Kiedy jednak zaczęły się pojawiać takie zespoły jak kolejne wcielenie RHAPSODY OF FIRE Turilliego i zdobyło świat szturmem, to i jakby metal symfoniczny nieco się obudził. Dopiero w 2013 roku udało się zespołowi wydać swoją debiutancką płytę, nakładem Sonic Attack Records.
 
Muzyka to mniej lub bardziej wariacja na temat takich zespołów jak HEAVENLY, co słychać w lekkości i naiwności takich kompozycji jak Celestial Sword czy Keeper of the Flame i w tych momentach jest to całkiem niezłe, tylko refreny są dość przeciętne i pod tym względem przypomina to trochę takie zespoły jak KALEDON czy DRAGONY. Szczególnie szkoda Keeper of the Flame, bo mostki i zwrotki są dobre, ale refren jest bardzo przeciętny.Czasami zespół sam nie wie, w jakim iść kierunku i obierają za wzór KERION, jak w Untold Legend, gdzie są wyborne orkiestracje i przyjemny, lekki refren, ale zabrakło zakończenia i ta kompozycja zmierza trochę do nikąd i to jest problem większości kompozycji na tym albumie. Najlepiej jest jak idą w kierunku RHAPSODY OF FIRE i SECRET SPHERE, przejścia są wyborne, tak jak śpiew i jego idealna synchronizacja i melodyka i szkoda, że uderzają w sztampę KALEDON w refrenie The Path of Divine, który dość irytuje tym, że nie ma prawdziwego finału. HEAVENLY powraca w Fairies’ Secret Garden, coś tam też jest w tytułowym Pandemonium, w którym słychać też RHAPSODY OF FIRE. Orkiestracje są wyborne, tak jak chóry i to chyba najbardziej dopracowana ze wszystkich kompozycji. Wykorzystanie orkiestracji w Nevermore przypomina trochę dokonania DAMNATION ANGELS, ale tutaj znów zabrakło pomysłu na poprowadzenie i zakończenie kompozycji.
 
Szkoda, że kompozycyjnie płyta kuleje, bo realizacja, jak to we Francji, jest po prostu wyborna i brzmienie jest idealne do takiego grania. Nic nie przytłacza i nikt nikogo nie zagłusza, każdy instrument jest umiejscowiony idealnie, a orkiestracje stoją na bardzo wysokim poziomie.
Na perkusji zagrał Emmanuel Colombier i dał solidny występ i wykazał się niezłym wyczuciem, gitarowo jednak mogło być lepiej i zabrakło tutaj solówek, nad którymi można by było westchnąć czy uronić łzę wzruszenia i pod tym względem nie ma tu nic ponad rzemieślnictwo.
Wokalnie album pozostawia trochę do życzenia i wiadomo, dlaczego Lassalle zostałą zastąpiona przez Garcia – jest ona bardzo przeciętna, momentami nawet irytująca. Chcieli pewnie osiągnąć efekt duetów DARK MOOR, ale to nie ta muzyka.
Franck Garcia za to okazuje się całkiem solidnym wokalistą – może to nie Pellek, David Akesson, Luppi czy Lione, ale słucha się go dobrze, tylko szkoda, że nie miał za bardzo do czego zaśpiewać.
Fantastyczna realizacja, zaprzepaszczona głównie przez kompozycje na poziomie przeciętnym, którym zabrakło szlifu.
Może na kolejnej płycie będzie lepiej.
 
Ocena: 6.8/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości